- To co wydarzyło się pod Nanga Parbat na pewno zmieni historię himalaizmu, bo nigdy wcześniej nic takiego nie miało miejsca - mówi gość "4 do 4". - Owszem, zdarzały się kradzieże, rabunki, czy nawet wymuszenie haraczu, ale nigdy nie było mowy o egzekucji.
Włodzimierz Kierus był jednym z siedmiu alpinistów z Polski, którzy opuścili bazę tuż przed atakiem i korzystając z ładnej pogody ruszyli w góry. Rozmówca Krzyśka Grzybowskiego przyznaje, że mieli bardzo dużo szczęścia.
- Jadąc w wysokie góry jesteśmy narażeni na mnóstwo niebezpieczeństw: lawiny, kamienie, choroba wysokościowa, szczeliny odmrożenia. Teraz musimy dołączyć kolejne: zagrożenie ze strony innych ludzi - podsumowuje alpinista. - I muszą wziąć to pod uwagę nie tylko pasjonaci wspinania wysokogórskiego, nie tylko organizatorzy takich wypraw, ale tez pakistańskie władze, które będą musiały przekonać nas, że na zboczach Nanga Parbat jest bezpiecznie.
I choć sam Kierus przyznaje, że sam jeszcze nie wie jakie kroki należałoby podjąć, podkreśla, że skoro raz terroryści odważyli się świadomie zaatakować wspinaczy i zobaczyli, że to działa, nic nie stanie na drodze, żeby zrobili to po raz kolejny.
Inni himalaiści podzielają to zdanie i przyznają, że żadna lokalna agencja nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa swoim klientom, gdyż to przekracza ich techniczne możliwości. Eksperci apelują do wszystkich o rewizję swoich planów, bo w tej sytuacji podróż do Pakistanu to coś więcej niż "rosyjska ruletka”, a wszystkie jałowe przechwałki pod tytułem "ja dam radę” mogą skończyć się źle.
kul