Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Martin Ruszkiewicz 11.09.2012

Amerykańskie akta ws. Katynia. "Sensacji nie ma"

Opublikowane w USA dokumenty na temat Katynia w większości znane były historykom - powiedziała Polskiemu Radiu mieszkająca w Nowym Jorku badaczka zbrodni katyńskiej Krystyna Piórkowska.
Amerykańskie akta ws. Katynia. Sensacji nie maarchives.gov
Posłuchaj
  • Mieszkająca w Nowym Jorku badaczka zbrodni katyńskiej Krystyna Piórkowska w rozmowie z Polskim Radiem
  • Amerykański historyk Allen Paul powiedział Polskiemu Radiu, że większość dokumentów była znana historykom
  • Wicedyrektor Muzeum Historii II Wojny, profesor Piotr Majewski
Czytaj także

Zobacz serwis specjalny: KATYŃ>>>

W poniedziałek amerykański rząd udostępnił opinii publicznej całość materiałów na temat Katynia jakie posiada w swoich archiwach. - Chodzi przede wszystkim o odtajnione rzeczy, których nie ma tak wiele. Jednak z opublikowanych dokumentów wynika wyraźnie, że rządy Stanów Zjednoczonych i Anglii wiedziały już w lecie 1943 o prawdzie katyńskiej - i to od własnych obywateli - zaznaczyła Piórkowska.

Według działaczki Stowarzyszenia Rodzin Katyńskich opublikowane materiały potwierdzają jej wcześniejszą tezę, że jeńcy amerykańscy i brytyjscy, zawiezieni przez Niemców do Katynia, pisali do władz w Waszyngtonie i Londynie o odkryciu tam masowych grobów polskich oficerów.

Wśród dokumentów, które zniknęły po wojnie, miał być raport pułkownika Johna Van Vlieta. Krystyna Piórkowska podkreśla, że wobec takiego stanu rzeczy należy zabiegać o odtajnienie archiwum dowódcy pułkownika Vileta - generała Johna Collinsa. Do niego musiał bowiem trafić raport Vileta po jego wyjściu z obozu jeńców. Zdaniem badaczki należy zadać sobie pytanie dlaczego generał nie wystąpił przed komisją śledczą Kongresu, która w latach 1951 - 52 badała sprawę Katynia. Krystyna Piórkowska sugeruje, że mogło chodzić o ochronę amerykańskich jeńców w Korei, którzy również wysyłali do Waszyngtonu zaszyfrowane raporty.

Badaczka wyraziła nadzieję, że śladem Amerykanów pójdzie teraz Wielka Brytania, odtajniając i publikując swoje materiały dotyczące Katynia i wiedzy rządu w Londynie na ten temat.

Wszystko już wiedzieliśmy

- Nie sądzę, by te dokumenty specjalnie zmieniły nasze ogólne rozumienie polityki amerykańskiej w sprawie Katynia. Potwierdzają one zasadniczo to, co wiemy, że wielu przedstawicieli rządów USA i Wielkiej Brytanii wcześnie wiedziało, że to ZSRR jest za ten mord odpowiedzialny - powiedział z kolei znany historyk dziejów najnowszych z Uniwersytetu Harvarda, profesor Mark Kramer.

- Dokumenty pokazują wewnętrzne dyskusje i spory w rządzie amerykańskim czy powinno się ujawnić prawdę w czasie wojny. Jest tego więcej niż się spodziewałem. Byli ludzie - nie wyżsi funkcjonariusze, tylko urzędnicy Departamentu Stanu i naszej ambasady w Moskwie - którzy chcieli powiedzieć to, co wszyscy wiedzieli. Roosevelt nie był jednak do tego skłonny. Ale nie jest to nic nowego - dodał.

Kramer zwrócił jednak uwagę, że z dokumentów wynika, że rządy USA aż do rozpadu ZSRR w 1991 r. wzbraniały się przed oficjalnym uznaniem sowieckiej odpowiedzialności za Katyń.

- W 1992 r. jeden z działaczy Polonii amerykańskiej napisał do administracji prezydenta George'a W.H.Busha w sprawie Katynia. Urzędnik Departamentu Stanu odpowiedział mu, że aż do przyznania w kwietniu 1990 r. przez rząd ZSRR, że to Stalin odpowiada za Katyń, władze amerykańskie "nie miały wystarczających informacji" na ten temat. Jak można było tak mówić, skoro prawda była znana już ponad 40 lat wcześniej? - zapytał retorycznie profesor.

Wiele wątpliwości

Bardziej surową ocenę postawy władz amerykańskich wystawił Allen Paul, amerykański dziennikarz i pisarz, autor bestselleru o Katyniu, wydanego w Polsce w 2007 r.

- Nowo odtajnione dokumenty pozostawiają niewiele wątpliwości, że rząd amerykański był poinformowany przez niezawodne źródło na długo przed końcem II wojny światowej, że Rosjanie zamordowali tysiące polskich oficerów w lesie katyńskim. Źródłem tym był płk Van Vliet - powiedział Paul na konferencji z okazji publikacji dokumentów w poniedziałek na Kapitolu.

Według Paula, raport Van Vlieta dotarł "do samej góry, czyli z Departamentu Wojny do samego prezydenta F.D.Roosevelta".

IAR, PAP, mr