- To było spektakularne widowisko, niektóre z gwiazd zostawiały piękne ślady - mówił w Czwórce Karol Wójcicki badacz z Centrum Nauki Kopernik.
Wbrew nazwie, to co określamy mianem "spadających gwiazd", wcale gwiazdami nie jest. - Gwiazdy są dużo większe i znajdują się dużo dalej - pouczał młody naukowiec. - My widzimy drobiny materii, niewiększe od ziarna piachu które wpadając do ziemskiej atmosfery z prędkościami dochodzącymi do 72 kilometrów na sekundę, ulegają spaleniu - wyjaśniał. To co widzimy na niebie w postaci krótkiego błysku na niebie, to właśnie efekt tej reakcji.
Najwięcej "spadających gwiazd" możemy zobaczyć w sierpniu, gdyż wtedy nasza planeta bombardowana jest przez strumień cząstek w zwiększonej częstotliwości. - One pochodzą od komety Swift-Tuttle, która wtedy przelatuje przez Układ Słoneczny i pozostawia za sobą piękny warkocz. On jest właśnie skupiskiem gazów i takich drobnych cząstek - tłumaczył Karol Wójcicki.
"Spadające gwiazdy" będzie można obserować do 20 sierpnia. Więcej na ich temat dowiesz się słuchając nagrani audycji.
bch