W każdej chwili na naszym pasie może znaleźć się inny samochód i musimy wykonać wszystko, żeby uniknąć kolizji - tłumaczył na antenie Jedynki Zbigniew Weseli specjalista ze szkoły jazdy "Reanault".
Fakt, że w nieprzystosowanym do tego samochodzie jechało 18 osób zdaniem Weseli wynika z polskiej kultury jazdy.
- To by się nigdy w życiu nie zdarzyło w jakimkolwiek kraju Unii Europejskiej, żeby do pojazdu który jest przewidziany do przewożenia 6 osób wsiadło 18 - stwierdził podczas rozmowy z Wiesławem Molakiem szkoleniowiec.
Za kierownicą bardzo często nie myślimy o konsekwencjach jazdy i bezpieczeństwie, a jedynie o tym, żeby było szybciej i taniej. Największym problemem polskich kierowców jest niedostosowanie prędkości do warunków na drodze.
- Kiedy warunki się zmieniają, kiedy pojawia się mgła, szadź na jezdni powinniśmy zwolnić. Niestety nasz kierowca, który jedzie 120 km/h zwalnia do 110 km/h i uważa, że już jest bezpieczny - tłumaczył gość Jedynki.
Rozmówca poinformował także, że w jednej z podkomisji sejmowych trwają prace nad projektem zmian ustawy o kierujących. Projekt przewiduje, że osoba, która zdobyła prawo jazdy w kilka miesięcy po egzaminie będzie musiała odbyć kurs bezpiecznej jazdy.
- Podczas kursu młody kierowca będzie miał możliwość jazdy na autodromie wyposażonym w płytę poślizgową i krąg poślizgowy. Tam będzie mógł po raz pierwszy w życiu zapoznać się z poślizgiem – wyjaśniał Weseli ze szkoły jazdy „Renault”.
Zdaniem szkoleniowca, kierowca w trakcie kursu na prawo jazdy jeżdżąc po drogach 50 km/h i ćwicząc manewry na placu nie dowie się co to jest poślizg nadsterowny i podsterowny. Jeśli ustawa wejdzie w życie to z pewnością wpłynie na bezpieczeństwo na polskich drogach.
(mb)
Krzysztof Grzesiowski: Statystycznie na milion mieszkańców naszego kraju w wypadkach drogowych ginie 120 Polaków. Średnia unijna to 69 osób. W ubiegłym roku na naszych drogach było ponad 381 tysięcy kolizji i 44 tysiące wypadków, zginęły 4572 osoby, ponad 56 tysięcy zostało rannych. Wczoraj w jednym koszmarnym wypadku zginęło 18 osób w pobliżu Nowego Miasta nad Pilicą. Nasz gość: Zbigniew Weseli, dyrektor szkoły jazdy. Dzień dobry, witamy.
Zbigniew Weseli: Dzień dobry.
K.G.: Kiedy oglądał pan wczoraj to, co wydarzyło się na drodze krajowej numer 707, czy jest pan w stanie opisać, jak do tego mogło dojść, do tego wypadku?
Z.W.: Przypuszczalnie sytuacja była taka, że któryś z kierowców zmienił swój pas ruchu i znalazł się na pasie sąsiednim...
K.G.: Wiemy, że był to kierowca samochodu volkswagen transporter.
Z.W.: Tak, volkswagena transportera. I dlatego tu się pojawia od razu bardzo ważna rzecz, że będąc na drodze powinniśmy myśleć za innych, że musimy właśnie mieć cały czas świadomość tego, że to, że jedziemy swoim pasem, to nie oznacza, że jesteśmy bezpieczni, że w każdej chwili na tym pasie może znaleźć się jakiś inny samochód i musimy wykonać wszystko, żeby uniknąć kolizji, czyli musimy pomyśleć za tego drugiego kierowcę.
K.G.: A czy przypadkiem nie zadał pan sobie pytania: skąd wzięło się 18 osób w samochodzie, który nie jest przeznaczony do przewozu takiej liczby osób?
Z.W.: Wie pan, to jest po prostu kultura jazdy. To by się nigdy w życiu nie zdarzyło w jakimkolwiek kraju Unii Europejskiej, żeby do pojazdu, który jest przewidziany do przewożenia sześciu osób wsiadło osiemnaście, to jest po prostu jeszcze niska kultura jazdy.
K.G.: A wie pan, jest odpowiedź na to pytanie. Jeden z mieszkańców wsi, z której pochodzili ci, którzy zginęli, powiedział, że im więcej osób do busa, tym lepiej, bo taniej.
Z.W.: No tak, to jest myślenie po prostu takie nie wybiegające w przód, to znaczy nie myślimy o tym, co się może stać, kiedy w tym busie będzie nas tylu, tylko myślimy o tym, żeby tanio gdzieś tam dojechać i żeby zapłacić mniej.
K.G.: No tak, ale jest też taka wypowiedź: „Takich czerwonych volkswagenów na polskiej prowincji nie brakuje, jeżdżą po większości wsi, latem zabierają ludzi na truskawki, wiśnie, czereśnie, jeżdżą też jesienią, kiedy w sadach obradzają jabłka i potrzeba rąk do zrywania. Ludzie wypatrują ich przy bramach, płotach, nikt nie narzeka, że jest ciasno. Nikt nie myśli o bezpieczeństwie”.
Z.W.: No niestety nie, tylko...
K.G.: Bo jest bieda.
Z.W.: Proszę państwa, to wszystko ma miejsce... To nie zdarzyło się dzisiaj po raz pierwszy. Tak jest cały czas od wielu, wielu lat. Dopiero ten wypadek zwrócił uwagę na ten problem, że coś takiego na polskich drogach istnieje, że...
K.G.: Czyli liczba ofiar decyduje o zainteresowaniu sprawą w tym przypadku, większym zainteresowaniu.
Z.W.: Dokładnie tak, dokładnie tak. Przecież dziennie ginie kilka osób na naszych drogach, tylko w pojedynczych wypadkach i na to nie zwracamy w ogóle uwagi.
K.G.: Wczoraj była mgła, mogło być ślisko niewątpliwie, ale droga dobra, w miarę nowa, w miarę gładka.
Z.W.: Tutaj się pojawia ten największy problem polskich kierowców, to znaczy niedostosowanie prędkości do warunków jazdy. Kiedy warunki się zmieniają, kiedy pojawia się właśnie mgła, pojawia się taka szadź, jak to się popularnie mówi, na jezdni, powinniśmy zwolnić. A niestety nasz kierowca, który jedzie 120 kilometrów na godzinę, w takiej sytuacji zwalnia do 110 i uważa, że już jest bezpieczny.
K.G.: Swoją drogą pomysł wyprzedzania we mgle, mając świadomość, że w samochodzie jest kierowca plus 17 osób, no to przyzna pan, nie jest to rzecz codzienna.
Z.W.: No nie, rzeczywiście, to się rzadko zdarza, ale jak widzimy, to się może zdarzyć. Stąd powinniśmy cały czas brać tę sytuację pod uwagę. Będąc na drodze, zwracajmy uwagę na innych, myślmy za tych innych, żebyśmy zdołali się ewentualnie uratować.
K.G.: Ile razy w swoim zawodowym życiu, kiedy występuje pan w mediach, używa pan takiego sformułowania o niedostosowaniu prędkości do warunków jazdy.
Z.W.: Za każdym razem.
K.G.: Tysiąc, pięć tysięcy, dziesięć tysięcy. No i efekt, jak widać.
Z.W.: Wie pan, na przykład szkolenia, które prowadzimy, bardzo tak obrazowo pokazują ludziom, co się może stać, kiedy prędkość przekroczymy choćby o pięć czy dziesięć kilometrów, jak wydłuża się droga hamowania, ona nie jest ma przykład wprost proporcjonalna do prędkości. Jeżeli prędkość wzrasta o 10%, to droga hamowania nie wzrośnie o 10%, ona wzrośnie o 20%, 25%.
K.G.: Pan mówi o szkoleniu. A może to jest początek całej sprawy?
Z.W.: No, jest to bardzo ważna sprawa. W podkomisji sejmowej jest projekt zmian w ustawie o kierujących, gdzie osoby, które zdadzą egzamin na prawo jazdy będą musiały w kilka miesięcy po tym egzaminie odbyć kurs bezpiecznej jazdy właśnie na tego typu autodromie wyposażonym w płyty poślizgowe, w krąg poślizgowy. I tam będą mieli możliwość zapoznać się po raz pierwszy w życiu z poślizgiem. Bo przecież taki kierowca, który jeździł drogą 50 km/h i uczył się jeździć, manewrować, nie wie, co to jest poślizg, on nie wie, jak samochód zachowuje się, kiedy ma poślizg nadsterowny, podsterowny. I jeżeli ta ustawa, tak jest to w wielu krajach Unii Europejskiej, wejdzie w życie, to myślę, że stopniowo to bezpieczeństwo będzie się poprawiało.
K.G.: Sporo do życzenia pozostawia także stan samochodów, którymi jeździmy, tych kupowanych gdzieś za granicą, gdzieś na szrotach, które...
Z.W.: On się już zdecydowanie poprawił, to nie jest to, co było...
K.G.: A jednak, jest okazja, coś można kupić, stan taki jaki jest, ale się dojedzie.
Z.W.: Dokładnie, ale to nie jest już na szczęście to, co było 20 lat temu, kiedy z kilku samochodów robiono jeden samochód. To się zdecydowanie poprawia.
K.G.: Nie mówiliśmy jeszcze o prowadzeniu pojazdu pod wpływem alkoholu. Tutaj akurat to się nie pojawiło. Tak kierowca transportera prawdopodobnie, bo nie ma jeszcze informacji, był trzeźwy, jak i kierowca ciężarowego Volvo także był trzeźwy, a to zawodowy kierowca, więc rozumiem, że by się nie odważył prowadzić po alkoholu. Natomiast to też jest problem i to ogromny.
Z.W.: Jeżeli dowiadujemy się, że po każdym weekendzie te statystyki mówią o dwóch tysiącach osób, które policja zatrzymała i stwierdziła, że są pod wpływem alkoholu, a to jest przecież ułamek kierowców, którzy prowadzą samochody w tym momencie, przecież policjanci nie wyłapią wszystkich, oni wyłapali może 3%, może 5%, a tych pijanych jest dużo więcej.
K.G.: Po tym wczorajszym tragicznym wypadku jest jeszcze chyba jedna rzecz. Kiedy czytamy czasami o tym, co dzieje się gdzieś za granicą, owszem, są ofiary, ludzie giną, bywają ranni, a tutaj sto procent, jeśli to właściwe sformułowanie, po prostu rozmiar tego jest niezwykły, tego się nie spotyka praktycznie.
Z.W.: To wynika między innymi cały czas z tego, o czym mówimy na okrągło – o zbyt dużej prędkości. Gdyby ten wypadek miał miejsce i prędkość byłaby obydwu pojazdów o połowę niższa, nie wiemy w tej chwili, z jaką oni prędkością jechali, ale proszę pamiętać, że testy zderzeniowe są wykonywane z prędkością zaledwie 50 km/h i to tym jednym samochodem, który uderza w jakąś stojącą przeszkodę. Kiedy dwa samochody z prędkością 50 km/h zderzają się, to jest tak jakby jeden samochód uderzył z prędkością 100 km/h. Praktycznie nie ma takiego samochodu, który przy tej prędkości jest w stanie skutecznie ratować kierowcę przed śmiercią.
Wiesław Molak: A autostrady? Czytaliśmy dziś w przeglądzie prasy, że u nas mamy tysiąc kilometrów autostrad, tymczasem w Niemczech 12,5 tysiąca, we Francji 11 tysięcy, Hiszpania 12 tysięcy.
Z.W.: Autostrady zdecydowanie poprawią bezpieczeństwo, ale to nie jest antidotum na poprawę, spadek ilości wypadków ze skutkiem śmiertelnym. To jest kwestia pracy takiej od podstaw, od szkoły podstawowej, gdzie już dzieci powinny być informowane o tym, jakie mogą być skutki dla nich, kiedy jeszcze nie prowadzą samochodów, ale poruszają się po poboczu i tak dalej, i tak dalej. Taka edukacja od samego początku życia takiego człowieka aż do momentu otrzymania prawa jazdy może przynieść kiedyś efekty. Ale to jest jeszcze przed nami.
K.G.: Może przynieść kiedyś efekty, a może dowiemy się – oby nie dziś i oby nie jutro – że kolejny wypadek tragiczny na polskiej drodze wydarzył się.
Z.W.: No, niestety tak, niestety tak.
K.G.: Esemes od naszego słuchacza: „Może mandat 500 złotych to jakiś żart za przekroczenie szybkości. Te 500 złotych powinno być za każde 10 km powyżej”.
Z.W.: No, rzeczywiście słyszymy na przykład w wielu krajach jest taka sytuacja, że tam się sumuje te mandaty i powiedzmy kierowca zapłaci naprawdę bardzo bolący go mandat. U nas w Polsce wiele osób bez problemu zapłaci 500 złotych i za chwilę będzie dalej jechało z taką samą prędkością jak w momencie, kiedy go złapano.
K.G.: Takie niestety mamy prawo, nic nie poradzimy, może to się kiedyś zmieni, ale na razie takie obowiązuje.
Z.W.: Tak, nieuchronność kary jest tutaj niestety dużym problemem. W krajach Unii Europejskiej wiadomo, że jeżeli się popełni jakieś przewinienie, to kara będzie nieuchronna i będzie wysoka. Natomiast u nas nie zawsze, zawsze kierowca coś tam kombinuje, żeby uniknąć tej kary.
K.G.: O wczorajszym wypadku pan Zbigniew Weseli, nasz gość. Dziękujemy za rozmowę.
Z.W.: Dziękuję bardzo.
(J.M.)