Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 17.03.2010

Zostawcie komisje w spokoju

Zmiany zasad funkcjonowania komisji śledczych trzeba przeprowadzić później.

- W mojej ocenie nie powinno się nadmiernie zmieniać reguł gry w czasie gry. Proszę o wstrzemięźliwość i w pracach legislacyjnych dotyczących funkcjonowania komisji śledczych i w samych komisjach śledczych - powiedział w Jedynce poseł PSL Janusz Piechociński.

Piechociński mówi, że posłowie traktują komisje do promocji własnej osoby. – Ze zdumieniem obserwuję jak czołowi politycy zamiast pracować w komisji, udzielają się w mediach. Już wielokrotnie w tej sprawie z nimi rozmawiałem - mówi.

– Paru już zrobiło szybkie kariery polityczne, a paru myśli, że zrobi - dodaje.

Piechociński ma nadzieję, że w kolejnych komisjach będą składane sprawozdania – jeśli nie całościowe to częściowe – zamykające określone wątki.

W sobotę Waldemar Pawlak prawdopodobnie zdecyduje się na udział w wyborach prezydenckich. Tym samym PSL rezygnuje, aby w wyborach wzięła udział kobieta (partia do tej pory stawiała na wicemarszałek Sejmu Ewę Kierzkowską). Piechociński mówi, że na decyzję wpłynął Donald Tusk, który wycofał się z wyborów oraz prawybory w Platformie Obywatelskiej.

– Wyciszono poważną debatę polityczną - mówi. - Polska polityka określana jest dzisiaj jako postpolityka. A w momencie, gdy dalej nie będziemy zajmować się poważnymi tematami, z postpolityki zostanie nam tylko post.

Wystawiając Waldemara Pawlaka PSL chce przywrócić "proporcje w publicznej debacie". - Zajmujmy się treścią, a nie pianą - powiedział poseł PSL.

*

  • Zuzanna Dąbrowska: Panie pośle, czas już na zmianę, jeśli chodzi o komisje śledcze? Już sami politycy mają trochę dosyć tego wrażenia, które powstaje w obywatelach, wyborcach, kiedy oglądają kolejne posiedzenia, takiej niemożności, tego pata.

    Janusz Piechociński: W tej kadencji mamy kilka komisji równolegle pracujących o różnym ciężarze, o różnych emocjach. Te, w których politycy nie są stroną i mogą ponieść bezpośrednie ofiary i poluje się wręcz na skalp rywala czy przeciwnika politycznego, mają więcej takiej kłótliwości, a ta w bulwersującej, dramatycznej sprawie pana Olewnika, gdzie rzecz dotyczy przede wszystkim niewydolności państwa i służb, konkretnych ludzi, prokuratur, aparatu śledczego, to mniej jest takich emocji, chociaż ta sprawa ma szczególną przecież wagę.

    W mojej ocenie nie powinno się nadmiernie zmieniać reguł gry w czasie gry i prosiłbym o wstrzemięźliwość i w pracach legislacyjnych dotyczących ustroju i funkcjonowania komisji śledczych, ale także w pracach samych komisji śledczej. My z uwagą wszyscy obserwujemy, chociaż czasami bywamy zmęczeni przerostem teatru i gry pod potrzeby rozpoznawalności. Ja ze zdumieniem obserwuję, jak czołowi polscy politycy – zamiast pracować w komisji – udzielają się w mediach, wielokrotnie apelowałem o to: panowie i panie, dopóki nie przedłożycie sprawozdania, nie zakończycie tam jakiegoś etapu w pracy, przestańcie być tak aktywni w mediach, bo to mogą robić obserwatorzy, publicyści, obywatele, a wy powinniście koncentrować się na swoich głównych wątkach. No ale paru ludzi kiedyś zrobiło szybkie kariery polityczne na komisjach, gdzieś oni są dzisiaj, paru myśli, że zrobi, a trzeba zachować zdrowy rozsądek. I ja spodziewam się, że już kolejno komisje od tej pierwszej poświęconej dramatowi Barbary Blidy, a więc przewodniczący Kalisz, po kolejne będziemy mieli składane sprawozdanie, jeśli nie całościowe, to przynajmniej częściowe, zamykające określone wątki.

    Z.D.: Czyli finisz, a zmiana będzie dotyczyła ewentualnie następnych komisji. Mówił pan...

    J.P.: Myślę, że to jest tak jak z ordynacjami wyborczymi czy Konstytucją, że kiedy się je wkłada i są elementem jakby analizy, co by zmieniły w obecnie funkcjonującej sytuacji, to wtedy bardzo ciężko jest to zrobić. I często Konstytucję czy rozwiązania te prawne, czy ordynacje buduje się przeciwko komuś na dzisiaj, a okazuje się, że taki sposób budowania jest mało racjonalny, po drugie tworzy się wielkie napięcie polityczne, a po trzecie służą one – jak choćby ordynacje – zupełnie komu innemu niż tym, którzy je pisali z określoną koncepcją.

    Z.D.: Mówił pan o poselskich występach w mediach. To jest chleb codzienny polityków. W piątek będzie bardzo medialny dzień dla koalicji, wystąpi premier Tusk z informacją na temat działalności rządu po 2,5 roku...

    J.P.: Ale wolę takie medialne występy, bo one się jakby układają w pewną logikę pracy parlamentarnej, funkcji kontrolnych parlamentu nad każdym rządem, debaty publicznej, która powinna się toczyć w znacznej mierze właśnie na poletku parlamentarnym, ale wokół konkretów, bo jeśli ta debata będzie się toczyła wokół tego, że jeden z parlamentarzystów przed wyjazdem pisze, że nie będzie wygłaszał wypowiedzi, inny ogłasza, że będzie w ekstremalnie egzotycznej na dzisiaj koalicji premierem, a jeszcze inny zupełnie odjedzie i będzie proponował w komisji „Przyjazne Państwo” rozdawanie broni na lewo i prawo jako sposób...

    Z.D.: No, poseł Kłopotek obiecał, że będzie milczał na temat koalicji. I co? I nie będzie zadawał pytań?

    J.P.: I milczy, i milczy. Dzisiaj przyjechał i dotąd wytrzymuje i mam nadzieję, że pytania zada w piątek, tak jak każdy racjonalnie myślący z posłów, kiedy premier przedstawi aktualny stan prac w rządzie, sytuację polskiej gospodarki, to, co się dzieje w przestrzeni europejskiej. Nie zapominajmy o tym, to odtrąbianie wielokrotne już w Polsce, że kryzys przeszliśmy suchą nogą i nie ma problemu w kontekście tego, co dzieje się na południu Europy, w kontekście dochodów budżetowych, w kontekście wzrostu liczby bezrobotnych w całej Unii Europejskiej, w Polsce także, no to trzeba trochę więcej pokory i więcej racjonalności. I w mojej ocenie, a mówię to jako człowiek, który koncentruje się na sprawach bardzo konkretnych – infrastruktura, polityka gospodarcza, obieg pieniądza w procesach inwestycyjnych – trzeba zostawić takie te poboczne wątki, te pikantne, te związane z taką prapraprakampanią do wyborów 2011 i samego lansowania się polityków dla samego lansowania.

    Z.D.: No i to będą te najtrudniejsze pytania Polskiego Stronnictwa Ludowego? O kryzys, o infrastrukturę, o stan państwa, które padną w piątek?

    J.P.: Ja myślę, że nie tylko PSL-u. Każdy z nas, każdy z nas obywateli, szczególnie po tej trudnej zimie, która wstrzymała procesy inwestycyjne, odłożyła korzystne dla nas wszystkich zjawisko przywrócenia miejsc o charakterze sezonowym pracy, bo wystarczy pojechać po powiatowych urzędach pracy, przejrzeć statystyki, wystarczy zobaczyć, jak rośnie ciśnienie ludzi, którzy zgłaszają się po pomoc społeczną, w jakim stanie są absolwenci szkół, którzy jeszcze dotąd nie znaleźli tej pracy, co się dzieje z emigrantami choćby z Wysp, którzy wracają i próbują się odnaleźć na polskim gruncie, żeby mieć trochę więcej dystansu do takiej polityki traktowanej jako pijarowski zabieg, fotografowanie się z celebrytami i przekształcanie się dotąd poważnych polityków w klasycznych celebrytów.

    Z.D.: A czy te wszystkie problemy, które pan wymienił, stan ich rozwiązania bądź raczej brak rozwiązań tych problemów, pomoże Waldemarowi Pawlakowi, który – jak wszystko na to wskazuje – w sobotę zdecyduje się być kandydatem Stronnictwa na urząd prezydenta?

    J.P.: To jest jeden między innymi z powodów, dla których Stronnictwo, które bardzo poważnie przygotowywało scenariusz wysłania do prezydenckiego boju kobietę, jednak wydaje się, że już ta decyzja mentalnie w nas zapadła i ją zmieniamy, z prostego powodu: w tej chwili polityka po decyzji Donalda Tuska i tej lawinie spekulacji wokół prawyborów w Platformie i wyciszenia poważnej debaty publicznej, koncentracji się na takich wątkach czysto polityki, wręcz się mówi, że polska polityka dzisiaj jest postpolityką, kiedy nie będziemy zajmować się polityką realną, dochodami, przychodami, budżetem, inwestycjami, zatrudnieniem, sytuacją rodzin, samorządów, to okaże się, że z postpolityki może nam zostać tylko post.

    Z.D.: No, zobaczymy, czy to będzie...

    J.P.: I stąd między innymi jest właśnie taka wola czy taka sugestia większości Stronnictwa, by to wicepremier odpowiedzialny za gospodarkę wziął udział w naszym imieniu w tych wyborach, po to, żeby przywrócić pewne proporcje także w debacie publicznej i żeby pokazać, że to starcie...

    Z.D.: Przyglądając się, panie pośle, tej debacie, obawiam się, że będzie w niej bardzo dużo postpolityki. Bardzo dziękuję za rozmowę...

    J.P.: Nie dajmy się na to więc nabrać i zajmijmy się treścią, także polskiej polityki, a nie pianą.

    Z.D.: Dziękuję bardzo.

    J.P.: Dziękuję bardzo.

    (J.M.)