Chodzi o projekt autorstwa Karola Radziszewskiego odrzucony przez dyrektora Muzeum Jana Ołdakowskiego.
Galeria Mur Sztuki od kilku lat działa w ogrodzie różanym Muzeum Powstania Warszawskiego. Co jakiś czas kolejny artysta staje przed kawałkiem muru i maluje swój obraz. Zaczął w 2006 r. Edward Dwurnik, po nim malowali m.in. Przemek Truścinski "Trust", Wilhelm Sasnal, Anna Czarnota, Bartek Materka, Papcio Chmiel, Andrzej Pągowski, Stasys Eidrigievicius czy grupa Twożywo. Byli tu zapraszani nie tylko dlatego, że poruszali w twórczości motywy powstańcze. Powodem było przede wszystkim to, że są znanymi i uznanymi artystami.
Radziszewski dostał zaproszenie z obydwu powodów. Był już utytułowanym twórcą, nie stronił też od malowania powstańców - ich wizerunki umieścił m.in. w 2006 r. w swoich warszawskich muralach na stacji metra Marymont i na mokotowskim bloku przy ul. Pułku Baszta 4a.
Pozostawało tylko podpisać umowę i wyznaczyć datę malowania. Akceptacja dyrekcji muzeum wydawała się już tylko formalnością, ale zapadła cisza. - Zastanawiałem się, czy umieściłem za mało motywów powstańczych. Napisałem, że mogę dorysować tyle karabinów czy orzełków, ile będzie trzeba. Nie dostałem odpowiedzi - twierdzi Radziszewski.
To wszystko wydarzyło się w 2009 r., ale dopiero teraz artysta opowiedział o tym stołecznemu dodatkowi Gazety Wyborczej, sprowokowany pytaniem o "Studium do "Rannego Powstańca", które pokazuje właśnie na dużej wystawie w krakowskim Bunkrze Sztuki.
- Wtedy nie miałem zamiaru prowokować. To byłoby zbyt proste: namalować powstańców w homoerotycznej sytuacji, a potem oskarżyć muzeum o homofobię. Zaproponowałem bardzo spokojną scenę, tym bardziej byłem zaskoczony odmową - twierdzi Radziszewski.
- Wszystko było dla artysty jasne, bo my od początku stawiamy twórcom tylko jeden warunek: ich dzieła nie mogą obrażać uczuć powstańców. Poza tym mają całkowitą swobodę - zapewnia dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski. Opowiada anegdotę, jak jeden z artystów, zdenerwowany tym warunkiem, zażartował sobie z niego, przynosząc projekt z nabitymi na piki trzema głowami: Hitlera, Stalina i Lecha Kaczyńskiego, współtwórcy Muzeum. - Na szczęście na murze namalował inny motyw - śmieje się dyrektor Ołdakowski.
W obrazie Karola Radziszewskiego dostrzegł zbyt wiele erotyki. Na pytanie, czy obraz całującej się (mieszanej) pary powstańców, też nie zostałby zaakceptowany, Jan Ołdakowski odpowiada: - Ale oni zapewne byliby w mundurach albo przynajmniej ubrani, a nie nadzy jak w projekcie Karola. Musimy szanować emocje tych starszych ludzi - powstańców - bo to przede wszystkim dla nich stworzyliśmy nasze muzeum.
A czy to, że autorem jest zdeklarowany gej, a estetyka muralu kojarzy się z jego najsłynniejszym cyklem "Pedały", nie ma wpływu na odczytanie dzieła? - pyta dziennikarz Wyborczej.
- No, nie! Można o mnie wszystko powiedzieć, np. że jestem zbyt pruderyjny, ale nie to, że jestem homofobem! - oburza się Jan Ołdakowski. Zapewnia, że gdyby Karol Radziszewski przedstawił mu inną, mniej erotyczną wersję dzieła, z wielką przyjemnością powitałby go w galerii Mur Sztuki.
mch, Gazeta Wyborcza