Śmiałkowie pokonali, w systemie sztafetowym, dokładnie 741 km - od miejsca, gdzie rzeka Opava wpada do Odry, aż do Szczecina.
Jak powiedziała jedna z uczestniczek wyprawy z klubu morsów "Dębowa", Teresa Koczubik, w spływie udział wzięły dwie kobiety i pięciu mężczyzn.
- Płynęło się dobrze, czasem było jednak ciężko. Szczególnie przeszkadzały: silny wiatr, zimna woda i niska temperatura powietrza. Wszystko to powodowało, że miało się ochotę niekiedy wyjść z wody i wrócić do domu. W ukończeniu rejsu pomogło jednak samozaparcie i twardy charakter - dodała Koczubik.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
"Morsów" asekurował statek rzeczny MS Sucharski i motorówka z płetwonurkiem na pokładzie, która czuwała nad bezpieczeństwem pływaków. Uczestnicy spływu mieli na sobie tzw. mokre skafandry, które nie chronią przed zimnem - bo pomiędzy skafander a ciało dostaje się woda - ale są osłoną przed możliwymi urazami przy kontakcie z przeszkodami, takimi jak kamienie czy korzenie.
Koczubik powiedziała, że pływanie odbywało się w systemie sztafetowym - uczestnicy płynęli pojedynczo i zmieniali się w wodzie w ciągu dnia. Podczas spływu każdy z nich przepłynął łącznie ponad sto kilometrów.
Ekspedycji towarzyszyło hasło: "Przywrócić żeglugę na Odrze, ukazać walory turystyczno-krajoznawcze Odry, Odra rzeką integracji europejskiej". Spływ odbył się w ramach polskiego przewodnictwa w Radzie Unii Europejskiej, patronat nad nim objął przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek.
mr