Niemal każdego dnia media informują o kolejnych wypadkach spowodowanych przez pijanych kierowców. W 2013 roku policja zatrzymała na polskich drogach 162 tys. nietrzeźwych zmotoryzowanych, odnotowano także ok. 500 ofiar śmiertelnych w wypadkach z ich udziałem. Na szczęście maleje społeczne przyzwolenie na to, by kierowcy prowadzili samochód po alkoholu.
Sposobem, by sprawdzić stan trzeźwości zanim usiądziemy za kółkiem, jest zbadanie się alkomatem. Dlatego dziennikarze Czwórki Ola Jasińska i Mateusz Kulik postanowili przetestować alkomaty dostępne na polskim rynku.
Czytaj także: Sposób na pijanego kierowcę? "Zabranie samochodu" <<<
Zanim użyjemy alkomatu, należy go odpowiednio wyregulować. Te tańsze należy oczywiście kalibrować częściej, a to dodatkowy koszt dla właściciela, gdyż zabiegi takie przeprowadzają wyspecjalizowane firmy. Warto także pamiętać, że zanim zbadamy się alkomatem, po spożyciu alkoholu trzeba poczekać 20-30 minut. Inaczej wynik może być nieprecyzyjny. Poza tym najtańsze alkomaty nie działają tak szybko, jak można byłoby tego oczekiwać. - Spośród trzech urządzeń, które sprawdziliśmy wraz z dziennikarzami Czwórki, najsłabiej wypadł najtańszy z nich, alkomat za ok. 100 złotych. Jego wynik był niemiarodajny - podsumował test Adam Białek z firmy Aisko w audycji "Czwarty wymiar". - Polecałbym więc alkomaty, których koszt to ok. 400 zł. Wówczas możemy liczyć na wynik zgodny z prawdą.
Czym różnią się alkomaty z sensorami elektrochemicznymi od tych z sensorami półprzewodnikowymi, i dlaczego po spożyciu jednego kieliszka mocnego alkoholu nasz dziennikarz miał (według niektórych pomiarów) ponad 3 promile alkoholu w wydychanym powietrzu? Co zrobić, jeśli akurat nie mamy przy sobie alkomatu, a sądzimy, że powinniśmy się zbadać? Zapraszamy do wysłuchania nagrań materiałów reporterskich Oli Jasińskiej i Mateusza Kulika.
(kd/tj)