Kret to kryptonim agenta. Nie jest to jednak zwykły donosiciel, ale człowiek-wtyczka, działacz udający zaangażowanego, przedostający się w struktury jakiejś organizacji, by jej zaszkodzić.
O taką działalność oskarżony jest Zygmunt (Marian Dziędziel), bohater filmu Rafaela Lewandowskiego. Ten były górnik, dziś rzutki przedsiębiorca, w latach PRL-u zasłużył się jako opozycjonista – należał do pierwszej "Solidarności", był człowiekiem poważanym i cenionym. Gdy w kopalni wybuchł strajk i doszło do jej pacyfikacji – on stał na czele protestujących robotników. On też jednak jako pierwszy rzucił kamieniem w siły porządkowe. Padły strzały, polała się krew.
Minęły lata. Syn Zygmunta, 30-letni Paweł (Borys Szyc), widzi pewnego dnia na okładce popularnej gazety zdjęcie swojego ojca. Pod fotografią napisano: "zdrajca". Okazało się, że Zygmunt, bohater walki z komunizmem, zostaje nagle oskarżony o współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa. Zaskoczony Paweł postanawia bronić dobrego imienia ojca – to oszczerstwo ma bowiem negatywny wpływ również na życie rodzinne samego Pawła: jego żoną jest córka zamordowanego podczas strajków górnika.
Sprawy nie układają się w jednoznaczny wzór. Zygmunt przyznaje Pawłowi, że owszem, podpisał niegdyś lojalkę, ale uległ straszliwemu szantażowi: nie mógł zostawić potrzebującej lekarskiej pomocy żony, będącej wówczas w ciąży. Dzięki temu podpisowi otrzymała specjalistyczną pomoc, mimo to jednak zmarła przy narodzinach syna... Sprawę komplikuje również fakt, że na rozprawie mającej rozstrzygnąć winę Zygmunta o jego niewinności zaświadcza tajemniczy Stefan Garbarek, były oficer SB (Wojciech Pszoniak).
VIDEO
– Mimo wszystko nie jest film o lustracji – mówiła w "Sezonie na Dwójkę" Bożena Janicka, krytyk filmowy. – To film psychologiczny, a nawet moralitet. Przedstawia on bardzo uniwersalną historię o tym, co człowiek robi z winą, którą nosi w sobie, jak z nią żyje, jak sobie z nią radzi.
Z tą interpretacją nie zgadzali się pozostali uczestnicy dwójkowej dyskusji: dr Marek Gumkowski i prowadzący audycję Michał Montowski. – Ten film jest robiony przez człowieka z pokolenia synów, a nie przez uwikłanych w historię ojców – podkreślali, opowiadając się za zwróceniem uwagi przede wszystkim na postać Pawła i na kwestię relacji między nim a ojcem. Paweł niejako odwrócił się do historii, a ta go dopadła, zmusiła do trudnej konfrontacji. Niezwykle interesujące jest, właśnie, prześledzenie jego reakcji, jego próby dotarcia do prawdy. Film Lewandowskiego bowiem to również, a kto wie, czy nie przede wszystkim, frapująca opowieść o sile miłości, dzięki której można próbować przezwyciężyć bolesną przeszłość. Znaleźć prawdę, dokonać oczyszczenia.
Marian Dziędziel i Borys Szyc. Kadr z filmu "Kret" Rafaela Lewandowskiego.
Co ciekawe, reżyser filmu – urodzony w 1969 roku w polsko-francuskiej rodzinie – aż siedem lat chodził ze swoim pomysłem do producentów, którzy dość sceptycznie podchodzili do historii o trudach rozliczenia z komunistyczną przeszłością. – W Polsce nie ma przestrzeni do tego, żeby można było pewne sprawy wydobyć na jaw, rozpatrzyć i je zamknąć – mówił Rafael Lewandowski w przywoływanym przez Bożenę Janicką wywiadzie. – W Polsce jest przeciwieństwo kultu prawdy: o każdej sprawie każdy ma własną wersję prawdy i nie chce słyszeć, co myślą o tym inni – oceniał reżyser.
Twórca filmu Kret tłumaczył również, że scenariusz powstał w okresie "szału afer teczkowych". Rafael Lewandowski powiedział w wywiadzie dla Radiowej Agencji Informacyjnej, że sukces "Solidarności" jest w oczach całego świata zaprzepaszczany przez wzajemne oskarżenia, rozliczenia i agresję pomiędzy byłymi działaczami opozycji. Taka sytuacja, mówił, bardzo go osobiście boli i dlatego zrealizował ten film.
Rafael Lewandowski i Magda Czerwinska na planie filmu "Kret"
"Kret" skłania również do ogólniejszej oceny polskiego kina lat ostatnich próbującego zmierzyć się z trudnym tematem peerelowskiej przeszłości. Według dyskutantów dwójkowej audycji rodzima kinematografia nie osiągnęła niestety takiego poziomu, jak udało się to naszym zachodnim ("Życie na podsłuchu") czy też południowym sąsiadom ("Czeski błąd"). Mimo takich produkcji jak "Rysa" Michała Rosa, "Różyczka" Jana Kidawy-Błońskiego czy właśnie "Kret", niedoścignionym wzorem opowiadania o naszej najnowszej historii wciąż pozostaje "Człowiek z marmuru" Andrzeja Wajdy.
***
"Kret" Rafała Lewandowskiego, który miał wczoraj wieczorem uroczystą premierę warszawską, wchodzi do kin w najbliższy piątek. Obraz obejrzała już natomiast publiczność festiwalu "Dwa Brzegi" w Kazimierzu Dolnym. Widownia festiwalowa przyjęła "Kreta" bardzo dobrze i podczas spotkania z reżyserem nie szczędziła pochwał zarówno jemu, jak i aktorom.
Film można było już zobaczyć na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni , gdzie kreacja Mariana Dziędziela została uhonorowana nagrodą w kategorii Najlepsza Drugoplanowa Rola Męska.