– Mamy skłonność, by dzielić zwierzęta na mniej i bardziej fajne, potrzebne, cenione – mówi Aneta Awtoniuk, szkoleniowiec i ekspert w dziedzinie relacji ludzie – zwierzęta. Na wsi mniej poważane są np. psy, które, gdy się zestarzeją i nie mogą już pilnować gospodarstwa, często są wyrzucane lub zabijane. Szacunkiem cieszą się zwierzęta hodowlane, choćby krowa, która daje mleko, cielaki, mięso. W mieście jest odwrotnie: do kurczaka lub świni ludzie mają stosunek obojętny; hołubią swoje psy, koty, żółwie i tchórzofretki.
Zdaniem Awtoniuk to, jak traktujemy zwierzęta, jest miarą naszego człowieczeństwa. Badania psychologów i naukowców mają dowodzić, że stosunek do naszych młodszych braci przekłada się na nasze relacje z innymi ludźmi. – Jeśli ktoś podnosi rękę na zwierzę, może to samo zrobić człowiekowi – uważa Awtoniuk.
Podkreśla, że los zwierząt w dużym stopniu zależy od naszych zachowań konsumenckich. Powinniśmy wymagać od producentów, by zwierzę, które jemy, miało godne życie i zostało w humanitarny sposób uśmiercone. – Być może jajko od kury z naturalnego chowu jest droższe. Ale to zniesione przez kurę hodowaną w zamkniętym pomieszczeniu, pozbawioną nóg i skrzydeł, to w ogóle nie jest jajko, tylko produkt jajko podobny – przekonuje Aneta Awtoniuk.
(lu)