Regularnie w ostatnim czasie na pierwsze strony gazet trafiają tragiczne informacje związane z wykroczeniami popełnionymi przez osoby, które prowadziły auto pod wpływem. Ostatnio mieliśmy do czynienia z dramatem w Kamieniu Pomorskim. To powoduje ożywienie dyskusji na temat tego, co funkcjonuje nie tak i dlaczego skala problemu jest aż tak duża?
- Obecnie osoba złapana na jeździe po pijanemu może podlegać karze do dwóch lat pozbawienia wolności - wprowadza w temat w "4 do 4" dr Piotr Kładoczny z Wydziału Prawa UW. Najczęściej orzekane są jednak kary w zawieszeniu, bo z punktu widzenia potencjalnego realnego zagrożenia i szkody, jest ona mała. Dopiero gdy zdarzy się coś poważnego, sięgamy po poważniejsze konsekwencje prawne.
Nie brakuje głosów, że to stanowczo za mało, prawo jest zbyt liberalne. Wydaje się jednak, że to tylko jeden z punktów, a skali całości nie można ograniczyć do żądania jak najwyższych kar. Co więc zrobić z osobami wsiadającymi do auta po pijaku po stronie kierowcy?
- Nie czuję się w mocy do tego, by wydawać wyroki czy dawać sugestie, ale będąc w tym od środka, obserwując od lat, zauważam jedno. Dwanaście lat temu przekwalifikowano samo jechanie po spożyciu (mając pół promila) z wykroczenia na przestępstwo. Nie trzeba wcale wypadku czy kolizji. To była spora zmiana, szczególnie w naszej obyczajowości, w kontekście kulturowym, ale jak widać nie pomogła w opanowaniu sytuacji. Do części osób dotarło, do części nie. Pojawiły się pewne zjawiska pozytywne, jak organizowanie wśród znajomych podwózki po imprezach zakrapianych alkoholem, gdy nikt kto wypił nie siada za kierownicę, ale wciąż mamy grupy młodych ludzi, którzy chcą zaszpanować, pokazać się, że oni w każdej sytuacji sobie "dadzą radę", no i skutki tego bywają dramatyczne. A druga grupa to dojrzali ludzie, którzy już wielokrotnie jeździli po alkoholu i dopóki nie wpadną, będą to robić - sumuje Sylwester Ropielewski z Polskiego Związku Motorowego. - Mamy też u dorosłych coraz częstsze zjawisko nie przejmowania się odebraniem uprawnień. Mają zabrane prawo jazdy i cały czas jeżdżą - dodaje.
- Nie bagatelizując problemu pijanych kierowców i skali tego zjawiska, mamy do czynienia w prawie polskim zakazy dotyczące wielu przestępstw - zaznacza dr Kładoczny. - Mamy zakaz zabójstw, a one występują. Mamy zakaz gwałtów, ale one występują. Prawo karne ma warunki do tego, aby ograniczać pewne negatywne zjawiska, ale przecież same zakazy nie wystarczą. To kwestia ludzkiej mentalności, ale też właściwego egzekwowania prawa przez sądy.
Janusz Popiel, Prezes Fundacji "Alter Ego", która zajmuje się pomocą osobom poszkodowanym przez pijanych kierowców, jest z tematem na bieżąco: - Ja nie mówiłbym o przyzwoleniu społecznym, a raczej biernej akceptacji. To nie dotyczy tylko alkoholu, ale łamania wielu innych przepisów, które mają wpływ na nasze bezpieczeństwo. Polski kodeks prawny jest bardzo surowy, ale to tylko teoria. Ani sądy ani prokuratora nie spełniają właściwie swojej roli, nie wykorzystują swoich możliwości. My mamy swoje pomysły i wyślemy je do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta. Chcemy m.in., aby na czas postępowania karnego był zabezpieczony cały majątek osoby oskarżonej.
Pomysłów nie brakuje, ale jak widać alternatyw prawnych też. Wydaje się jednak, że najwyższa pora, aby one wszystkie doczekały się konsekwentnej realizacji. Być może o zmianę mentalności ludzi będzie łatwiej, gdy naprawdę będą się bali wsiąść za kierownicę po spożyciu alkoholu - takie zaś jest zdanie naszych słuchaczy.
(ac)