Każdego roku na wypłatę świadczeń chorobowych ZUS przeznacza kilka miliardów złotych. Wyniki kontroli przeprowadzanych przez pracowników ZUS pokazują, że część z tych wypłat pobierają osoby, które symulowały swoje choroby.
- Decyzję wstrzymującą wypłatę zasiłków podjęliśmy w 11% kontrolowanych chorych – mówi w rozmowie z Dorotą Matyjasik, Monika Kiełczyńska z I Oddziału ZUS w Łodzi.
Jak wynika z przeprowadzanych weryfikacji, co 10 chory w Łodzi nie choruje tylko wyłudza zwolnienia. System jaki jest w tej chwili, czyli obowiązek dostarczenia zwolnienia do pracodawcy w ciągu 7 dni od daty jego wystawienia, nie pozwala na weryfikację tych najkrócej trwających zwolnień. Problemy są też z takimi chorymi, którzy podczas choroby nie są skazani na leżenie w łóżku.
- Pracownik, który na zwolnieniu wystawionym przez lekarza, ma zalecenie, że może chodzić, jest nie do skontrolowania – mówi w Sygnałach Dnia Krzysztof Borkowski, kanclerz łódzkiej Loży Business Centre Club – Trzeba by wynająć prywatnego detektywa, który przez cały dzień sprawdzałby czy chory pracownik udał się tylko do apteki czy lekarza – dodaje z uśmiechem Borkowski.
W Polsce zwolnienia można kupić. Niektórzy pacjenci symulują choroby są też tacy, którzy podczas wizyty u lekarza mówią wprost po co przyszli. Jest też społeczne przyzwolenie, że w niektórych przypadkach życiowych wręcz naturalną sprawą jest korzystanie z lewych zwolnień.
- Jeżeli komuś potrzebne jest zwolnienie bo jedzie na pogrzeb to powinien je dostać – uważa zapytana przez Dorotę Matyjasik łodzianka.
Pracownicy ZUS są przekonani, że elektroniczna rejestracja zwolnień rozwiąże problem ich nadużywania. Pracodawcy nie są jednak takimi optymistami.
(ah)
Aby wysłuchać całej rozmowy, wystarczy kliknąć "Koniec lewych zwolnień” w boksie "Posłuchaj” w ramce po prawej stronie.