W tej grze najważniejsza jest fabuła, dlatego mamy tu mnóstwo dialogów, a gracz może wybrać swoją drogę: opowiedzieć się po stronie dobra lub zła. – Moralność daje się we znaki – żartuje nasz ekspert, Leszek Smosarski z Electronic Dreams i dodaje, że to właśnie perfekcyjnie dopracowana fabuła jest najmocniejszym punktem tej gry. – Sam scenariusz zresztą zaaprobowany został przez George’a R. Martina, twórcę powieści, na podstawie której powstał serial. To gigantyczny plus - mówi gość "Czwartego wymiaru".
To także jedyna gra, w której fabułę poznajemy z perspektywy dwójki bohaterów, co zdaniem naszego eksperta, jest ogromną zaletą.
W "Grze o tron" mamy jednak półautomatyczny system walki. – Widzimy przeciwnika, podbiegamy do niego i zaczyna się pojedynek – tłumaczy Smosarski. – Walka toczona jest jednak niemal z automatu, a gracz, przy pomocy aktywnej pauzy, wybiera ciosy, które może dodatkowo zadać. Brzmi to hardcore’owo, ale system został pomyślany całkiem fajnie, bo walka może być taktyczna. Jest to jednak także nudne, bo robimy praktycznie cały czas to samo.
Słabym punktem "Gry o tron" jest grafika. – Ogólna brzydota powala – mówi Smosarski. – Tak bardzo niskiej jakości tekstur nie widziałem nigdzie! Detekcja kolizji leży, a praca kamery to dramat. Nigdzie też nie mogłem ustawić odpowiedniej jasności w grze. Można było to zrobić dużo lepiej.
Kuba Marcinowicz i Leszek Smosarski testują "Grę o tron"/fot. Aurelia Chmiel
Dowiedz się więcej o czasie zabawy z grą, dodatkach, gratisach i bonusach, słuchając całej "zaGRYwki", bądź oglądając wideo ze studia.
(kd)