Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 01.02.2010

Służby antykryzysowe dmuchają na zimne

Kiedy słyszymy komunikat o ewakuacji, powinniśmy mieć z sobą pakiet przetrwania, czyli butelkę z wodą, kaloryczną żywność, latarkę, telefon komórkowy.

  • Przemysław Szubartowicz: Witam państwa. A moimi gośćmi są dzisiaj: Witold Skomra z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa i Paweł Frątczak, rzecznik Komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej. Witam panów.

    Goście: Dzień dobry. Witam państwa.

    P.S.: No właśnie, przed chwilą słyszeliśmy w reportażu, w materiale, jakie mogą być zagrożenia. Premier spotkał się ze sztabem kryzysowym, rozmawia z ministerstwami, z wojewodami. Czy są powody do paniki? Pan Witold Skromra również przed chwilą się wypowiadał, ale może ma pan jakieś świeższe informacje?

    Witold Skromra: Nie, na szczęście nie mam świeższych informacji.

    P.S.: Nic się złego nie wydarzyło.

    W.S.: Nic się nowego złego nie wydarzyło. Jest to dmuchanie na zimne, ale biorąc pod uwagę fakt, że tego typu warunki, jakie mamy w tym roku, nie miały u nas miejsca przez wiele, wiele lat, lepiej będzie spotkać się przed zagrożeniem, omówić obieg informacji, podzielić zadania niż sprawdzać w boju, czy na pewno wiemy, co do kogo należy.

    P.S.: No tak, ale czy takie zagrożenie jest realne, jak pan sądzi? Ponieważ oczywiście spodziewane są kolejne opady śniegu, teraz sytuacja nie jest jeszcze tak dramatyczna, bo chwycił mróz. Czy jest powód do tej paniki? Bo niektórzy już zaczęli wspominać powódź z 97 roku. Wprawdzie ona była w lipcu i nie dotyczyła puszczającej kry czy roztopów, ale wtedy sytuacja była dramatyczna.

    P.S.: Wtedy sytuacja była dramatyczna, ale w roku 82, kiedy mieliśmy powódź zimową, sytuacja była jeszcze bardziej dramatyczna, tyle tylko, że wówczas ze względu na stan wojenny i ograniczenia w informowaniu społeczeństwa, mało kto wiedział o skali zdarzenia. W Polsce zdarzają się powodzie zimowe również.

    P.S.: Gdyby jednak okazało się, że jest źle (to jest pytanie do Pawła Frątczaka), że jednak to zagrożenie nie było takim tylko dmuchaniem na zimne, to co robić, mówiąc krótko i wyraźnie?

    Paweł Frątczak: Jestem przekonany, że służby ratownicze, a między innymi Państwowa Straż Pożarna, która jest odpowiedzialna za prowadzenie akcji ratowniczej, i jednostki ochotniczych straży pożarnych, które są w systemie, który działa od kilku lat na terenie kraju, są przygotowane do usuwania skutków powodzi, jak i zarazem prowadzenia akcji ratowniczej, w tym między innymi ewakuacji ludzi czy też zwierząt z zagrożonych terenów. Natomiast jestem przekonany, że najwięcej do zrobienia jest, jeśli chodzi o świadomość, szczególnie osób, które zamieszkują tereny, które mogą być dotknięte powodzią lub miejscowymi zalaniami.

    P.S.: No właśnie, bo widziałem takie obrazki w telewizji, że ktoś nie chce się wyprowadzić, nie chce brać udziału w tej akcji ratunkowej, czyli podporządkować się tym wezwaniom, że trzeba opuścić swoje zagrody, domostwa, wyprowadzić zwierzęta i w ogóle się ewakuować. Niektórzy chcą zostać i kropka.

    P.F.: To już jest w momencie, kiedy takie zjawiska, jak powódź czy też miejscowe podtopienia, mają miejsce, natomiast sądzę, że bardzo ważnym elementem jest posiadanie tej świadomości przez każdego z nas, kiedy mieszkamy na terenie, który może być objęty takim żywiołem, co należy zrobić przed, zanim ten żywioł wystąpi. Przede wszystkim powinniśmy mieć świadomość, że to może nas spotkać i dotknąć, powinniśmy wiedzieć, że w momencie, kiedy słyszymy komunikaty radiowe, a jednak powinniśmy słuchać komunikatów radiowych, ponieważ pragnę powiedzieć, że na przykład podtopienia, które miały miejsce na przełomie października, kiedy to silne wiatry powodowały cofkę, szczególnie na Zalewie Wiślanym i Szczecińskim i miejscowe podtopienia były przewidywane na tydzień przed. Podobnie było, jeśli chodzi o powódź na przełomie czerwca i lipca ubiegłego roku, szczególnie w obszarze 5 województw Polski Południowej. Przede wszystkim powinniśmy wiedzieć o tym, że może to nas spotkać, powinniśmy wiedzieć, że w momencie, kiedy słyszymy komunikat, powinniśmy być przygotowani do ewakuacji, poddać się tej ewakuacji, powinniśmy mieć z sobą pewien taki pakiet przetrwania, jak my to nazywamy, czyli butelkę z wodą, jakąś kaloryczną żywność, latarkę, telefon komórkowy, no, dzisiaj zresztą powszechnie dostępny, i przede wszystkim dostosować się do poleceń tych służb, które po prostu mają zadanie...

    P.S.: To są bardzo ważne uwagi. Rozumiem, że wciąż na etapie...

    P.F.: Bez tego nawet najlepiej zorganizowana formacja ratownicza czy też cały sztab nie jest w stanie...

    P.S.: Tak jest, wciąż na etapie dmuchania na zimne.

    P.F.: Dokładnie.

    P.S.: Witold Skomra, Rządowe Centrum Bezpieczeństwa – jakie kroki podejmuje takie Centrum, jakie kroki podejmuje władza na tych wyższych szczeblach, jeżeli dochodzi do sytuacji zagrożenia już takiego realnego, jeśli rzeczywiście zdarzy się taka sytuacja, że roztopy przyjdą szybciej albo gwałtownie?

    W.S.: To najprostszy przykład – ostatnie wydarzenia związane z awariami w energetyce. Reakcje wójtów, starostów były opóźnione nawet o kilka dni z jednego powodu: nie wiedzieli, jaka jest skala awarii i ile to potrwa. Długo sądzili, że to po prostu drobna awaria, za kilka godzin ktoś ją usunie. To, że braknie żywności, wody, nie będzie dostępu do leków, dowiadywali się z opóźnieniem kilkudniowym. Tu chcielibyśmy tego uniknąć. Czyli informacja o możliwym zagrożeniu powinna spływać błyskawicznie od służby, która monitoruje, do tych wykonawców na najniższym szczeblu. Sprawa jest dość skomplikowana. Obserwacje zjawisk lodowych prowadzą regionalne zarządy gospodarki wodnej, za stan obwałowań odpowiadają podlegające marszałkom zarządy melioracji i urządzeń wodnych, do tego dochodzi Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej i wojewodowie, którzy mogą wezwać wojsko, i straż pożarna, która ma zorganizować działania w terenie.

    P.S.: I rozumiem, że to, co dzisiaj robi premier, to przypomina tym służbom, że należy być już teraz w gotowości, tak?

    W.S.: Tak. I że przyjęty przez Radę Ministrów Krajowy plan reagowania kryzysowego obejmuje również powodzie i Rządowe Centrum Bezpieczeństwa będzie czuwać nad obiegiem informacji, tak, by wszystkie elementy tego planu były szybko i właściwie wdrażane. Podkreślam: nad obiegiem informacji, bo my nie kierujemy i nie dowodzimy, od tego są właściwe służby.

    P.S.: Tak, ale zastanawiam się w kontekście rozmowy o powodzi, czy w ogóle poza tym, że ona nastąpi, to można ją jakoś ograniczyć lub też w ogóle powstrzymać? Czy istnieją takie możliwości, żeby ona się po prostu nie zdarzyła? Czy jest tak, że przyroda, roztopy, musi się zdarzyć, kropka, możemy tylko ewakuować ludzi?

    W.S.: No nie, nie, aż tak źle nie jest. Przede wszystkim mówiąc o powodziach zimowych, mamy na myśli powodzie zatorowe. Tutaj dwie podstawowe metody to są lodołamacze i możliwość wysadzania zatorów, jeżeli one się pojawią. Ja chciałem podkreślić, że na dzień dzisiejszy zatorów w Polsce nie mamy nigdzie. Te zjawiska lokalnego podpiętrzania wody są związane z pojawianiem się pokrywy lodowej, która utrudnia spływ wody. I przez jakiś czas, kilka, kilkanaście godzin, czasami kilka dni, mamy podwyższony poziom wody.

    P.S.: Czyli to można trzymać pod kontrolą.

    W.S.: Tak.

    P.S.: Jeszcze chciałem Pawła Frątczaka zapytać, czy akcja ratunkowa ewentualnie bądź sposób działania w przypadku powodzi zimowej różni się od tego, jaki się podejmuje w przypadku powodzi letniej? Czy to są jakieś różnice dla efektów?

    P.F.: Na pewno tutaj działania w okresie zimowym są zdecydowanie trudniejsze chociażby z uwagi na niemożliwość wykorzystania w pełni tego sprzętu pływającego, którym dysponuje Państwowa Straż Pożarna. Tu z uwagi na to, co mówił mój przedmówca, zatory lodowe czy też pokrywa lodowa powoduje, że musi być użyty ciężki sprzęt pływający, którym praktycznie dysponuje tylko wojsko, straż pożarna nie dysponuje takim sprzętem, ale jak widać w praktyce, chociażby to, co ma miejsce obecnie na Bugu, tutaj to współdziałanie jest. Ten sprzęt jest – zresztą zgodnie z pewnymi procedurami – udostępniany i to jest wspólne działanie również nie tylko Państwowej Straży Pożarnej i jednostek wchodzących w skład krajowego systemu ratowniczo–gaśniczego, ale również tutaj takich formacji, jak wojsko.

    Natomiast mogę tylko powiedzieć, że przez ostatnie wiele lat straż pożarna w Polsce wyposażona została w sprzęt, który jest niezbędny do tego typu działań. To są specjalistyczne kontenery i pompowe zapory przeciwpowodziowe. Tego sprzętu jest naprawdę dużo i on jest cały czas w dyspozycji. Natomiast chciałbym tylko jeszcze dodać, że praktycznie z powodziami mamy do czynienia każdego roku, a również to polscy strażacy z uwagi na swoje wyposażenie i doświadczenie, chociażby w roku 2008, kiedy mieliśmy powódź, oczywiście w okresie lata, w Małopolsce i na Podkarpaciu, udzieliła pomocy ratowniczej na Ukrainie, kiedy tam miała miejsce powódź tysiąclecia, a w poprzednich latach między innymi pomagaliśmy w usuwaniu skutków powodzi na terenie Niemiec, Republiki Czeskiej czy Węgier.

    P.S.: Paweł Frątczak, rzecznik Komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej, apeluje do państwa, do naszych słuchaczy, do wszystkich, którzy mogą być zagrożeni powodzią, żeby w razie czego zabezpieczyli się w sposób taki jak butelka wody, coś kalorycznego do zjedzenia, i żeby słuchali koniecznie komunikatów, tego, co się dzieje. A pan Witold Skomra z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa zapewnia, że wszystko jest pod kontrolą, że dmuchamy na zimne, zresztą jest zimno, i nic na razie nam nie zagraża, przynajmniej na dzień dzisiejszy.

    W.S.: Zgadza się.

    P.S.: Dziękuję panom z rozmowę.

    Goście: Dziękujemy.

    (stenogram: J.M.)