Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 16.03.2010

Nałęcz: Platforma skopiowała mój pomysł

Krytykowano mnie za plakat z Obamą. A PO skopiowała mój pomysł na prawybory. Ale to dobrze.

Prawybory w Platformie Obywatelskiej to świetny pomysł. Szkoda, że inne partie narzekają i krytykują, a nie poszły tym śladem.

Tomasz Nałęcz, kandydat na prezydenta chwali PO za prawybory. - Ze względów ideologicznych chciałbym coś skrytykować, ale w tym przypadku nie mogę - mówi Nałęcz w magazynie "Z kraju i ze świata".

Przypomina, że proponował przeprowadzenie podobnych prawyborów na lewicy. Jednak politycy z SLD odrzucili ten pomysł. - Teraz krytykują ten pomysł, a sami sobie winni - ocenia Nałęcz. I uzasadnia, że gdyby zgodzili sie na prawybory to inni by ich naśladowali.

Podobnie politycy PiS powinni - zdaniem kandydata na prezydenta - wstrzymać się z krytyką. Prawybory to dobra metoda wyłaniania kandydata na prezydenta. PiS zamiast narzekać, powinno zrobić swoje prawybory.

*

  • Zuzanna Dąbrowska: Panie profesorze, nie ma pan wrażenia, że to jest taka prawyborcza telenowela? Nawet tytuł by się zgadzał jednej: „Szansa na sukces”. Odbywa się to w Platformie. A jest faktem to, o czym mówił Grzegorz [Ślubowski] przed chwilą, że Platforma zawłaszczyła kawałek sceny, ale to się może jednak znudzić, to jest chyba trochę falstart. Do tych wyborów jeszcze dużo czasu, a wszyscy mamy już trochę dosyć tematu.

    Tomasz Nałęcz: Chętnie bym coś powiedział złośliwego o konkurencji z Platformy, ale w tym przypadku nie, ponieważ moim zdaniem to jest bardzo dobry sposób wyłaniania kandydata w wyborach prezydenckich przez publiczną debatę w tej partii, przez głosowanie członków. Prawybory są znakomitym, cudownym pomysłem na demokratyzowanie systemu wyborczego w Stanach Zjednoczonych i bardzo dobrze, że Platforma ten pomysł w Polsce kupiła. Sam proponowałem, żeby kandydata lewicy i centrum wybrać w takich prawyborach, niestety się nie udało. Jeśli PiS ma pretensję, że prawybory w Platformie przyciągają uwagę opinii publicznej, niech wybierze swego kandydata w prawyborach i w ten sam sposób skorzysta z tego bonusa.

    Z.D.: No, PiS ma prezydenta, a więc kandydat jest taki dosyć bezdyskusyjny, nie trzeba go pewnie...

    T.N.: Pani redaktor, w Stanach Zjednoczonych urzędujący prezydent też staje do prawyborów.

    Z.D.: No tak, ale ci, którzy startują w prawyborach, nie są wyznaczani przez szefa partii. To jednak ci, którzy mówią, że...

    T.N.: To prawda.

    Z.D.: ...że gdyby Donald Tusk zdecydował się na kandydowanie, to żadnych prawyborów by nie było. Myślę, że mają rację zdecydowanie. Wtedy byłaby jasna sytuacja.

    T.N.: Ale od rzemyczka do koniczka, ja uważam, że dzisiaj jednym z największych zagrożeń dla naszej demokracji jest tężejąca oligarchia partyjna, czyli że koncentrowane są decyzje w ręku jednej bardzo często osoby. To, że jednak z dwóch – wskazanych centralnie, ma pani rację, to jest pewna ułomność, tak w Stanach Zjednoczonych nie ma – wszyscy członkowie Platformy mogli wybrać jednak, z ograniczonej puli, ale jednak wybiorą, nie będzie tak jak w PiS-ie, że brat wskaże na brata po prostu. To jest moim zdaniem wymierna wartość demokracji. I można Platformę lubić, można nie lubić, ale trzeba przyznać, że oligarchię partyjną trochę kruszy. Może z jakichś koniunkturalnych względów swoich wewnętrznych, ja nie chcę rozstrzygać, nie jestem spowiednikiem Donalda Tuska, ale to dobry krok w dobrym kierunku.

    Z.D.: A czy nie jest tak, że przez ten serial polityczny prawyborczy i ze strony PiS-u, i ze strony Platformy, jedni coś robią, drudzy na to odpowiadają, mamy do czynienia z podziałem sceny na dwa podmioty, lewicy na tej scenie właściwie nie ma. Jakbyśmy tych partii nie określali, czy obie prawicowe, czy jedna liberalna, bardziej centrowa, niezależnie od tego robi nam się taki dwubiegunowy podział i wybory i kampania prezydencka służą pogłębieniu tego podziału.

    T.N.: Podzielam tę diagnozę pani redaktor, tylko my, ludzie lewicy, sami sobie jesteśmy winni. Ja zaproponowałem innym kandydatom lewicy i centrum takie właśnie prawybory w grudniu w tej nadziei, że wystartując pierwsi, przyciągniemy uwagę opinii publicznej, wyłonimy silnego kandydata. Mogliśmy to, co zrobiła Platforma w lutym, zrobić trzy miesiące wcześniej. Jeśli dzisiaj politycy lewicy narzekają na to, to moim zdaniem sami sobie są winni. Mogliśmy zapoczątkować instytucję prawyborów, wyłonić silnego kandydata i uczynić ten pomysł oryginalnym i Platforma by w gruncie rzeczy wchodziła w nasze buty i siłą rzeczy mniej by przyciągała opinię publiczną. Tak że ci, którzy narzekają, niech patrzą w lustro i mówią: sam sobie nawarzyłem tego piwa.

    Z.D.: Pod warunkiem, że kandydat rzeczywiście byłby silny. Ja pamiętam pana bilboardy się pojawiły i narobiły troszkę zamieszania, troszkę hałasu – pan w towarzystwie Baracka Obamy. To nie był falstart? To nie było za wcześnie?

    T.N.: Nie, jak pani widzi z sukcesu Platformy, proponowałem dobrą ideę. Ponieważ nie byłem pieszczochem mediów czy tej kampanii, to chciałem przyciągnąć uwagę do tej idei przez pewien szokujący sposób wyrazu. Wszyscy się zgodzą, którzy znają sytuację w Stanach Zjednoczonych, że gdyby nie prawybory, Barack Obama nie zostałby prezydentem Stanów Zjednoczonych, bo przecież faworytem biurokracji partyjnej, partyjnego establishmentu demokratów była pani Clinton. Zresztą moi przeciwnicy usiłowali sprowokować protest Ambasady Amerykańskiej, nie udało się, Amerykanie powiedzieli, że nie mają nic do tej formy przekazu.

    Z.D.: To kto będzie następny na pana nowych bilboardach?

    T.N.: Nie, już jedna kampania starczy, jednej prowokacji, dwa grzyby w barszcz byłoby za dużo. Natomiast pochlebiam sobie, chociaż znam pewną proporcję w tym szyku, pochlebiam sobie, że Platforma Obywatelska skorzystała z tego dobrego pomysłu i jak pani sama mówi, bardzo zyskuje.

    Z.D.: Dziękuję za rozmowę.

    T.N.: Dziękuję.

    (J.M.)