- Dzieje się tak, bo wszystkim się wydaje, że to jest bułka z masłem, i każdy może się tym zająć - wyjaśnia rozmówca Uli Kaczyńskiej. - Tymczasem dobry scenariusz obwarowany jest wieloma ograniczeniami. Nie wystarczy lekkie pióro i talent. Trzeba też wpisać się w pewne ramy, a to jest potwornie trudne - dodaje.
Maciej Ślesicki jest reżyserem, scenarzystą, operatorem, producentem oraz współzałożycielem Warszawskiej Szkoły Filmowej - pierwszej, i jak dotąd jedynej, w Polsce prywatnej uczelni kształcącej filmowców, która w przyszłym roku będzie obchodzić 10-lecie istnienia.
- Jestem bardzo dumny ze swoich studentów i absolwentów. Pracują w mediach, robią filmy, zajmują się branżą okołomedialną. Mają wolę tworzenia kultury i sztuki - mówi gość "EX Magazine". - Bardzo dbamy o ich rozwój i wykształcenie, bo zależy nam, by polskie kino wyszło wreszcie z zapaści. Niestety uważam, że nam świat filmowy uciekł: dawno temu i pod wieloma względami. Gdzie indziej kręci się filmy mądrzejsze i lepsze, a my potrafimy robić albo bardzo ciężkie i nieznośne dramaty, albo głupiutkie komedie. Trudno jest nam nakręcić normalny film, dla normalnych ludzi, który będzie zrozumiały dla świata. Tak jak na przykład "Rozstanie" - dodaje.
Założyciel Warszawskiej Szkoły Filmowej zdradził także, że w nadchodzącym roku akademickim na uczelni pojawi się nowy wydział: reżyseria i produkcja gier wideo: - Robimy to z dwiema największymi firmami komputerowymi; ten kierunek powstał z ich inicjatywy i na ich potrzeby - tłumaczy Maciej Ślesicki. - Ale nie będzie to typowa informatyka, bo my chcemy wykształcić ludzi, którzy będą gry kreować i wokół nich budować przemysł. Dziś to jest potężna branża, której dochody są dużo wyższe niż w świecie filmu...
kul