Zanim w pełni oddał się pracy dziennikarskiej, Hugo-Bader zajmował się w życiu wieloma rzeczami. Ukończył studia pedagogiczne. Pracował jako nauczyciel, pedagog szkolny i socjoterapeuta, a także jako ładowacz na kolei, wagowy w punkcie skupu trzody chlewnej, szef kolportażu Międzyzakładowej Komisji Koordynacyjnej, podziemnej struktury "Solidarności" czy sprzedawca w sklepie spożywczym.
PRZECZYTAJ: Jacek Hugo-Bader: na tej wyprawie byłem kronikarzem
To jednak tworzenie, operowanie słowem i obserwacja ludzi stały się dla niego istotą życia. Dziennikarstwo daje mu pełne zadowolenie. - Gdyby ktoś zadał mi pytanie, co jest człowiekowi potrzebne do szczęścia, powiedziałbym, że wolność i miłość. Nie ma trzeciej rzeczy. Tylko ten zawód daje mi to. Próbowałem w życiu wielu prac, ale to dziennikarstwo było moim przeznaczeniem - powiedział gość audycji "Pani Tomu".
Pomimo dość krytycznego stosunku do Rosjan, Hugo-Bader nie ukrywa zarazem fascynacji tym krajem i ludźmi. - Ta krytyka odnosi się do pojedynczych sytuacji, zachowań, bo moje uczucia do nich są tylko ciepłe i pozytywne. Ja do nich ciągle jeżdżę i za nimi tęsknię. Kocham Rosję prawie tak samo, jak Polskę - przekonywał dziennikarz.
ZOBACZ TEŻ: Jacek Hugo-Bader: można mnie zrzucić w Rosji na chybił trafił
Tegoroczne wydawnictwo firmowane przez Hugo-Badera, "Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak", wywołało dużo kontrowersji. Na autora, którego dotąd spotykały głównie pochlebne recenzje, spłynęło tym razem wiele krytycznych słów. - Mnie zaintrygował wątek, którym wcześniej nigdy się nie zajmowałem. Nie pozowałem na specjalistę w temacie gór. Wydaje mi się, że część tej krytyki wynikała z braku zrozumienia dla mojego podejścia - wyjaśnił.
A co konkretnie zarzucono Hugo-Baderowi i jak teraz się odnosi do tej krytyki? Jakie są jego kolejne plany? Zapraszamy do wysłuchania nagrania audycji "Pani Tomu".
ac/kd