Tajemnicza śmierć grupy młodych studentów
Obozujący na zboczu turyści rozcięli swój namiot, wybiegli w uralską noc, zostawiając cały dobytek. Nikt nie przeżył nocy – niektórzy zmarli z powodu hipotermii, u innych znaleziono liczne obrażenia ciała, ślady krwotoku z nosa, sporych rozmiarów sińce na twarzy, złamania. Do dziś nikt nie wyjaśnił tej sprawy, a samo śledztwo z 1959 roku było równie zagadkowe, jak tragedia. W rozwiązanie sprawy sprzed lat zaangażowało się mnóstwo osób. Wiele prowadzonych po sobie śledztw w tej sprawie, pozostawiało też wiele wątpliwości. Ze wszystkimi postanowiła zmierzyć się autorka książki "Tragedia na Przełęczy..." Alice Lugen.
Akademicki wypad w góry tylko za zgodą komisji
- Wyobrażając sobie wyprawę Diatłowa musimy zapomnieć o wszystkim, co wiemy na temat współczesnej turystyki. W 1959 roku w Związku Radzieckim młodzi ludzie nie mogli ot, tak pojechać na wycieczkę. W dokumentach śledztwa sprawy możemy znaleźć projekt naukowej wyprawy na Otorten, który został złożony w akademickim klubie sportowym - opowiadała Alice Lugen.
Bez sprzętu i mapy
Młodzi ludzie otrzymali pozwolenie na wyjazd z klubu, który w tamtych czasach był instytucją nadzorującą tego rodzaju wyprawy. W ramach klubu sportowego działały sekcje turystyczne, których komisje przyznawały akredytacje, lub odrzucały takie projekty. Jeśli weryfikacja przeszła pozytywnie, grupa otrzymywała dofinansowanie, a po powrocie była zobligowana do złożenia raportu z wyprawy. - Zdarzały się sprawozdania liczące ponad sto stron - mówiła autorka.
Turystyka, jako dyscyplina sportowa
Nie było oznaczeń na szlakach, sprzętu do łączności ze światem, jednostek ratownictwa górskiego, a aktualne mapy, z których korzystali wojskowi, były utajnione. Plecaki każdego z uczestników ekspedycji ważyły po 40 kg, zrolowany namiot - 20 kg. Ochraniacze chroniące przed chłodem szyli własnym sumptem. Żaden z nich nie posiadał specjalistycznego sprzętu sportowego. - To były wyprawy z kompasem i ręcznie rysowanymi mapami. Turystyka była wtedy dyscypliną sportową nagradzaną medalami ZSRR. O taki medal walczył Igor Diatłow - komentowała.
Sprawę tajemniczej śmierci starali się wyjaśnić prokuratura, dziennikarze śledczy, ówczesne i obecne władze uczelni, członkowie rodzin zmarłych, ratownicy, a także jedyny ocalały z wyprawy, który robił to każdego dnia aż do chwili śmierci. Trzy równolegle prowadzone śledztwa nie dostarczyły żadnych satysfakcjonujących wniosków. Co tak naprawdę stało się z uczestnikami wyprawy Diatłowa? O tym opowiada autorka książki.
***
Tytuł audycji: "Faktofonia"
Prowadzi: Dominika Klimek
Gość: Alice Lugen
Data emisji: 18.05.2020
Godzina emisji: 16.09
ac/pj