"Dziewczyna z szafy" to opowieść o trójce znajomych: internetowego podrywacza Jacka, jego utalentowanego brata Tomka i nieufnej antropolog Magdy. Bodo Kox jest reżyserem i scenarzystą tego obrazu. W Czwórce opowiada o swoim filmie i inspiracjach.
- Nie zastanawiałem się nad definicją samego siebie. Najbardziej kręci mnie pisanie scenariuszy i chciałbym kiedyś móc powiedzieć o sobie, że jestem reżyserem - mówi Bodo Kox. - Aktorem nie jestem, choć miałem pewne epizody przed kamerą, ale jeszcze wtedy byłem bardzo pewny siebie. Jako aktor amator odniosłem pewne sukcesy i dostaję kilka złotych na piwo z ZASPU - dodaje.
Bodo Kox studiował dziennikarstwo, uczył się też u Roberta Glińskiego. Dziś twierdzi, że należy wykonywać zawód do którego ma się predyspozycje, ważny jest też talent.
- W zawodach artystycznych trzeba mieć talent, a ja go nie mam. Mogę się powygłupiać, ale aktorstwo to nie są wygłupy - opowiada Czwórkowy gość. - Myślę, że mam talent do wymyślania historii i do stwarzania ich na planie. Być może mam talent do reżyserii i pisania scenariuszy.
Swój pseudonim artystyczny Bodo Kox przyjął, gdy zamierzał zostać gwiazdą rocka. Niestety okazało się, że nie umie śpiewać, co bardzo utrudniło mu karierę w tej branży.
- Jestem leniwym człowiekiem, ale jak już się za coś biorę, to chciałbym doprowadzić do takiego momentu, żebym poczuł jakąś satysfakcję, albo totalną porażkę, żeby więcej tego nie robić - wyjaśnia.
Film "Dziewczyna z szafy" zbiera wiele pozytywnych recenzji, a już 14 czerwca wchodzi do kin. Bodo Kox zdradza, że najwięcej inspiracji do swojej twórczości czerpie z muzyki, której słucha. Czego słuchał pisząc scenariusz i pracując nad "Dziewczyną z szafy" a także jak się zarabia na offie dowiesz się słuchając załączonej rozmowy Uli Kaczyńskiej z Bodo Koxem w "Ex Magazine".
(pj)