Dziś każdy z nas ma w głowie tysiące genialnych pomysłów na wymarzoną imprezę. Okazuje się jednak, że czytając książkę Aleksandry Szarłat "Celebryci tamtych lat" możemy wzbogacić swe propozycje o kilka sprawdzonych rozwiązań. I to sprawdzonych przez nie byle kogo, bo celebrytów PRL-u.
- Marcin Prokop, dziś znana postać, prezenter telewizyjny, opowiadał, że gwiazdy z dawnych lat byli jak półbogowie, roztaczali wokół siebie taką magię, urok i blask, że współczesnym gwiazdom jest trudno temu dorównać - mówi autorka publikacji.
Rihanna czy Justin Biber organizując imprezę mogą skrzyknąć swoich fanów przez dowolny portal społecznościowy. Kiedyś internetu nie było, ale też istniały liczne fankluby, z których członkami imprezowały sławy. - Fani bardzo często czekali pod teatrami, zakradali się za kulisy - opowiada Anna Szarłat. - Potrafili też narażać się, chcąc chronić swoich idoli. Byli samozwańczy ochroniarze, zazwyczaj rośli mężczyźni, którzy uważali że gwiazdy należy chronić i podejmowali się tej roli.
Dziś umieszczenie w internecie swojego zdjęcia, najlepiej tzw. selfie, z idolem, dla wielu jest wyrazem uwielbienia. W czasach PRL-u podobną rolę pełniły kieszonkowe lusterka, na których odwrocie umieszczało się fotosy idoli np. Stanisława Mikulskiego, Daniela Olbrychskiego czy Poli Raksy lub Maryli Rodowicz.
Gdy zwykłemu śmiertelnikowi udało się wejść na imprezę gwiazd "celebrytów tamtych lat" dobrze było, gdy nie dziwił go tajemniczy kod, np.: taca pełna kieliszków napełnionych wódką nazwana przez Marka Hłaskę żyrandolem czy dwie literatki z wódką i galaretka z nóżek nazywane lornetą.
Więcej o tych, i innych zwyczajach i kodach celebrytów z PRL-u dowiesz się słuchając załączonej audycji "Hyde Park".
(pj/bch)