K.Miller w Czwórce/fot.W.Kusiński
Według Millera podstawą pracy fotoreportera jest obiektywizm. – To podstawowy warunek – mówi gość "Stacji Kultura". – Nie angażujemy się po żadnej ze stron. Historia dzieje się wyłącznie przed szkłem obiektywu, a nasza rola to być listonoszem, niosącym wiadomości. Czy to będą wiadomości złe czy dobre, to już nie zależy od nas.
Za wykonywanie tego zawodu czasem trzeba jednak zapłacić wysoką cenę, bo nie jest łatwo "odciąć się" od tragedii, które na co dzień widzi się na polu walki. – Syndrom PTSD, czyli stresu bojowego, jest formą choroby – mówi Miller. – Ale ja wolę skupiać się na rzeczach, które zrobiłem, a nie na tym, czy mi coś jest.
Jego ostatnia książka, pt. "13 wojen i jedna" to nie jest poradnik. Autor przyznaje, że zamiast rzucać czytelnikom złote rady, co zrobić, by nie zginąć, pisze po prostu, co sam robił, by przeżyć. – To nie jest mroczna książka, to nie jest death metal – mówi znany fotoreporter. – Jest w niej śmierć, ale to bardziej punk rock.
Miller przyznaje, że tę książkę pisało się naprawdę ciężko, a co za tym idzie - odbiorcom nie będzie łatwo jej czytać. – Była pomyślana w formie terapii, ale skończyło się na niczym – opowiada Miller. – Bo przypominanie sobie tych wszystkich historii, zagłębianie się w nie, wcale nie było łatwe.
Najważniejsze dla niego są ostatnie zdjęcia, które wykonał, bo jak sam przyznaje, to czas "stopniuje ważność wydarzenia".
Jak rozładowuje się stres, związany z wydarzeniami wojennymi, jak oceniał zagrożenie? Dowiedz się więcej także o jego ostatniej książce, słuchając nagrania całej rozmowy z Krzysztofem Millerem w "Stacji Kultura".
(kd)