- Zachęcamy konsumentów firmy LPP, żeby wysyłali do niej swoje opinie na temat ostatniej kampanii, która przekracza naszym zdaniem granice kultury. Eksponuje ona na ulicach polskich miast parę, która uprawia ze sobą akt seksualny. Uważamy że billboardy w przestrzeni publicznej to nie jest właściwe miejsce na prezentowanie takich treści - powiedział w Czwórce Lesław Sierocki ze stowarzyszenia Twoja Sprawa. Jego zdaniem widok takich reklam może negatywnie wpływać na dzieci. Podkreślił też, że wykorzystywanie w wulgarny sposób seksualności w celu sprzedaży produktów komercyjnych, nie wystawia firmie dobrego świadectwa.
Czy jesteśmy w ogóle w stanie wyznaczyć granicę dobrego smaku w reklamie? Czy są też takie tabu, których przekraczać się nie powinno i nie ma w zasadzie odstępstwa od tego? Marcin Ćwiejkowski, reprezentujący Fabrykę Komunikacji Społecznej, jest przekonany, że nie powinniśmy mieć z tym żadnego problemu, a swoisty wyznacznik stanowią uwarunkowania kulturowe. - W każdej kulturze, społeczności, wiemy mniej więcej gdzie przebiega taka granica. Oczywiście jest zawsze małe pole marginesu. Moim zdaniem sytuacja przedstawia się tak, że gdy widzimy dany obraz, plakat, to trudno o jednoznaczną definicję, za to błyskawicznie dostrzegamy, co jest nie tak - przekonywał.
PRZECZYTAJ: Reklama wielkoformatowa - czy chcemy z nią walczyć?
Podobnego zdania jest studentka Akademii im. Leona Koźmińskiego Patrycja Raczkowska, która uważa, że w przypadku rzeczonej reklamy firmy House, granica zdecydowanie została nadwyrężona. A jak możemy się bronić przed tak ofensywnymi kampaniami? Czy powinien zostać wprowadzony jakiś kodeks dobrego smaku i wyczucia odnośnie reklamy? Kto i w jaki sposób miałby go egzekwować? Zapraszamy do nagrania rozmowy z audycji "Się mówi".
ac, pg