Według badań CBOS ponad połowa Polaków celowo nie przestrzega prawa. – Wszyscy przechodzą na czerwonym świetle, o ile uważają, że nie zagraża to bezpieczeństwu – mówi Andrzej Michałowski, warszawski adwokat i członek Naczelnej Rady Adwokackiej. – Bardzo charakterystyczne jest także podpisywanie się za inne osoby. To jest przestępstwo, ale mało kto o tym wie. A nawet, jeśli ludzie o tym wiedzą, uważają to za absurdalne.
Zdaniem Sławomira Wojtkowskiego, etyka i filozofa z Warszawskiej Szkoły Reklamy, naciąganie prawa dotyczy wielu sfer życia Polaków. – To uchodzi za pewną cnotę, spryt, który nie jest napiętnowany społecznie – mówi gość "4 do 4". – Polacy lubią się chwalić tym, że udało im się "oszukać system".
Jak tłumaczy Wojtkowski, nasza niechęć do stosowania się do prawnych regulacji, to zjawisko bardzo złożone, które swoje korzenie może mieć w naszej historii. – Kiedyś, podczas zaborów, rzeczywiście przeciwstawianie się prawu było godne podziwu, a potem w XX-leciu międzywojennym nie starczyło czasu na budowanie tego szacunku – mówi ekspert. – W PRL-u prawo znów było dziwne i w pewien sposób narzucone. Dlatego nauczyliśmy się organizować nielegalne demonstracje i robić inne, nie tylko polityczne rzeczy wbrew prawu.
Według mecenasa Łukasza Chojniaka z Uniwersytetu Warszawskiego niebezpieczną cechą większości Polaków jest przysłowiowa mentalność Kalego. – Oczekujemy od współobywateli, że w stosunku do nas będą przestrzegali prawa, a sami czujemy się z tego obowiązku zwolnieni – mówi gość Czwórki.
– Trzeba sobie czasem ułatwić życie – śmieje się jeden z słuchaczy Czwórki. – Trzeba być cwanym, bo inaczej sobie człowiek nie poradzi – wtóruje mu słuchaczka. – Prawo jest nie do końca wymyślone dla ludzi.
Zdaniem ekspertów taki stan rzeczy wynika m.in. z faktu, że prawo jest dla nas zbyt szczegółowe, niektóre przepisy rzeczywiście ocierają się o granice absurdu, ale także, ze zwykłej nieznajomości kodeksów. – Przeciętny obywatel nie jest w stanie zrozumieć przepisów do tego stopnia, by móc swobodnie się w nich poruszać – tłumaczy Chojniak. – Choć podstawowe normy współżycia społecznego są jasne, nasze prawo coraz bardziej się profesjonalizuje i nie będziemy w stanie go rozumieć bez pomocy specjalisty, podobnie, jak nie potrafimy sami się leczyć. Musimy zdać sobie sprawę, że jeśli mamy jakiś problem prawny, powinniśmy pójść do prawnika, który się w danej dziedzinie specjalizuje, i pomoże nam w rozwiązaniu tego problemu.
Zapraszamy do dyskusji w audycji "4 do 4", codziennie, od poniedziałku do piątku już po godz. 13.
(kd)