Krytykują władzę za to, jak gospodaruje lokalami. Wytykają, że kamienice stoją puste, a czynsze są za wysokie. Ich zdaniem politycy nie dopuszczają, by mieszkańcy decydowali o swoich miastach. Działając czasem na granicy prawa próbują dla nas, mieszkańców odzyskiwać ulice, bary i inne miejskie zakamarki. – Należy przyklaskiwać każdej inicjatywie, choćby i nielegalnej, która ukazuje absurdy prawa i jednocześnie nikomu nie robi krzywdy – napisał słuchacz Tomasz, a Anna dodaje, że "to właśnie buntownicy zmieniają świat, opierając się systemom".
– Od zawsze pojawiają się konflikty interesów pomiędzy władzami, a mieszkańcami miast – przyznaje w Czwórce Antonina Turska, która przedstawia się po prostu jako mieszkanka Warszawy i zaznacza, że przynależność do żadnej grupy, czy kolektywu nie ma znaczenia, jeśli ma się "misję" i chce się zmieniać otaczający świat na lepsze. – Głównym motorem kształtowania miejskiej przestrzeni są pieniądze, a o nich decydują politycy, więc zwykli mieszkańcy najczęściej zostają wykluczani z dyskusji o tym, jak ta przestrzeń wygląda.
Uwagę społeczeństwa na to, że miasta powinny być własnością mieszkańców, a nie urzędników starają się na terenie całej Polski zwrócić m.in. autonomiczna "Przestrzeń Inicjatyw Syrena", kolektyw "My, Poznaniacy" i kilka stowarzyszeń w różnych miastach.
Zdaniem Patryka Zaremby z Forum Rozwoju Warszawy prawo do miasta, czyli m.in. wpływu na jego kształt, czy wygląd, mają bez wyjątku wszyscy mieszkańcy. Na różnych "szczeblach" jest ono jednak inaczej realizowane. – To oczywiste, że inne prawa będzie miał właściciel działki z domem, a inne najemca lokalu – mówi gość Czwórki.
Czy jednak zrywanie kłódek, albo zajmowanie starych budynków to właściwy sposób na to, by "przejąć" miasto? Posłuchaj nagrania dyskusji z audycji "4 do 4" oraz materiału reporterskiego, by dowiedzieć się więcej.
Patryk Zaremba i Antonina Turska wraz z Krzysztofem Grzybowskim
(kd)