Dzieci to amatorzy, a im płaci się niewiele. Mity o niebotycznych zarobkach za udział dziecka w reklamie nalezy zatem schowac do szuflady. Honoraria, w zależności od stopnia wykorzystania wizerunku, wahają się od kilkuset złotych do kilku tysięcy za sesję.
– Jeżeli w reklamie występuje jeden główny bohater, to stawka rośnie – wyjaśnia Michał Korulczyk z agencji reklamowej. Według niego to jednak nie pieniądze i chęć zysku są motorem napędowym rodziców i opiekunów.
– Od wieków rodzice chcieli pokazywać swoje dzieci i dziećmi się chwalić. Chęć pokazywania pociech przez pryzmat piękna to ważny element – podkreśla Korulczyk. – Rodziców rozpiera duma, kiedy na wielkim plakacie reklamowym widzą swoje dziecko, które wygrało bitwę o miejsce w reklamie z setką innych, "gorszych dzieci" – wyjaśnia ekspert.
Należy pamiętać, że udział dzieci w reklamach jest ograniczony prawem i nie we wszystkich produkcjach dzieci mogą wystąpić. Maluch w reklamie pieluszek, przedszkolak promujący sok, dziecko w wieku szkolnym reklamujące nową serię plecaków to dopuszczalne scenariusze.
– Dziecko promujące produkty czysto dziecięce robi to zgodnie z prawem – podkreśla Korulczyk. – Problem pojawia się w momencie wykorzystania wizerunku dziecka do promocji artykułów skierowanych do osób dorosłych – wyjaśnia.
Reklamy wywołują kontrowersje
Coraz częściej dzieci reklamują nie tylko produkty przeznaczone dla nich. Pojawiają się w filmach promujących dania obiadowe, proszki do prania, samochody, leki, sprzęt TV i AGD, banki, wycieczki, a to już nie jest dopuszczalne.
– Producenci jednak radzą sobie w takich sytuacjach, dołączając do reklamy samochodu czy sprzętu telewizyjnego odpowiednie rekwizyty dziecięce, które sprawią, że występ malucha już nie będzie nielegalny – tłumaczy przedstawiciel agencji.
W ostatnim czasie w mediach duże poruszenie wywołała sesja zdjęciowa dla magazynu Vogue, w której pozowały 6-letnie modelki. Lea, Prune i Thylane zostały wystylizowane na dorosłe kobiety, ubrane w ciężką biżuterię, ekstrawaganckie ciuchy i mocny makijaż. Mimo perfekcyjnej stylizacji oraz niesamowicie klimatycznych ujęć na zdjęciach to były nadal małe dziewczynki, które zdaniem ekspertów promują seksualność wśród nieletnich.
Według wielu opinii ta kontrowersyjna sesja stanęła na granicy dobrego smaku. Dla jednych to obelga idąca w stronę świata mody, a dla innych podejrzenia o niespełnionych ambicjach rodziców.
>>> Ostre sesje 10latki. Matka chce ją chronić
Dla autora reklamy całe zamieszanie wokół sesji było sporym zdziwieniem. Jak sam stwierdził, jej celem było pokazanie "nieprzemijającej młodości w każdej kobiecie, która na zawsze zostaje małą dziewczynką".
To mit, że dzieci się przepracowują
Dziecko budzi zaufanie. To jasne. O wiele chętniej kupimy zupkę czy pieluszki, w reklamie których pojawia się uśmiechnięty bobas, niż takie, o których opowiada pan w średnim wieku albo najbardziej nawet uśmiechnięta młoda mama. Jednak czy wykorzystywanie do trwających po kilka godzin sesji zdjęciowych małych dzieci nie jest dla nich zbyt ciężką pracą?
– Praca z dzieckiem nad reklamą, która ukarze się w czasopiśmie czyli w formie zdjęcia, nie powinna przekroczyć jednorazowo 2 czy 3 godzin. Zawsze podczas pracy przy dziecku są rodzice, którzy dbają o jego komfort – podkreśla ekspert. – Inaczej to wygląda podczas produkcji spotu telewizyjnego. Na przygotowanie materiału musimy poświęcić jeden dzień zdjęciowy.
Można ostudzić niezdrowe zapędy rodziców
W przypadku dzieci, w produkcji reklam z ich udziałem rodzice stąpają po cienkiej, delikatnej linii na pograniczu tego, co wolno, a czego nie. Dziecko biorące udział w reklamie, które nie zawsze ma świadomość tego, co robi, musi czerpać z tego przyjemność. Jeżeli płacze, nie jest w stanie czegoś wykonać, wstydzi się, to nie można go za wszelką cenę zmuszać. Niestety niektórzy rodzice uciekają się do szantażu czy krzyku, chcąc za wszelką cenę spełnić swoje ambicje.
– Na takich rodziców mamy swoje sposoby – zapewnia Korulczyk. – Zapraszamy wtedy taką osobę na nagranie. Przy wszystkich prosimy, by mama czy tata zatańczyli, odpowiednio się ustawili, ale często taka propozycja spotyka się z odmową. Wtedy rodzic spuszcza z tonu i już tak bardzo nie napiera na dziecko.
Audycję prowadził Roman Czejarek.
(ah)