- Są osoby, które deklarują, że nigdy nie będą chodzić w czerni. Tymczasem, kiedy umiera bliska im osoba, okazuje się, że ta czerń pozwala odgrodzić się od świata - tłumaczy rozmówczyni Justyny Dżbik. - Ja chodziłam w żałobie rok, choć wcześniej wydawało mi się to niemożliwe.
Mąż Olgi Morawskiej, Piotr Morawski, zginął w Himalajach w 2009 roku. Po tej tragedii podróżniczka i autorka książek założyła Fundację Nagle Sami.
- Żałoba jest procesem naturalnym i każdy z nas powinien sobie z tym poradzić, ale to jest bardzo trudne doświadczenie i można się w nim pogubić - mówi gość Czwórki. - Dlatego warto mieć w zanadrzu psychologów, duchownych, osoby, do których możemy zwrócić się o pomoc. I nie mówię tu o najbliższej rodzinie, której wsparcie jest oczywiście bezcenne, ale o obcych osobach, które nas wysłuchają - bez oceniania i bez oczekiwania natychmiastowej poprawy naszego nastroju.
Fundacja Nagle Sami organizuje też warsztaty dla dzieci, które straciły bliskich. Zdaniem Olgi Morawskiej to najważniejsza kwestia w momencie, kiedy ginie któreś z rodziców: - Żałoba dzieci się nie kończy. To nie jest tak jak z dorosłymi. Dzieci rosną i okazuje się, że co i rusz pojawiają się nowe sytuacje, w których brakuje rodzica. Fajnie by było iść z mamą do kina, pojeździć z tatą na rowerze, zwierzyć się z pierwszego miłosnego niepowodzenia, pokazać wnuki - mówi prezes fundacji. - Grupa wsparcia dla dzieci to moje oczko w głowie. W przyszłości planujemy też stworzyć warsztaty dla młodzieży.
Nagle Sami to jedna z pierwszych inicjatyw w Polsce, która próbuje oswoić nas z żałobą oraz pokazać, że po stracie drugiej osoby można iść dalej. Że, jak pisał Czesław Miłosz, "jest taka cierpienia granica, za którą się uśmiech pogodny zaczyna".
- Kiedy już zaczynasz budzić się do życia; kiedy czujesz, że otwierasz się na ludzi, spróbuj tego nie blokować - radzi Olga Morawska. - Wraz z upływem czasu w żałobie zaczyna wracać do ciebie życie. To bardzo ważne, żeby nie przegapić tego momentu. Ale wiem też, że są osoby, które decydują się pozostać w żałobie do końca. Ja to bardzo szanuję, ale wybrałam inną drogę.
kul