Listopad - miesiąc wielkich premier w gamingu
Wszystko zaczyna się od pomysłu, który później deweloperzy starają się przenieść do wirtualnego świata, ale czasem pierwotne założenia gry, jej mechanika oraz wykonanie zostają brutalnie zweryfikowane przez graczy, testerów jak i samych twórców. Coś, co na papierze prezentowało się wręcz rewelacyjnie w praktyce okazało się nietrafionym pomysłem.
20:00 czwórka jeffrej 2021_11_07-12-17-45.mp3 Jak stworzyć grę, która stanie się hitem i dlaczego niektórym się nie udało? (Strefa gamingu/Czwórka)
- W 1982 roku pewien programista, który robił grę o E.T. - to były czasy, gdy jeden człowiek mógł zrobić całą grę - dostał miesiąc na skończenie projektu. Udało mu się, jednak efekt niekoniecznie zgodny był z oczekiwaniami odbiorców. Chodziło o to, by gra ukazała się wraz z filmem, jednak ostatecznie nie dało się w nią grać - opowiadał Tomasz Miecznikowski - A jak tłumaczył Michał Znajewski, czynników, które decydują o tym, że gra jest bardzo zła, jest wiele. - To była jedna gra, a niemal "posypała" cały rynek gamingowy - wspominał gość Czwórki. Jak tłumaczył gier, które mają ogromny potencjał i "nie mogą się nie udać, a jednak tak się stało" jest wiele. - W przypadku E.T. też tak było: świetna marka, znana historia. Gry na podstawie filmów jednak nie zawsze dobrze wypadają - podkreślał ekspert.
Gry przygodowe i strategiczne - czym zostały zastąpione?
ZOBACZ WIĘCEJ Ciekawostki, relacje, wywiady - audycja "Strefa gamingu"
Jak wyliczali goście Czwórki, kolejnym ciekawym "casem" gier, które nie "pykły", choć filmy, na podstawie których je zrobiono, były ogromnymi hitami, są "Avengersi". - Jestem wielkim fanem Marvela i całego tego uniwersum, więc na tę grę czekałem bardzo mocno - wspominał Michał Znajewski. - Historia takich gier pokazuje jednak, że problem nie polega na nieumiejętności przełożenia filmowej akcji do świata gamingu, tylko na niewłaściwym podejściu do trybu gry: czy chodzi o zabawę fabułą, rozgrywki online'owe, czy single player. To małe, a jednocześnie ogromne różnice - podkreślał ekspert.
Czytaj także:
Jedną z metod twórców gier na to, by zweryfikować, czy gra się sprawdzi na rynku jest tzw. "early acces", dosłownie oznaczający nadanie "wcześniejszego dostępu". To model finansowania gier, w którym gracz kupuje nieukończoną jeszcze produkcję. Pieniądze pozyskane ze sprzedaży gry znajdującej się we wczesnej fazie są potem najczęściej przeznaczane na ukończenie procesu jej tworzenia. - W praktyce to trochę robienie z graczy testerów - podkreślali goście Czwórki. - To smutne, ale faktycznie tak to działa. Potem okazuje się, że wiele gier pozostaje już na zawsze wyłącznie w "early accesie" i nigdy nie przechodzi do "full releasie". Tak wydarzyło się m.in. z "Seven days to die", albo "Baldur's Gate" - wyliczali. - Gracze, spragnieni konkretnych tytułów, rzucają się na nie, a deweloperom jest to na rękę.
***
Tytuł audycji: Strefa gamingu
Prowadzi: Łukasz "JeffreJ" Chmiel
Gość: Tomasz Miecznikowski (team leader Games Marketing w Gameset), Michał Znajewski (sales manager Games Marketing w Gameset)
Data emisji: 07.11.2021
Godzina emisji: 12.08
kd