4. edycja festiwalu rozpocznie się we Wrocławiu już 29 września i potrwa do 8 października. Tym razem hasło brzmi: Szwajcaria.
Podczas tegorocznej imprezy zobaczymy taniec współczesny, instalacje, działania teatralne i koncerty, projekty, w których muzyka jest najważniejsza. - Zależy nam by artyści byli bardzo prawdziwi, z emocjami – mieli specjalną jakość - mówi Kostas Georgakopulos – dyrektor festiwalu.
- Pomysł na festiwal i prezentowanie sztuki z określonego kraju pojawił się kilka lat temu. Pokazaliśmy już Węgry, Norwegię, w tym roku kolej na Szwajcarię – wyjaśnia organizator. Dodaje, że inspiracją była wizyta w Szwajcarii i poznanie wielu ciekawych osób, artystów, kuratorów, twórców festiwali. Nieoceniona była pomoc Uli Kropiwiec ze szwajcarskiej fundacji Pro Helvetia.
Kostas Georgakopulos zdradza, że prace nas odsłoną szwajcarską trwały dwa lata. – W poszukiwaniu określonych emocji uruchomiliśmy mnóstwo kontaktów. To była bardzo czasochłonna działalność – mówi.
- Mamy określoną tożsamość i określony pomysł na programowanie festiwalu. Poszukujemy sztuki eksperymentalnej, eksplorujemy przestrzeń awangardową – podkreśla Georgakopulos. Na scenie AAF występują odkrywcy i wynalazcy nowych hybrydowych form, burzący przyzwyczajenia słuchaczy i widzów i na ich zgliszczach budujący nowe, zaskakujące odmiany, czasem wręcz nowe gatunki.
To jednak nie wszystko. Na festiwalu pojawią się także twórcy będący "jedną nogą" w mainstreamie, ale zawsze to artyści poszukujący – podkreśla Georgakopulos. Nie chce on jednak zdradzać konkretnych nazwisk, bo jak twierdzi, w programie na pewno znajdzie się coś dla każdego. Co jeszcze czeka na gości? Szczegóły w rozmowie Kasi Dydo z Georgakopulosem i na stronie festiwalu.
Jak podkreśla gość Czwórki, zależy mu na tym, by festiwal "wzbudzał zaufanie", czyli żeby potencjalny uczestnik wiedział, z jakiego typu sztuką się zetknie i, że to będzie zawsze sztuka z najwyższej półki.
Chcesz dowiedzieć się więcej m.in. tego, jaki kraj będzie tematem kolejnej edycji festiwalu wysłuchaj rozmowy Bogusi Marszalik i Huberta Augustyniaka z Kostasem Georgakopulosem.
pg/ap