Zdaniem Leszka Smosarskiego z Electronic Dreams "Snaiper Elite V2" to klasyczna strzelanina. – Widzimy całą postać, a gdy celujemy z broni, przełączamy się na widok FPP i dostajemy obraz "z oczu" – tłumaczy Smosarski. – Ale jeśli już zaczniemy strzelać, jest naprawdę bardzo fajnie. Pod uwagę trzeba wziąć wiatr, dystans do celu, grawitację, a także opanowanie strzelca. Bo przecież puls, oddech – to wszystko ma znaczenie. Genialne!
Zdaniem eksperta Czwórki jednak fabuła gry pozostawia wiele do życzenia. Chodzi o to, by powstrzymać odpalenie rakiet, wypełnionych śmiercionośnym gazem. – Ale o historii tej gry dowiadujemy się tylko z krótkich briefingów przed misjami – opowiada Smosarski. – Złapałem się na tym, że w jednej z misji nie wiedziałem kompletnie, po co tam jestem.
Mocnym punktem tej gry nie jest także grafika. – Jest jedna ścieżka, którą możemy dotrzeć do celu, a poza tym bardzo prosty cover system, który opiera się wyłącznie na jednej zasłonie. Nic więcej – żali się Smosarski. – Słabe jest także to, że przeciwnicy czasem patrzą na swoich martwych kolegów i nic nie robią, albo od razu wiedzą, gdzie jestem. Coś jest nie tak.
Jednak poza tymi mankamentami najważniejsza, a zarazem najciekawsza, jest przecież animacja szkieletowa.
– Jeżeli nasz pocisk dosięgnie celu, zaczynamy wszystko widzieć jak w rentgenie – tłumaczy ekspert Czwórki. – Dostrzegamy więc, jak miażdżone są kości, rozrywane mięśnie. Strasznie to brutalne, ale jest ekstra.
Dowiedz się więcej o udźwiękowieniu gry, czasie jej trwania, a także przeróżnych dodatkach i gratisach, na które nabywcy mogą liczyć, słuchając całej "zaGRYwki" w "Czwartym Wymiarze", bądź oglądając wideo ze studia.
Leszek Smosarski i Kuba Marcinowicz/fot. Aurelia Chmiel
(kd)