Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 07.06.2010

Biskup: rząd straci na powodzi

Politolog uważa, że zadziała w tym przypadku mechanizm odpowiedzialności

Na powodzi straci przede wszystkim rząd - Bartłomiej Biskup, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego uważa, że zadziała w tym przypadku tzw. mechanizm odpowiedzialności.

Według eksperta temat powodzi, która od kilku tygodni nęka Polskę - przewija się w programie większości kandydatów na prezydenta. Tak będzie i później - podczas kampanii przed wyborami samorządowymi - tłumaczył gość Jedynki.

W tym przypadku na powodzi mogą stracić kandydaci powiązani z ekipą rządową. To ich ludzie będą oskarżać o to, że nic nie zrobiono podczas powodzi. Z kolei kandydaci związani z opozycją będą oskarżać i to oni mogą zyskać poparcie niektórych wyborców, szczególnie powodzian.

Bartłomiej Biskup jest zdania, że powódź wpłynie także na frekwencję w wyborach prezydenckich. Państwowa Komisja Wyborcza rozważa przeniesienie niektórych lokali.

Ludzie, którzy w powodzi stracili wszystko i nie będą mogli dotrzeć do punktu wyborczego, po prostu nie pójdą na wybory. - Oni mają teraz inne kłopoty - martwią się o to, gdzie spać i co jeść. Wybory prezydenckie to będzie ostatnia rzecz, o jakiej pomyślą - kończy politolog.

Według gościa Jedynki ostatnie dni przed wyborami prezydenckimi nie przyniosą istotnych zmian w sondażach. - Wahania mogą wystąpić głównie u kandydatów, którzy posiadają małe poparcie - mówi. W przypadku Bronisława Komorowskiego i Jarosława Kaczyńskiego raczej nie będzie wielkich zmian - powiedział Bartłomiej Biskup.

*

  • Przemysław Szubartowicz: Dr Bartłomiej Biskup, politolog, Uniwersytet Warszawski.

    Dr Bartłomiej Biskup: Dzień dobry.

    P.S.: No właśnie, tak sobie rozmawialiśmy, czy jest tak kampania, czy nie ma tej kampanii wyborczej tak naprawdę. Na początek może zacytuję sondaż Instytutu Badania Opinii Homo Homini dla Polskiego Radia z piątku z 4 czerwca: Bronisław Komorowski 46,5%, Jarosław Kaczyński 32,4%, Grzegorz Napieralski 6,1%, Waldemar Pawlak 4,4%, Andrzej Olechowski 2,2%, pozostali kandydaci nie przekraczają progu 2%, jeśli taki próg w wyborach prezydenckich ma jakiekolwiek znaczenie. No właśnie, a kampania toczy się na wałach powodziowych, czy nie?

    B.B.: Trochę na wałach, a trochę nie, to znaczy jest kampania, nie można powiedzieć, że jej nie ma, ale jest ona wyjątkowa, specyficzna. I te dwa czynniki na siebie się nałożyły: po pierwsze tragedia smoleńska, po drugie właśnie powódź. One przesądzają o tym, że ta kampania jest nieklasyczna, nienaturalna, nie obserwujemy tego, do czego byliśmy przyzwyczajeni przez ostatnie lata. Więc dlatego wiele osób mówi, że nie ma tej kampanii. Ona troszkę inaczej się toczy, ale ostatnie dni to była taka dynamika tej kampanii, bo powódź spowodowała też dosyć takie ostre reakcje polityków. Znaczy ostre, jeżeli można w ogóle mówić o jakimś ostrzu kampanii. To znaczy Jarosław Kaczyński, który skrytykował rząd, Donald Tusk, który mu się odciął. Ale też dzisiaj obejrzałem bezpłatne audycje wyborcze w telewizji publicznej rano i wszyscy, prawie wszyscy kandydaci z wyjątkiem chyba trzech odwołują się do powodzi i ich programy wyborcze właśnie traktują o powodzi.

    P.S.: No tak, Jarosław Kaczyński mówi, że tak naprawdę do decyzji premiera Donald Tuska należy, czy wprowadzić stan wyjątkowy, czy nie wprowadzać stanu klęski żywiołowej, bo to o to chodzi, natomiast politycy mam wrażenie właśnie na tych wałach powodziowych próbują, jedni mówią, że właśnie nie ma co robić kampanii, inni mówią, że się robi. Ale jest też pytanie: co z wyborami samorządowymi? Bo prezydenckie wyglądają lada chwila, ale są samorządowe i tam dopiero może się okazać, czy ta powódź, czy reagowanie na tę powódź jakiekolwiek będzie miało efekty.

    B.B.: No i tam się na pewno okaże. I tu myślę, że stoczą walkę samorządy z rządem, taką wizerunkową walkę oczywiście. Bo niektórzy politycy, czyli związani z dzisiejszą koalicją rządową, którzy będą kandydować przecież w wyborach samorządowych, będą mówili, że rząd zrobił wszystko, pomoc była dostateczna i tak dalej, wiele było tej pomocy, natomiast ich konkurenci będą mówić: zostawieni zostaliśmy sami sobie i rząd nic nie zrobił, prawda? I myślę, że to będzie pewnie jeden z głównych motywów kampanii samorządowej, dlatego że te fale powodziowe, które się teraz przetaczają, one te trwałe skutki zostawią właśnie w lipcu, w sierpniu, wrześniu i tak dalej, ludzie będą bardzo długo się z tego odbudowywać.

    P.S.: Ale kto na tym może stracić, jeśli chodzi o politykę? Rząd, władza, Platforma Obywatelska czy opozycja, która próbuje tam też swoje pięć groszy wrzucić?

    B.B.: Myślę, że przede wszystkim rząd, dlatego że to jest naturalny mechanizm odpowiedzialności, to znaczy... czy składania tej odpowiedzialności, zawsze się to na rząd ceduje tę odpowiedzialność, opinia publiczna to robi niezależnie oczywiście od podstaw. To przede wszystkim rząd, w niektórych przypadkach lokalni politycy, bo czasami jest opinia, że burmistrz sobie nie poradził, wójt sobie nie poradził...

    P.S.: Ale to premier już powiedział: „Nie ja wam wybierałem burmistrza”.

    B.B.: A, premier powiedział, dlatego że premier wie dokładnie o tym, że to na rządzie się skupi ta powódź i premier próbował minimalizować straty (...)

    P.S.: Tylko jest pytanie: czy władze samorządowe nie są też z Platformy Obywatelskiej w niektórych miejscach?

    B.B.: Też są, też są. Więc widzimy, tak? Premier na pewno o wójcie mówił nie tam, gdzie Platforma Obywatelska miała swojego wójta. Zresztą wójtów Platforma ma mało akurat. Więc to będzie też rozgrywane w kampanii samorządowej, zdecydowanie.

    P.S.: Czyli powódź rozgrywana. Ale jest jeszcze inny element tej kampanii, mianowicie debata, to znaczy ciągłe nawoływanie dwóch kandydatów do debaty, kandydatów, którzy nie chcą brać udziału w innych debatach. My tutaj w Polskim Radiu zorganizowaliśmy w zeszłym tygodniu debaty prezydenckie, debaty kandydatów popieranych przez partie parlamentarne i kandydatów pozaparlamentarnych tak w cudzysłowie. No i nie zjawili się ani Bronisław Komorowski, ani Jarosław Kaczyński, pewnie zatrzymani innymi obowiązkami. No ale to też gra jest między tymi dwoma właśnie kandydatami, czy się spotkają, czy się nie spotkają.

    B.B.: Zdecydowanie. Najwięcej na debatach mogą zyskać mniejsi kandydaci, natomiast ponieważ Komorowski i Kaczyński mają bardzo wysokie poparcie społeczne, oni mogą tracić, znaczy prawie że wyłącznie tracić, ale to już na pewno dotyczy Komorowskiego, który moim zdaniem jednoznacznie powiedział, że już żadnych debat nie będzie, bo on mógłby na każdej debacie więcej stracić niż zyskać. W przypadku Kaczyńskiego tak jest połowicznie, bo chce debaty telewizyjnej, nie przyszedł na przykład na radiową, więc to jest kandydat, który jeszcze coś tam ewentualnie może zyskać, zwłaszcza że na przykład Komorowski popełnia trochę gaf, lapsusów, coś mu się tam zdarzy, że mu się coś wymknie...

    P.S.: Że nie jest gotowy do debaty z Jarosławem Kaczyńskim?

    B.B.: Nie, skoro nie był gotowy w pełni do debaty z Sikorskim, a ona była zupełnie reżyserowana, w związku z tym taka debata na żywo z dziennikarzami, którzy zadają pytania, na pewno by była dla niego trudniejsza. Ale tak czy siak, czy by był gotowy, czy nie, to właśnie musiał przeprowadzić kalkulację, co mu się bardziej opłaca. Jemu się bardziej opłaca nie wchodzić w debaty, bo może stracić. A nie może już więcej zyskać, bo jego poparcie jest już moim zdaniem na granicy w tej chwili możliwości.

    P.S.: A czy sądzi pan, że coś się może jeszcze takiego wydarzyć do wyborów, że zmieni się rozstawienie czy też właśnie poparcie dla kandydatów, że jednak nie będzie tak, że Bronisław Komorowski będzie miał 46,5%?

    B.B.: Nie wiem, znaczy jeżeli chodzi o wielkie liczby, to myślę, że nie, natomiast oczywiście mniejsi kandydaci mogą próbować odrabiać straty troszeczkę, ale to już jest mało czasu, a do tego Grzegorz Napieralski już to zrobił.

    P.S.: A Grzegorz Napieralski, o którym się mówi, że nagle zyskał, że w różnych sondażach ma tam do 9%?

    B.B.: Oczywiście. I on dorównuje... To jest pierwszorzędny cel myślę dla niego, żeby dorównać do poparcia SLD, do twardego elektoratu SLD i wydaje się, że już jest blisko tego celu. I Grzegorz Napieralski rzeczywiście zyskał. Ważna będzie różnica między Kaczyńskim a Komorowskim i tu się coś może pozmieniać jeszcze. No i na przykład taki Andrzej Olechowski, który był przecież „czarnym koniem”, miał być „czarnym koniem” wyborów, teraz 2%. To jest dla niego druzgocąco małe poparcie, dlatego że on w tej chwili się jakby już, nie wiem, niczym nie wyróżnia czy nie ma jakiejś kampanii, która by go jakoś wyróżniała. Więc coś jeszcze dla każdego kandydata... każdy o co innego walczy. Powiedzmy dla Marka Jurka 3% to by było dużo, bo może to by była szansa na wprowadzenie partii do progu subwencyjnego, niekoniecznie do sejmu, ale do bycia w subwencji.

    P.S.: Marek Jurek ma 0,4%.

    B.B.: No właśnie, w tej chwili. Jeżeliby uzyskał trzy, to byłby wielki sukces. Jakieś tam szanse na to ma, nie powiem, że duże.

    P.S.: Jeszcze jedna kwestia, kwestia frekwencji. Myśli pan, że powódź tej frekwencji nie obniży, ta sytuacja na tych terenach, które jednak przeżywają tam ogromną tragedię?

    B.B.: Na pewno obniży, na pewno obniży, dlatego że już Państwowa Komisja Wyborcza mówi, że będą te lokale gdzieś przenoszone. A jak przenoszone, to trzeba by wybierać zaświadczenia. To zabiera czas. Ludzie tam nie myślą o zaświadczeniach wyborczych, tylko o tym, jak się utrzymać, jak zdobyć żywność, jak wyremontować dom i tak dalej, mają zupełnie inne problemy. To będzie ich ostatni problem, żeby iść i głosować, zwłaszcza jeżeli nie będą mogli tego zrobić fizycznie, dojść do tego lokalu. Ale ta powódź jest na południu Polski głównie, na Lubelszczyźnie, Mazowsze też. Bardziej będzie to szkodzić elektoratom tradycyjnie prawicowo-katolickim, narodowym czy tradycyjnie elektoratowi PiS-u, jeżeli chodzi o frekwencję, niż na przykład Platformie Obywatelskiej w tej chwili. Tak że z tą frekwencją przez powódź może być różnie. Wydawało się, że ona będzie dobra, czyli około 50% to by było już bardzo dużo, czterdziestu pięciu nawet, ale przez tę powódź może być ona niższa, chociaż na przykład jest masowe w tej chwili zjawisko, czyli dosyć duże zjawisko wybierania zaświadczeń o prawie do głosowania. Ja sam dzisiaj spędziłem godzinę na przykład w kolejce po takie zaświadczenie, więc...

    P.S.: To godzinę trzeba spędzić w kolejce, żeby dostać zaświadczenie?

    B.B.: W Warszawie. A kto będzie miał czas w Sandomierzu na to, żeby spędzić godzinę? No, może tam jest krócej. Na pewno niewiele osób.

    P.S.: No tak, w Sandomierzu nieco inne teraz myśli pewnie chodzą po głowie.

    Red. Popłudniówki: No, chodzą, chodzą, rozmawialiśmy z Radomirem Czarneckim, naszym specjalnym wysłannikiem – tam w tej chwili najważniejsze jest, by obronić hutę szkła, która daje miejsca pracy 2 tysiącom (...)

    B.B.: Zdecydowanie. To jest być albo nie być tego miasta i okolic.

    P.S.: Dr Bartłomiej Biskup, politolog, Uniwersytet Warszawski. Bardzo dziękuję.

    B.B.: Dziękuję.

    (J.M.)