Akcja powieści rozgrywa się w dwóch światach: magicznym i rzeczywistym. Mitologia Majów, ich kodeksy, tajemnica przepowiedni końca świata i bogowie, którzy istnieją, jako osoby w opowiadanej historii mieszają się ze światem rzeczywistym, współczesnym, w którym wierzenia ludów nie mają już wartości i lekceważone są w imię ekonomicznych interesów wielkich korporacji.
>>>Przeczytaj cały wywiad z Ewą Karwan-Jastrzębską
Bohaterami są bliźniacy – Julka i Julek, których trudno nazwać zwyczajnymi nastolatkami. Posiadają bowiem rzadkie umiejętności umożliwiające im wypełnianie trudnych misji zlecanych przez tajemniczego Aureliusza, antykwariusza z warszawskiego placu Wilsona.
Fragment książki "Misja Xibalba":
Dżungla stawała się coraz dziksza. Drzewa sczepiały się konarami, a ścieżka ginęła w gęstwinie, aby odnaleźć się kilkanaście metrów dalej. Gdyby nie Pedro, dawno już by zabłądzili. Skrawki nieba, widoczne między koronami drzew, ciemniały, aż wreszcie zapadł zmrok.
– Julek, wziąłeś latarkę? – upewniła się Julka. – Bo jak cię znam, to...
– Nie obrażaj mnie, siostro – oburzył się. – Mam dwie, jedna na dynamo, druga na baterie.
Wyciągnął obie z plecaka i z dumą uniósł wysoko, puszczając snop światła prosto w niebo.
– Nie trzeba! – rozległ się szept Pedra. – Nie świećcie, ja wszystko widzę.
– Dobrze mu mówić! Może w poprzednim wcieleniu był sową! – zdenerwował się Julek. – To, że on widzi, nie oznacza, iż ja mam sobie skręcić nogę w jakiejś rozpadlinie.
– Daj spokój, i tak idziemy gęsiego – uspokajała go siostra. – Zobacz lepiej, ile tu dziwnych małych mrówek.
Jedna z ilustracji książki "Misja Xibalba".
Dopiero teraz Julian zauważył po obu stronach ścieżki poruszające się czerwone kopce. Wcześniej nie zwracał na nie uwagi, bo wypatrywał na drzewach ptasich gniazd. Mimo ciemności widzieli głęboką purpurę drobnych ciałek, które kręciły się tam i z powrotem.
Przewodnik szedł równym krokiem, nie oglądając się za siebie.
– Jak daleko jeszcze? – spytała Julia cichym głosem.
– Dwie godziny i będziemy na miejscu – odparł Pedro i przyspieszył kroku.
Odgłosy nocy nie były przyjazne. Nagłe szelesty i pohukiwania sprawiały, że bliźniaki czuły się nieswojo. Strach pełzał od kostek po czubek głowy i spowijał ich niczym dym. Wystarczał trzask nadepniętej gałązki, aby Julka podskakiwała w miejscu, stając i rozglądając się wokół w poszukiwaniu źródła dźwięku. Krzyki zwierząt w ciemnościach nie pomagały. Bliźniaczka zaczęła się zastanawiać, co oni robią w samym środku środkowoamerykańskiej dżungli. Przebudzone ich marszem małpy miały wyraz oczu szaleńców.
Julian poprawił zsuwający się z ramienia plecak i wtedy spostrzegł wiszącego na drzewie nietoperza. Pomyślał, że to jeden z nich, wampir meksykańskiej dżungli, i pospiesznie zapiął kurtkę aż po samą brodę.
– Julek, zimno ci? – zainteresowała się Jula, ale jej uśmieszek zdradził, że przejrzała myśli brata.
– Zaraz tobie zrobi się zimno, gdy poczujesz na ramieniu jego skrzydło.
Julka krzyknęła nagle, łapiąc się za głowę. Coś mokrego przesunęło jej się po twarzy. Na szczęście była to tylko gałąź, bo właśnie przechodzili przez wąski tunel splątanych konarów. Uderzyła ją lekko, wywołując panikę.