Telefony komórkowe działają dzięki temu, ze wykorzystują promieniowanie elektromagnetyczne w zakresie wysokich częstotliwości. Dlatego możemy dzwonić, albo wysyłać SMS-y. – Żeby komórki mogły działać prawidłowo, muszą łączyć się z bazami, czyli przekaźnikami, które znajdują się w całej Polsce i na świecie. Mają więc w sobie nadajniki, które emitują fale – tłumaczy Zbigniew Urbański, dziennikarz, zajmujący się nowymi technologiami. – Siła z jaką działają ich nadajniki, zależy od gęstości przekaźników, które znajdują się w danym mieście. Gdyby przekaźników było więcej, telefony nie musiałyby wyszukiwać ich z taką siłą.
W samolotach są urządzenia pracujące na podobnych zakresach częstotliwości, co telefony. Komórki mogą więc spowodować zakłócenia ich pracy. Problem zauważono w lotnictwie już w latach 90. – Było wówczas szereg spostrzeżeń załóg, które widziały korelację między wystąpieniem zakłóceń urządzeń pokładowych, a pracującymi w przedziale pasażerskim urządzeniami elektronicznymi – opowiada dr inż. Andrzej Witczak z Instytutu Radioelektroniki Wojskowej Akademii Technicznej. – Ówczesne badania zakończyły się rekomendacjami wydanymi przez władze amerykańskie, by zabronić używania takich urządzeń na pokładach samolotów.
Późniejsze badania potwierdzają ten negatywny wpływ, choć na szczęście według innych badań, żadna z dotychczasowych katastrof nie była spowodowana używaniem telefonu komórkowego na pokładzie przez któregoś z pasażerów.
Dowiedz się więcej, m.in. o tym, gdzie jeszcze nie wolno używać komórek, słuchając całego nagrania audycji "Czwarty Wymiar".
(kd)