Wyjechał, bo ponoć "zabrakło punktu do któregoś egzaminu". I zaczął robić zdjęcia. – Zazwyczaj, gdy gdzieś wyjeżdżam na 3 tygodnie bądź miesiąc, to na samym końcu przychodzi etap, gdy już się nic nie chce, niczego się nie spodziewam, niczego nie oczekuję i pozwalam wszystkiemu po prostu płynąć – opowiada Bartek Koczenasz, podróżnik, fotograf, działacz na rzecz uśmiechu, a także organizator pierwszego Światowego Dnia Uśmiechu w Polsce. – Ale to właśnie pod koniec wyjazdu mają miejsce najciekawsze przygody i wydarzenia, poznaje się najciekawszych ludzi. Tak powstało na przykład pewne zdjęcie wschodu słońca.
– Wymyśliłem sobie półtora roku temu, że pojadę do Brazylii i spędzę 30 dni, w 30 miejscach i u 30 rodzin, a przy okazji sprawdzę, jak działa przysłowie, z kim przestajesz, takim się stajesz – opowiada Koczenasz. – Na samym końcu trafiłem na jedną z wysp. Obudziłem się wtedy trzydziestego dnia, w sierpniową sobotę i był taki niesamowity wschód słońca… Zresztą w zeszłym roku, gdy wyjechałem autostopem, najciekawszych ludzi, którzy mieli na mnie największy wpływ, spotkałem właśnie w ostatnim tygodniu.
Bartek Koczenasz ma już na koncie dorobek wystawowy. Jedna z jego ekspozycji to potężne zdjęcia, m. in. na kamienicach w Krakowie. – Wystawa nazywała się "Jeden Uśmiech" i była to fotorelacja z ubiegłorocznej wyprawy autostopem z Krakowa do Portugalii – mówi Koczenasz. – Jestem przekonany, że to, kogo spotykamy po drodze i to, co nas spotyka, zwłaszcza, jeśli podróżujemy sami i totalnie otwieramy się na świat, koresponduje z tym, kim jesteśmy – opowiada Koczenasz. – Spotkałem po drodze wiele niesamowitych osób i chciałem ich wszystkich jakoś połączyć.
W ten sposób Bartek doszedł do wniosku, że połączy ich uśmiechem. – A symbolicznie połączę ich uśmiechem dzieciaka, który znalazł się w kalendarzu Amnesty International – mówi Koczenasz. – Więc każdą z tych osób sfotografowałem z tym zdjęciem i bez tego zdjęcia.
Młodemu fotografowi zależy na tym, by zdjęcia "były autentyczne", więc bohaterów swoich zdjęć nie ustawia, niczego też nie narzuca, a zwłaszcza uśmiechu. Fotografuje ludzi, z którymi się zaprzyjaźnił, z którymi do dziś ma kontakt. To nie są przypadkowi przechodnie. – W zdjęciach ma być coś, co przekazuje emocje – mówi Koczenasz. – Bo zdjęcia potrafią być magiczne. Da się zrobić tak, by osoba fotografowana wręcz nie zauważała aparatu.
Zwłaszcza, jeśli uśmiecha się nie do końca do aparatu, a… do fotografa.
Więcej na temat podróży i fotografii Bartka Koczenasz słuchaj w "Poranku". Wystarczy kliknąć ikonkę dźwięku w ramce po prawej stronie artykułu.
(kd)
Zdjęcie w tekście: Bartek Koczenas w Czwórce. Fot. Wojciech Kusiński