Obserwatorzy trendów i kulturoznawcy sygnalizują nowe zjawisko - wielki boom na lata 80. powoli się kończy, teraz modna jest następna dekada - lata 90.
- Dla mnie to czas radosnego chaosu, połączenia twórczej energii i kiczu. Natomiast dla mojej "działki", czyli polskiego kina, to bardzo mizerny okres - twierdzi krytyk Michał Burszta. - Bo tak naprawdę można wymienić "Psy" Pasikowskiego, które stały się fenomenem popkulturowym, a potem długo, długo nic. No, może jeszcze bardzo dobry serial "Ekstradycja" w reżyserii Wojciecha Wójcika.
Obie produkcje wiernie oddają ówczesny klimat - chaotycznej i dość brutalnej transformacji. Karierę robiło się szybko, upadało spektakularnie, a z dawnym systemem rozliczało nieumiejętnie. Ci, którzy wywalczyli dla nas wolny rynek, zostali przez kapitalizm zepchnięci na margines, natomiast w siłę rosły zorganizowane grupy przestępcze.
- Pirackie płyty rozłożone na łóżkach polowych pod gołym niebem wtopiły się w polski pejzaż, jak kraj długi i szeroki - opowiada publicysta Cezary Polak. - Ale mnie ten okres kojarzy się przede wszystkim ze smakiem kiwi i bananów; egzotycznych owoców, które przypominały, że gdzieś tam jest inny, może wspanialszy świat. Jako jako student nie mogłem sobie pozwolić na takie rarytasy, bo pamiętam, że jedno kiwi kosztowało więcej niż kilogram jabłek.
Jak słusznie zauważają organizatorzy festiwalu "Niewinni Czarodzieje", w tym roku poświęconego latom 90., ten okres to ostatni moment w naszej kulturze, gdy wolni byliśmy od globalnych formatów. Kultura masowa w swojej przeważającej większości stanowiła rodzimy produkt.
Dla szefa muzycznego radiowej Jedynki lata 90. to także czas niewykorzystanych szans. - Teraz niewiele osób pamięta, że mieliśmy zespół Kobong, który wyprzedzał światowe trendy w muzyce. Łączył gatunki, których nie połączył nikt wcześniej, a na Zachodzie zrobiono to dopiero parę lat później - mówi Zbigniew Zegler. - Grali głośno, arytmicznie i bardzo oryginalnie. Dziś już nikt w radiu nie pozwoliłby sobie na zagranie utworu o długości ponad 5 minut, który zaczyna się od industrialu, a potem przechodzi w chaos. Na szczęście mamy internet, tam można sobie powspominać. A jest co, bo na jednym z koncertów formacji Kobong, w klubie Remont, był taki tłok, że szyby powypadały z okien.
Grupa Kobong powstała w 1994 roku, z inicjatywy Roberta Sadowskiego i Bogdana Kondrackiego i ma na swoim koncie dwa albumy "Kobong" i "Chmury nie było". Zespół zakończył działalność w 1998 roku.
(kul)
O latach 90. dyskutują Cezary Polak, Zbigniew Zegler, Michał Burszta i Krzysiek Grzybowski