Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 20.05.2010

Kampania wyborcza w cieniu powodzi

Bronisław Komorowski nie odwiedza zalanych terenów jako kandydat, ale jako p.o. prezydenta.

Trudno prowadzić kampanię wyborczą, kiedy woda zalewa niemal pół Polski. Dlatego Bronisław Komorowski, zamiast prowadzić kampanię, wykonuje podwójne obowiązki marszałka Sejmu i prezydenta.

Poseł PO Rafał Grupiński zapewnia, że Bronisław Komorowski nie odwiedza zalanych terenów jako kandydat, ale jako p.o. prezydenta. Jest to normalne, że p.o prezydenta interesuje się tym, co dzieje sie na zalanych terenach. Grupiński jest przekonany, że powódź będzie głównym tematem obrad Rady Bezpieczeństwa Narodowego, która zbiera się dziś.

Zdaniem posła, który jest również w sztabie wyborczym Bronisława Komorowskiego, kampania musi zostać stonowana.

Platforma ledwo kampanię zaczęła już ją wycisza. - Ostatnio mamy w Polsce dużo stanów nadzwyczajnych - zauważa sztabowiec. Zaś kampania, zapowiadana jako krótka, będzie jeszcze krótsza.

(ag)

*

  • Zuzanna Dąbrowska: Moim gościem jest poseł Rafał Grupiński, Platforma Obywatelska, sztabowiec.

    Rafał Grupiński: Dzień dobry, dzień dobry państwu.

    Z.D.: Zacznijmy może od tego, co wszystkich nas najbardziej porusza, czyli od powodzi. Dzisiaj zbierze się na pierwszym posiedzeniu, takim inauguracyjnym, Rada Bezpieczeństwa Narodowego. Czy sądzi pan, że powódź powinna być głównym tematem obrad Rady?

    R.G.: Tak, jestem przekonany, że to będzie dzisiaj główny temat obrad. Dzisiaj marszałek Bronisław Komorowski będzie wręczał nominacje członkom Rady Bezpieczeństwa Narodowego i zapewne ten temat, z tego, co wiem, będzie tym tematem zasadniczym.

    Z.D.: Marszałek występuje w tej sytuacji w roli osoby wykonującej obowiązki prezydenta. Ma jeszcze na głowie kierowanie sejmem, no i robienie kampanii w wyborach prezydenckich. Jak robić kampanię, kiedy sama ona w sobie jest nadzwyczajna, spowodowana śmiercią głowy państwa po strasznej katastrofie, a do tego jeszcze pół kraju jest zalane. Czy to jest w ogóle możliwe, żeby coś panować w sztabie wyborczym, żeby jakąś strategię opracować?

    R.G.: To jest na pewno niezwykle trudne, bo to jest kwestia nie tylko planowania, które się oczywiście rozsypuje przez tego rodzaju wydarzenia, jak klęska powodzi z dnia na dzień, ale to jest także kwestia pewnej wrażliwości na sytuację bardzo ciężką dla wielu ludzi, ciężką społecznie. To nie jest czas dobry do tego, żeby w kampanii przedstawiać jakiekolwiek fajerwerki, prawda? To jest czas zupełnie inny, wobec tego ta kampania musi zostać wytonowana, wyhamowana, a marszałek Komorowski ma zbyt wiele obowiązków w tej chwili jako głowa państwa, żeby na kampanii się skupiać. Tak że można powiedzieć, że ledwo tę kampanię zaczęliśmy jakiś czas temu, na nowo w pewnym sensie, jesteśmy ograniczani przez sytuację. Stanów nadzwyczajnych ostatnio w Polsce mamy naprawdę aż nadto, ale musimy im sprostać.

    Z.D.: No a takie obrazki kandydatów na terenach ogarniętych powodzią – marszałek w kaloszach, przyzna –, bardzo pięknych, czy to jednak nie jest trochę kampania?

    R.G.: To jest problem, na który prawdopodobnie nigdy nie odpowiemy sobie w pełni, bo nie może być tak, że osoba marszałka pełniąca obowiązek głowy państwa nie interesuje się losem powodzian, nie interesuje się tym, co się dzieje na terenach zalewanych przez wodę, nie reaguje na to, nie odbieramy meldunków, nie interesuje się losem ludzi dotkniętych takim nieszczęściem. Więc to jest kwestia tego, że w istocie nie może nic innego zrobić, jak tylko tam jechać i to jest nie tylko kwestia odruchu serca, ale właśnie obowiązku, prawda, w którym się reprezentuje państwo. Toteż marszałek wszędzie tam, gdzie otrzymuje jakieś sygnały o dramatycznej sytuacji, stara się tam być i łączyć to z innymi obowiązkami, bo obowiązki prezydenta to także między innymi obowiązki np. dotyczące polityki zagranicznej, prawda? Wizyty, tak jak ostatnio, prezydenta Estonii, są takie kwestie, których nie da się w żaden sposób ominąć.

    Z.D.: No tak, niemniej ten główny pojedynek, który się toczy cały czas z głównym kontrkandydatem, czyli z Jarosławem Kaczyńskim, on gdzieś się chowa, znika, nie sposób go wyostrzyć tak, żeby pokazać swoje racje, tym bardziej że na przykład zapowiadane na sobotę wielkie wystąpienie publiczne, pierwsze Jarosława Kaczyńskiego, na pewno nie odbędzie się w tej formule, w której było zapowiadane, o ile w ogóle, może jakiś koncert charytatywny. Więc ciężko też wchodzić w dyskurs kandydatów. No a jak inaczej pokazać Polakom, jakim się będzie prezydentem?

    R.G.: To prawda. I jest w tej chwili... mamy do czynienia z taką sytuacją, w której kampania zapowiadana na bardzo krótko, okazuje się, że będzie jeszcze krótsza, to znaczy sądzę, że tak naprawdę na dobre debata w tej kampanii, jeśli tylko będzie tak ustępować szczęśliwie w tej chwili pogoda, jak ustępuje, oby tak było dalej, to pewnie gdzieś koło 5-10 czerwca dopiero będziemy mogli powiedzieć, że się kampania rozkręca i że można swobodnie podjąć takie wyzwania o charakterze pojedynku.

    Z.D.: A mamy jeszcze do tego jedną kampanię, wewnętrzną w Platformie Obywatelskiej, kampanię wyborczą w regionach. Zostanie pan szefem Wielkopolski?

    R.G.: Zabiegam o poparcie działaczy wielkopolskiej Platformy, ponieważ chciałbym bardzo dokonać tam zmiany co do stylu zarządzania i przede wszystkim co do jakości pracy, ale wszystko jest w rękach tychże delegatów, tak że dzisiaj bym tego nie przesądzał.

    Z.D.: Dziękuję bardzo za rozmowę.

    R.G.: Dziękuję.

    (J.M.)