Zany amerykański pisarz i mistrz horroru, Stephen King w książce "Danse Macabre" horror definiuje jako opowieść, która może oddziaływać na trzech płaszczyznach. Po pierwsze - wywołać obrzydzenie, po drugie przestraszyć, po trzecie wzbudzić uczucie niepokoju, który będzie towarzyszył nam długo po seansie. Ten ostatni poziom wymaga od twórców szczególnych umięjętności, ale widzom sprawia dużo przyjemności.
"Gwiezdne wojny" i "Planeta Małp" - eskapada do innego świata >>>
- Moim zdaniem jednym z najciekawszych horrorów ostatnich 12 miesięcy była "Obecność". Film jak najbardziej mainstreamowy, ale zrobiony tak, jak należy - mówi gość Czwórki. - Reżyser obrazu ściśle trzymał się reguł gatunkowych i dobrze na tym wyszedł. "Obecność" przeraża, a to przecież podstawowe zadanie horroru.
Kino grozy, choć często pomijane przez krytyków i niefigurujące w box office, to gatunek, z którego wywodzi się najwięcej kultowych filmów: "Teksańska masakra piłą mechaniczną", "Obcy", "Lśnienie", "Carrie", "Świt żywych trupów", "Koszmar z ulicy Wiązów" i wiele innych.
plakat do filmu "Lśnienie"
- Przykłady z ostatnich lat pokazuja, że dziś, żeby zrobić dobry horror, wcale nie trzeba odwoływać się do pastiszu czy parodii. Nie trzeba mrugać do widza - przekonuje rozmówca Błażeja Hrapkowicza. - Mozna zrobić bardzo przyzwoity film zachowując gatunkowe wyznaczniki, które obowiązywały w latach 60. i 70. Okazuje się, że to nadal działa!
Podobnie, jak działają na widzów odświeżone wersje dobrze znanych opowieści. - Najlepszy przykład to "Martwe zło" Rodo Sayaguesa i Fede Alvareza, remake filmu z 1981 roku. Orginał był slapstickowym horrorem, nowa wersja okazała się być bardzo hardcore'owym gore, w którym leją się hektolitry krwi, rwą się ścięgna, ale całość wgniata w fotel - podsumowuje Dziduszko.
Jeśli chcesz poznać najsłynniejszych i najbardziej przerażających horrorów w historii kina posłuchaj nagrania z audycji "Na cztery ręce".
(kul/kd)