Już na wstępie dyskusji Łukasz Napora, człowiek odpowiedzialny za festiwal Audioriver, gospodarz czwartkowego "DJ Pasma", jest zdania, że wrzucanie przez MSW do jednego worka tak różnych imprez, jak festiwale muzyczne i chociażby mecze piłkarskie, to błąd. - Zupełnie inny odbiorca, zupełnie inny klimat. Przyjeżdżają do nas ludzie z zagranicy i są zdziwieni, że nie mogą wyjść z piwem ze strefy gastronomicznej pod scenę. Tym bardziej, że alkohol rozlewany jest do plastikowych kubków, a nie szklanek. Na zachodzie takich problemów nie ma - powiedział Napora.
PRZECZYTAJ TEŻ: Wielki polski przełom na rynku koncertów
Dyrektor młodzieżowego ośrodka socjoterapii "Kąt" Łukasz Ługowski również uważa, iż takie podejście jest błędne, bo o ile podczas imprez sportowych dość regularnie zdarzają się różne wykroczenia, o tyle festiwale muzyczne gromadzą najczęściej dość spokojnych odbiorców. - Tutaj jest kwesta regulacji związanych z alkoholem, które mogą się wielu osobom nie podobać. Kwestią inną jest jednak to, że być może to jedyny sposób na to, aby utrzymać na imprezach masowych porządek. Wiadomo, że Polacy alkohol lubią, lubią go w dużych ilościach, a wtedy dość często włącza im się prawdziwie ułańska fantazja - podkreślił drugi z gości Krzysztofa Grzybowskiego.
Łukasz Ługowski, Łukasz Napora, Krzysztof Grzybowski, foto: Wojciech Kusiński
Zdaniem Napory podstawą jest właściwa selekcja osób, które na festiwale mają przyjść i zapewnie im odpowiednich warunków do zabawy. Muszą być pewne sztywne zasady, służące ostatecznie komfortowi gości. - Przed Audioriver w 2006 roku, gdy była to pierwsza edycja, mieliśmy na ulotkach trzy znaczki. Były to przekreślony gwizdek, białe rękawiczki i... krowa, co miało znaczyć, że nie wpuszczamy bydła. Od razu zdecydowaliśmy, że wolimy mniej osób, ale muszą to być ludzie, którzy wiedzą, po co przyjeżdżają. Dresiarstwu postawiliśmy szlaban i zbieramy dziś tego owoce - zaznaczył dziennikarz.
To tylko wstęp do ciekawej dyskusji w "4 do 4", której całość dostępna jest w załączonym nagraniu.
ac/kd