Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 20.05.2010

Ludzie zostali pozostawieni sami sobie

Kandydat na prezydenta zarzuca rządowi, że nie wspiera ludzi w walce z powodzią.

Postuluje wprowadzenie stanu klęski żywiołowej i odłożenie wyborów, gdyż w obecnej sytuacji nikt nie ma głowy do głosowania.

Bogusław Ziętek, szef Polskiej Partii Pracy i związku zawodowego Solidarność 80, powiedział w "Sygnałach Dnia", że nie prowadzi kampanii wyborczej, ale całe dnie spędza na wałach i pomaga ratować różne miejscowości przed zalaniem. - Tam gdzie byłem nigdzie nie było przedstawicieli władz. Ludzie zostali zostawieni sami sobie - twierdzi Ziętek.

Według Bogusława Ziętka, który odwiedził zalane tereny, w wielu miejscach dotknietych powodzią nie ma ani państwa, ani samorządów, które by skutecznie walczyły z żywiołem.
Bogusław Ziętek powiedział, że nie myśli o wycofaniu się z wyborów, w sytuacji, gdy decyzja o ich przełożeniu jest w rękach premiera.

Sztab wyborczy Bogusława Ziętka przekazał 10 tysięcy złotych na rzecz powodzian z Przyborowa na Żywiecczyźnie. Kandydat na prezydenta zaapelował także do swoich zwolenników, którzy chcą go wesprzeć finansowo, o przekazywanie pieniędzy na wsparcie powodzian.

Kandydat na prezydenta uważa, że wybory prezydenckie powinny zostać przełożone. Bo w sytuacji zagrożenia powodzią nikt nie myśli o wyborach, a o ratowaniu życia i dobytku.

Bogusław Ziętek ujawnia w "Sygnałach Dnia" swój majątek, który szacuje na 350 tysięcy złotych, przy zadłużeniu ok. 200 tysięcy. Ma dwa samochody 4- i 12-letni, dwa mieszkania własnościowe i kilka działek. Oszczędności nie ma, bo przekazał je na pomoc dla powodzian. Przy okazji kandyat zaprzecza, że nie chce ujawnić majątku. Twierdzi, że dziennikarze jednej z telewizji zatelefonowali do niego, kiedy był z łopatą na wałach i nie mógł z nimi rozmawiać. Ze swojego majątku nie robi tajemnicy.

(ag)

*

  • Krzysztof Grzesiowski: Przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego „Sierpień 80”, przewodniczący Polskiej Partii Pracy i kandydat na prezydenta Rzeczpospolitej Bogusław Ziętek, nasz gość. Dzień dobry, witamy w Sygnałach.

    Bogusław Ziętek: Dzień dobry panom, dzień dobry państwu.

    K.G.: Jak pan zamierza prowadzić kampanię wtedy, kiedy mamy klęskę żywiołową spowodowaną powodzią?

    B.Z.: Panie redaktorze, rzeczywiście ta kampania praktycznie nie istnieje. Moi ludzie, ludzie z mojego sztabu, mojego komitetu wyborczego, podobnie jak tysiące moich rodaków na południu kraju, w tej chwili walczą z powodzią, pomagają, układają worki z piaskiem. Ja sam byłem wczoraj w jednym z takich miejsc. I rzeczywiście w tych okolicznościach, kiedy zagrożone jest życie ludzkie, dobytek tych ludzi ich całego życia, nie ma co mówić o kampanii wyborczej.

    K.G.: No tak, ale wyborach musimy mówić, bo te równo za miesiąc.

    B.Z.: No, niestety tak. Myślę, że w tej sprawie powinna być podjęta jednak inna decyzja.

    K.G.: To znaczy?

    B.Z.: To znaczy powinien być ogłoszony stan klęski żywiołowej, bo życie ludzkie jest ważniejsze niż wybory. Ja byłem w bardzo wielu miejscach, które są zagrożone powodzią, gdzie ten dramat powodzi trwa, i chcę panu powiedzieć, że w bardzo wielu miejscach ludzie tam są pozostawieni sami sobie, tam państwo nie istnieje, tam nie istnieje samorząd, tam ludzie sami walczą z tym wielkim żywiołem za własne pieniądze, a to jest ważne, ponieważ to oznacza setki samochodów, spychaczy, które trzeba uruchomić, tam nie ma samorządu, tam nie ma państwa. I oczywiście można błyskotliwie powiedzieć...

    K.G.: Znaczy samorząd i państwo są, tylko jakby ich w tym momencie zabrakło, tak pan twierdzi.

    B.Z.: Nie istnieje, nie istnieje. Ja byłem w Przyborowie, ludzie z mojego sztabu byli w Przyborowie i byliśmy tam pierwszymi, którzy dotarli z jakąkolwiek pomocą. Wczoraj byłem na wałach w Przyszowicach i tam nie ma nikogo oprócz mieszkańców, którzy walczą z całym tym żywiołem. Można oczywiście błyskotliwie powiedzieć, że ja wam wójta nie wybierałem, tylko że niestety w tych miejscach nie ma ani państwa, ani samorządu i ci ludzie są pozostawieni sami sobie.

    K.G.: No tak, ale gdyby wprowadzić stan klęski żywiołowej, no to ma pan świadomość, że rodzi się duży problem prawny.

    B.Z.: Ja mam świadomość tego...

    K.G.: Przesunięcie wyborów...

    B.Z.: ...że w tej chwili tysiące ludzi, naprawdę tysiące ludzi w południowej Polsce, w województwach śląskim, opolskim, podkarpackim, Małopolsce, w województwie świętokrzyskim absolutnie nie myśli o żadnych wyborach, że oni w ogóle na ten temat nie mają ani czasu, ani ochoty. Oni są w stanie zagrożenia nie tylko życia, ale również całego swojego dobytku. Ci ludzie po prostu ratują to, co mogą. I tak jak powiedziałem, nawet w moim praktycznym wydaniu ta kampania przestała istnieć, dlatego że większość ludzi z mojego sztabu, większość moich kolegów, którzy mogliby się angażować w tę kampanię i słusznie w tej chwili jest na wałach.

    K.G.: Ale nie myśli pan o wycofaniu się w tej sytuacji.

    B.Z.: Nie myślę o wycofaniu się, bo to byłoby niepoważne w momencie, w którym nie zostanie podjęta decyzja o przesunięciu tych wyborów. Ta decyzja jest w rękach premiera.

    K.G.: Pana sztab wyborczy przekazał 10 tysięcy złotych na rzecz osób poszkodowanych przez powódź. Zresztą zdaje się nawet zasugerował pan, by nie wpłacać na pana kampanię wyborczą, jeśli ktoś miałby taką wolę i taką ochotę, tylko przekazywać pieniądze właśnie na rzecz osób poszkodowanych.

    B.Z.: We wtorek właśnie ludzie z mojego sztabu wyborczego byli w Przyborowie, to jest gmina Jeleśnia, i tam przekazali te 10 tysięcy złotych. Tak jak powiedziałem, była to pierwsza pomoc, jaka tam dotarła, a ta gmina w powiecie żywieckim to jedna z najbardziej poszkodowanych gmin w tej powodzi. Ja zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że te 10 tysięcy złotych to są bardzo niewielkie pieniądze, ale dla mnie, dla mojego sztabu wyborczego to są środki ogromne, ponad 10%, grubo ponad 10% tego budżetu, który zaplanowaliśmy na tę kampanię wyborczą. Ja zaapelowałem również o to, żeby nie wpłacać pieniędzy na konto mojego komitetu wyborczego. Ci, którzy chcieliby mnie ewentualnie wesprzeć w taki sposób, żeby absolutnie tego nie robić, tylko te pieniądze przekazać powodzianom. Od dnia wczorajszego uruchomiliśmy też specjalny telefon, pod którym nasz prawnik będzie udzielał porad i pomocy wszystkim tym ludziom, którzy są poszkodowani, a będą musieli starać się o swoje odszkodowanie. Tak że my naprawdę staramy się w tych okolicznościach robić co możemy, dlatego że nie ma w tej chwili ważniejszej rzeczy niż ratowanie życia ludzkiego i dorobku tych ludzi.

    K.G.: Z tego, co pan mówi, to pański budżet wyborczy to w graniach 100 tysięcy złotych tak plus minus.

    B.Z.: To jest górna granica – od 50 do 100 tysięcy złotych planowaliśmy wydać na tę kampanię wyborczą.

    K.G.: To jakie pan ma szanse w starciu z kilkunastoma milionami złotych. Takimi kwotami dysponują najpoważniejsi kandydaci.

    B.Z.: To jest świetne pytanie, panie redaktorze. Ja je odwrócę to pytanie. Niech mi pan powie, jak to jest, że człowiek, który pełni dwie najważniejsze funkcje w państwie, jest marszałkiem sejmu, obecnie wypełnia obowiązki prezydenta, praktycznie nie wychodzi z mediów, otwiera muzea, różne takie imprezy organizuje, ten człowiek po to, żeby przekonać do siebie moich rodaków, musi wydać jeszcze na kampanię 15 milionów złotych. Skąd to się bierze?

    K.G.: No, skoro jego partia dysponuje taką kwotą, takimi funduszami, no to może to robić.

    B.Z.: To jest ta sama partia, która kiedyś powiedziała, że nigdy nie weźmie budżetowych pieniędzy na swoje finansowanie, a dzisiaj ma 70 milionów złotych na koncie.

    K.G.: Inne partie też mają wielomilionowe kwoty.

    B.Z.: Zgadza się.

    K.G.: A kiedy przygląda się pan sondażom i szuka swojego nazwiska, to nie rodzi się w panu takie oto pytanie, że może to nie ma sensu to moje kandydowanie?

    B.Z.: Nie, nie rodzi się. Ja mam głęboki szacunek dla moich rodaków, wiem, że 30 milionów z nich jest uprawnionych do głosowania, mam nadzieję, że większość z nich z tego prawa głosu skorzysta, bo to jest jedyny dzień, w którym głos każdego liczy się tak samo bez względu na to, czy jest robotnikiem, czy profesorem, i będę czekał z pokorą na wynik tych wyborów.

    K.G.: Wróćmy jeszcze na chwilę do pieniędzy – dlaczego nie ujawnia pan swojego stanu majątkowego?

    B.Z.: Panie redaktorze, to też jest wielkie nieporozumienie. Otóż wczoraj dziennikarze TVN zadzwonili do mnie, prosząc o to, żebym przesłał oświadczenie majątkowe. Usiłowałem im wytłumaczyć, że właśnie jestem na wałach, sypię łopatą piach do worków i łopatą tego oświadczenia majątkowego nie jestem w stanie wypełnić, natomiast jeżeli mają ochotę, to niech przyjadą, bo łopat i piachu jest dużo, a każda para rąk do pracy się przyda. Otóż ja do tej pory nie miałem obowiązku składania oświadczenia majątkowego, ale też nie robię z tego żadnej tajemnicy. Jeżeli pan zechce, to...

    K.G.: Akurat nie jesteśmy teraz na wałach, więc może pan podać tę informację.

    B.Z.: ...to chętnie się wypowiadam ze swojego majątku, bardzo proszę – dwunastoletni samochód, przebieg około 200 tysięcy kilometrów, wartość myślę od 5 do 8 tysięcy złotych, jeżeli ktoś jest miłośnikiem starych samochodów, drugi, nowszy, czteroletni o wartości 40 tysięcy złotych, mieszkania dwa własnościowe w blokach spółdzielczych popeerelowskich, jedno o wartości około 120 tysięcy złotych, drugie o wartości około 40 tysięcy złotych, trzy działki łącznie o wartości około 150 tysięcy złotych. Razem szacuję mój majątek na około 350 tysięcy złotych przy obecnym zadłużeniu kredytowym na poziomie około 250 tysięcy złotych. Oszczędności nie posiadam, bo przekazałem na powodzian.

    K.G.: No i mamy sprawę załatwioną. Czy... Oczywiście może pan uznać to pytanie za niedelikatne, godzące w pana dobra, ale czy pan jest osobą wierzącą?

    B.Z.: Nie, jestem bezbożnikiem.

    K.G.: Pytam o to dlatego, że w pewnej ankiecie na pytanie: „Czy państwo powinno refundować in vitro?” odpowiedział pan, że tak, a tymczasem dowiadujemy się oto, że zdaniem Rady Episkopatu ds. Rodziny każdy, kto popiera zapłodnienie in vitro, nie może przystępować do komunii świętej, stąd moje pytanie.

    B.Z.: Nie obchodzi mnie stanowisko biskupów w tej sprawie, obchodzi mnie dramat tych ludzi, którzy przeżywają niemożność posiadania dzieci.

    K.G.: Uprawnienia prezydenta to nie tylko weto, to prawda. Jest jeszcze inicjatywa ustawodawcza. Gdyby tak się stało, że zostałby pan wybrany na urząd prezydenta, pana pierwsza inicjatywa ustawodawcza to...?

    B.Z.: To ustawa, która zmieni warunki pracy blisko pięciu milionów ludzi, którzy są zatrudnieni na tzw. umowach śmieciowych, na umowach....

    K.G.: Pozakodeksowych.

    B.Z.: ...pozakodeksowych, tak jest. To są umowy zlecenia, umowy cywilnoprawne, ale także umowy na czas określony, które nie są umowami na czas określony, bo trwają 10 lat. To są ludzie, którzy są zatrudnieni na fikcyjnym samozatrudnieniu. Ci ludzie nie mają żadnych praw – nie mają prawa do urlopu, nie mają prawa do chorobowego, zabezpieczenia emerytalnego, oni nie są objęci układami zbiorowymi pracy. Powtarzam: to jest 5 milionów ludzi, głównie ludzie młodzi w ten sposób są wykorzystywani. I pierwsza inicjatywa ustawodawcza, jaką bym zgłosił, to dotyczyłaby właśnie tych ludzi, żeby zmienić ich sytuację, żeby mieli możliwość zatrudnienia na umowy stałe kodeksowe.

    K.G.: No to znają już państwo, nasi słuchacze, ewentualną pierwszą inicjatywę naszego gościa. Bogusław Ziętek, kandydat na prezydenta Rzeczpospolitej, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego „Sierpień 80” i lider Polskiej Partii Pracy, nasz gość. Dziękujemy za wizytę i za rozmowę.

    B.Z.: Dziękuję uprzejmie.

    (J.M.)