Codzienność pszczół w ulu. "Tu każdy ma swoje zadanie do wykonania"
Zakopane korkuje się od jeleni
Koronawirus nas zamknął w domach, a zwierzęta... wypuścił na ulice. Przyroda bardzo szybko zaczęła wykorzystywać zmniejszoną ludzką aktywność. - W pewnym momencie doświadczenie izolacji obejmowało ponad 4,5 mld ludzi jednocześnie. I to była oczywiście ogromna ulga dla przyrody - tłumaczy rozmówczyni Agaty Nowotnik. - Jeśli przyjmiemy, że największym zagrożeniem dla natury jest człowiek, to pandemia na jakiś czas wyłączyła nas z tej rywalizacji. Dlatego wracając do normalności, warto pamiętać, że nie jesteśmy sami. Że zwierzęta też żyją i to bardzo blisko nas - mówi.
Medytacja - relaks dla umysłu i dla ciała
Im mniej emitujemy, tym więcej widzimy
Pasażerski ruch lotniczy zmniejszył się o 80 procent, zamknęły się fabryki, na autostradach nie było ruchu. Gospodarka stanęła w pół drogi. - Ograniczenie emisji gazów cieplarnianych spowodowało, że Chińczycy w końcu mogli zobaczyć niebo - opowiada gość Czwórki. - Podobnie było w Indiach, kolejnym najludniejszym miejscu na świecie. Tam mieszkańcy wiosek mogli podziwiać Himalaje, o których istnieniu zdążyli już chyba zapomnieć - dodaje.
"Przystanek Alaska" jest wszędzie
Koniec plastikowych butelek? Czas na kompostowalne
Zmiany w przyrodzie, które są efektem pandemii, zauważalne są nie tylko w Polsce. To, co znają fani z serialu "Przystanek Alaska", można zaobserwować dziś na całym świecie. W Tajlandii odkryto największą od 20 lat liczbę gniazd z jajkami złożonymi przez samice żółwia skórzastego. W porcie w Sardynii pojawiły się delfiny. W Hiszpanii na wyludnionych ulicach miast pojawiły się: dziki, niedźwiedzie i kozice. Natomiast w San Francisco widziano kojota, a w chilijskim Santiago - pumę.
***