Fotografia prasowa cieszy się coraz większą popularnością. – Ale to nie ma przełożenia w rzeczywistej prasie – mówi Ćwik. – Zdjęć w gazetach jest coraz mniej i ta fotografia jest coraz mniej interesująca. Tak naprawdę nie ma gdzie publikować.
Coraz częściej zdjęcia stają się ikonami naszych czasów. Ludzie poznają świat i dowiadują się, co dzieje się po drugiej stronie globu m. in. z prasowych fotografii. – Rzeczywistość jest kreowana przez fotografie, pokazywana za pomocą obrazów ruchomych bądź zatrzymanych – tłumaczy Filip Ćwik. – Ale zdjęcia przestały już zmieniać świat.
Zdaniem Ćwika czasy się zmieniły. – To nie jest już tak, że fotograf jedzie na miejsce zdarzenia i fotografując przekazuje prawdę o świecie. Potem ta fotografia stawała się ważna, coś się z nią działo – tłumaczy Ćwik. – Teraz zazwyczaj świadkami wydarzeń są ludzie, którzy bezpośrednio są na miejscu zdarzenia. Fotografują komórkami, czy innymi urządzeniami i przekazują to do mediów, a media to wykorzystują. To bardziej taka fotografia obywatelska, a nie zawodowa.
Jak sam przyznaje już od dawna nie ma poczucia, by fotografia mogła coś zmienić na świecie. Może jednak przekazać wiedzę o nim i kształtować to, w jaki sposób ludzie będą o tym świecie myśleć.
Dlatego przyszedł czas na fotografię subiektywną, opowiadanie historii przez pryzmat własnych doświadczeń. – Nie poszukiwanie jakichś prawd absolutnych, tylko własne zrozumienie tematu i własne pokazanie go – mówi fotograf. – To jest dosyć fajne, bo przez to rodzą się obrazy wyjątkowe. Są one subiektywne, ale to jest bardzo interesujące, poszukiwanie własnej drogi.
Filip Ćwik podkreśla, że jego, jako fotografa interesuje przede wszystkim człowiek. – Najbardziej fascynują mnie tematy intymne, delikatne, subtelne i nieopowiedziane wprost – podkreśla fotografik. – Ubrane w inną formę, inaczej poprowadzone. Dlatego tak naprawdę uprawiam ten zawód, bo mogę spotkać fantastycznych ludzi. Inaczej nie miałbym tej możliwości.
To właśnie ludzie są głównymi bohaterami fotoreportażu, który został nagrodzony World Press Photo. Poprzez emocje zamknięte na twarzach Polaków, Ćwik opowiedział o tragedii w Smoleńsku. – To był zabieg formalny – opowiada fotografik. – Katastrofa smoleńska zdarzyła się w trakcie, gdy realizowałem inny projekt. Bardzo mnie interesował, obok obrazu, stan emocjonalny ludzi, którzy funkcjonują w mieście. Jasne było, ze ta żałoba będzie widoczna na twarzach, olbrzymi żal i smutek. Atmosfera i klimat, i to wszystko, co tam się działo, to było niezwykłe - wspomina.
– Mogłem sobie pozwolić na taki reportaż na jaki chciałem, więc to zrobiłem. Nie tworzyłem zdjęć przedstawiających masę ludzi, czy mniejszych lub większych zadym, czy dyskusji.- opowiada Ćwik. – Mnie interesowało zupełnie coś innego, ta iskierka, która w pewnym momencie pojawia się u ludzi, a którą dostrzega fotograf, robiąc zdjęcia.
Dziś zdjęcia Ćwika można oglądać w Warszawie na wystawie "Inside Outside". Fotografie przedstawiają przestrzeń: domy, zniszczone przez powódź oraz pejzaże. Nie ma dramatu, nie ma grymasów na twarzach. – Te zdjęcia są drastyczne, tylko, że mają dwie warstwy – tłumaczy fotograf. – Na początku widzimy coś, co jest ładne. Po głębszym przeanalizowaniu obrazu dopiero rozumiemy, dlaczego to wygląda tak a nie inaczej. To materiał powodziowy. Dopiero, gdy zeszła woda, zdałem sobie sprawę, że najbardziej szokujące są wnętrza domów. Puste, bez ludzi. One o wiele więcej powiedzą o powodzi, niż typowe socjologiczne zdjęcia.
Filip Ćwik: fotoreporter związany z Newsweekiem, zdobywca wielu nagród w najważniejszych polskich i światowych konkursach fotograficznych, m. in. World Press Photo.
(kd)