Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 10.02.2010

Cimoszewicz szefem dyplomacji?

Gdyby Radosław Sikorski został kandydatem PO w wyborach prezydenckich Cimoszewicz mógłby go zastąpić, jako szef MSZ - uznał w "Sygnałach Dnia" poseł Platformy Obywatelskiej wiceprzewodniczący klubu PO Jarosław Gowin.

Zdementował też informacje, według których Włodzimierz Cimoszewicz mógłby być kandydatem Platformy na prezydenta.

Gowin uważa też, że Lech Kaczyński nie powinien kandydować. - Dla pewnego spokoju debaty publicznej, dla jakości konfrontacji w wyborach prezydenckich chyba byłoby lepiej, gdyby PiS wystawiło innego kandydata niż Lech Kaczyński. Chyba byłoby to lepsze też dla samego Prawa i Sprawiedliwości - ocenił.

Poseł uważa, że PO powinna poczekać do marca z wystawieniem własnego kandydata. - Nie ma potrzeby, żeby już dziś ogłaszać nazwisko kandydata. Poseł uważa, że kandydatura Radosława Sikorskiego to otwarcie się na nowy elektorat, bo ma energię europejskiego polityka i przyciągnie młodych wyborców. Przyznał, że w partii większym poparciem cieszy się Bronisław Komorowski. - Ale my wybieramy prezydenta Polski, a nie Platformy - mówi rozmówca Programu Pierwszego.

Jarosław Gowin ma nadzieję, że Janusz Palikot wycofa się ze słów, jakie wypowiedział pod adresem żony Radosława Sikorskiego. - Koledze nerwy puściły - ocenił poseł PO. Palikot skrytykował żonę Sikorskiego Anne Applebaum, która jest dziennikarką Washington Post, że krytycznie wypowiadała się o Unii Europejskiej.

*

  • Krzysztof Grzesiowski: W naszym studiu poseł Jarosław Gowin, Platforma Obywatelska. Dzień dobry, panie pośle.

    Jarosław Gowin: Witam serdecznie.

    K.G.: Jest pan akurat po lekturze dzisiejszych gazet pełnych sondaży przed jesiennymi wyborami prezydenckimi, ale zanim o tych sondażach, słyszał pan o tym, że na początku grudnia ubiegłego roku, o czym donosi dzisiejszy dziennik Polska, Donald Tusk w rozmowie w cztery oczy miał zaproponować Lechowi Kaczyńskiemu, by obaj zrezygnowali z kandydowania na urząd prezydenta. „To napięcie między nami jest źle, coraz gorzej odbierane przez Polaków. Proponuję, żebyśmy je zdjęli z porządku dziennego i obaj nie kandydowali”.

    J.G.: Nie słyszałem o tym, ale to nie jest scenariusz, który mógłbym wykluczyć, dlatego że Donald Tusk sam już wtedy był po tej wewnętrznej, jeszcze niezakomunikowanej nawet chyba współpracownikom bliskim decyzji o niekandydowaniu. I myślę, że rzeczywiście dla pewnego spokoju debaty publicznej, dla jakości konfrontacji w wyborach prezydenckich chyba byłoby lepiej, gdyby PiS wystawił innego kandydata niż Lech Kaczyński. Nawiasem mówiąc, chyba byłoby to lepsze także dla samego Prawa i Sprawiedliwości.

    K.G.: W tym przypadku Lech Kaczyński miał odpowiedzieć, że to nie jest dobry pomysł. „W takim układzie ja tracę wszystko, a ty pozostajesz premierem”, koniec cytatu.

    J.G.: Ja myślę, że polityk tej rangi co Lech Kaczyński nie powinien tego traktować w kategoriach osobistego zysku czy osobistej straty, tylko w kategoriach odpowiedzialności za państwo.

    K.G.: Te sondaże, o których wspomniałem na początku naszej rozmowy, w Rzeczpospolitej i w Gazecie Wyborczej, w pierwszym przypadku, czyli Rzeczpospolita, Lech Kaczyński w I turze wyborów ma przewagę nad Bronisławem Komorowskim jednoprocentową. Swoją drogą ten sondaż nie uwzględnia osoby Radosława Sikorskiego.

    J.G.: Zaskakujące.

    K.G.: A z kolei w Gazecie Wyborczej sensacja – w I turze Komorowski remisuje z Lechem Kaczyński, Sikorski wygrywa zaledwie o 4 punkty procentowe w II turze, a Lech Kaczyński przegrywa z oboma. Interesujące, dlaczego Rzeczpospolita nie uwzględniła Radosława Sikorskiego. Czy Bronisław Komorowski jest aż tak pewnym kandydatem, że...?

    J.G.: Nie, sprawa jest całkowicie otwarta. Te sondaże pokazują, że wynik wyborów bynajmniej nie jest przesądzony, jak to twierdzą niektórzy komentatorzy, to nie jest tak, że Platformie ten prezydent spadnie jak manna z nieba. To będzie trudna, pewnie brutalna kampania. Musimy wyłonić kandydata jak najlepszego. Na razie potwierdza się moje przekonanie, że tym najsilniejszym kandydatem po wycofaniu się z wyścigu prezydenckiego Donalda Tuska jest właśnie minister Sikorski.

    K.G.: Czy w przyszłym tygodniu zarząd krajowy Platformy ma podjąć jakąś decyzję w tej sprawie? Mówi się o przyjęciu mapy drogowej. Jak to miałoby wyglądać?

    J.G.: Sądzę, że to jest rozsądniejsze rozwiązanie niż wskazywanie kandydata już teraz. Powinniśmy uważnie wsłuchać się w opinię publiczną, powinniśmy przeprowadzić szerszą konsultację w szeregach partyjnych, dlatego ta propozycja Grzegorza Schetyny, żeby raczej wypracować mapę drogową, czyli sposób dochodzenia do wyłonienia kandydata, niż wskazywać go od razu, to jest dobre rozwiązanie.

    K.G.: Pan by wolał raczej tak poczekać do końca marca zdaje się.

    J.G.: Ja bym wolał poczekać. Nie ma pożaru, nie ma żadnego powodu, żeby Platforma wystawiała kandydata już teraz, tak jak pan redaktor powiedział, w II turze zarówno Radosław Sikorski, jak i Bronisław Komorowski zdecydowanie biją na głowę Lecha Kaczyńskiego, no ale zobaczymy, jakie będą sondaże innych potencjalnych kontrkandydatów.

    K.G.: A jak w Platformie rozkładają się sympatie Bronisław Komorowski – Radosław Sikorski, kto za kim?

    J.G.: Niewątpliwie Bronisław Komorowski jako polityk o ogromnym doświadczeniu i działający w Platformie właściwie od początku istnienia partii, cieszy się większym poparciem wśród członków zarządu czy parlamentarzystów, no ale my wybieramy nie prezydenta Platformy Obywatelskiej, tylko prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej.

    K.G.: Szeregowi posłowie, młodsi działacze wolą Sikorskiego?

    J.G.: Myślę, że kandydatura Radosława Sikorskiego to jest taka kandydatura na otwarcie się na zupełnie nowy rodzaj elektoratu, na tych, którzy pewnie stając wobec alternatywy Lech Kaczyński – Bronisław Komorowski po prostu pozostaliby w domu, natomiast Radosław Sikorski ma w sobie pewną taką energię polityka europejskiego formatu i myślę, że on może przyciągać młody elektorat.

    K.G.: Podobno istnieje obawa, że Bronisław Komorowski zacznie flirtować z Lewicą? Nie spotkał się pan z takim...

    J.G.: Nie sądzę, zarówno Bronisław Komorowski, jak i Radosław Sikorski są politykami z tego mainstreamu, z tego centrum Platformy. Bronisław Komorowski zdecydowanie odcina się od tych plotek czy sugestii, że mógłby być prezydentem jakoś sprzyjającym Lewicy.

    K.G.: Na pewno słyszał pan, ewentualnie czytał na blogu Janusza Palikota kwestię związaną z małżonką Radosława Sikorskiego Annę Applebaum. Jak pisze Janusz Palikot, jeżeli żona Radosława Sikorskiego będzie prowadziła inną politykę zagraniczną niż mąż, mąż–kandydat, no to jest pewien kłopot. Chodziło o jej wypowiedź związaną z nieobecnością Baracka Obamy na szczycie organizowanym przez Unię Europejską i z tym jej zdaniem, że skoro Angela Merkel i Nicolas Sarkozy nie chcą być realnymi przywódcami, a wybiera się jakieś dziwne postaci, których w Stanach się nie zna, no to taka nieobecność ma sens.

    J.G.: Ja uważam, że te słowa Janusza Palikota nie powinny paść, bo w nich można się doczytać jakichś takich akcentów ksenofobicznych, a na jakąkolwiek formę ksenofobii nie ma miejsca w partii takiej jak Platforma.

    K.G.: Może to wynika także z tego, że Janusz Palikot popiera Bronisława Komorowskiego, a nie Radosława Sikorskiego.

    J.G.: Być może trochę koledze nerwy puściły. Mam nadzieję, że się z tych słów wycofa, a w każdym razie że nie padną już żadne podobne.

    K.G.: Panie pośle, rozumiem, że jeśli padnie oficjalnie nazwisko któregoś z tych polityków, to jako że obaj pełnią konkretne funkcje państwowe, a więc marszałka sejmu i szefa resortu spraw zagranicznych, z tej funkcji będą musieli zrezygnować.

    J.G.: Moim zdaniem powinni zrezygnować z tych funkcji, ale dopiero w momencie rozpoczęcia oficjalnej kampanii wyborczej. Do tego czasu ja byłbym zwolennikiem, żeby czy to minister spraw zagranicznych, czy marszałek sejmu piastowali swoją funkcję.

    K.G.: No ale jeśli Bronisław Komorowski zrezygnuje, to wtedy pojawia się nazwisko, tak się składa, Jarosława Gowina jako kolejnego ewentualnego marszałka sejmu.

    J.G.: Myślę, że to są takie plotki z kuluarów sejmowych. W każdym razie żadne rozmowy nie były ze mną prowadzone, wydaje mi się, że to jest scenariusz bardzo mało prawdopodobny. Zresztą tak jak pan redaktor zauważył i tak jak deklarowałem, ja akurat jestem zwolennikiem kandydatury Radosława Sikorskiego, chociaż oczywiście obie kandydatury są bardzo dobre.

    K.G.: To w przypadku Radosława Sikorskiego mówi, że mógłby go zastąpić Włodzimierz Cimoszewicz.

    J.G.: Ten polityk lewicy rzeczywiście w ostatnim czasie bardzo zbliżył się do Platformy. Jak kategorycznie dementuję takie plotki, że to on mógłby być kandydatem Platformy w wyborach prezydenckich. Nie ma żadnego powodu, żeby partia, którą od paru lat popiera połowa Polaków, nie była w stanie wyłonić kandydata na prezydenta ze swoich szeregów. Natomiast czym innym jest kandydat na prezydenta, a czym innym minister spraw zagranicznych, który może być takim typem eksperta, polityka–eksperta. Tutaj kompetencje...

    K.G.: Czyli takie rozwiązanie wchodziłoby w grę.

    J.G.: Takie rozwiązanie dla mnie byłoby trudne jako dla człowieka o poglądach ciągle jeszcze radykalnie antykomunistycznych, dla mnie ta linia podziału sprzed roku 89 jest linią zasadniczą, no ale to jest jeszcze możliwe do akceptacji.

    K.G.: Anonsując pana wizytę w naszym studiu, mówiliśmy o pracy sejmowej komisji śledczej badającej tak zwaną aferę hazardową. Jest kwestia przedłużenia pracy tej komisji, no bo wiadomo, ten koniec lutego był chyba od początku nierealny. Co ciekawe, Prawo i Sprawiedliwość chciałoby do końca kwietnia i ten pomysł marszałek poparł. Co prawda przewodniczący komisji Mirosław Sekuła sugeruje koniec marca. Pan byłby za którym rozwiązaniem?

    J.G.: Mnie się wydaje, że raczej koniec marca, bo tak naprawdę komisja straciła miesiąc, wtedy, kiedy niefortunnie wykluczeni z prac komisji zostali Zbigniew Wassermann i Beata Kempa. Natomiast widać wyraźnie, że te początkowe przymiarki, żeby przesłuchać bardzo dużą grupę świadków, że one są zbyteczne, że właściwie kontury spraw, a w każdym razie to, co da się ustalić w ramach komisji, która nie dysponuje pewnymi narzędziami, takimi, jakie są do dyspozycji prokuratury, że to już jest wszystko jasne.

    K.G.: Chyba że – jak to pan określił – narzędzia przeciekną, to wtedy dysponuje.

    J.G.: Te przecieki podważają autorytet państwa. Niedobrze się dzieje, że na przykład dzisiaj media spekulują, który to z posłów mógł stać za takim przeciekiem. Autorytet sejmu na tym cierpi.

    K.G.: I ostatnia sprawa, także związana z przyszłotygodniowym posiedzeniem zarządu krajowego. Mają być zatwierdzone propozycje Platformy zmian w Konstytucji. One są różne, ale ja bym chciał zapytać pana o jedną ze zmian, której zdaje się ten projekt nie uwzględnia, a o tej zmianie rozmawialiśmy wczoraj tu w studiu z Krzysztofem Kwiatkowskim, ministrem sprawiedliwości i jeszcze prokuratorem generalnym. Chodzi o zapis konstytucyjny umiejscawiający prokuratora generalnego.

    J.G.: Ja nie jestem pewien, czy takie rozwiązanie powinno mieć aż umocowanie konstytucyjne. Przez poprzednie 20 lat ta podległość prokuratora generalnego czy właściwie związek, połączenie funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości to owocowało uzależnieniem politycznym prokuratury. My zdecydowaliśmy się na rozdział tych funkcji, no ale zobaczymy, jak to będzie przebiegać w praktyce, bo ja z powagą podchodzę do argumentów krytyków, którzy mówią, że to grozi z kolei jakby popadnięciem w drugą skrajność, czyli przerodzeniem się prokuratury w coś w rodzaju takiej korporacji zawodowej nieczułej na potrzeby społeczne. W związku z tym wydaje mi się, że umocowanie konstytucyjne tego rozwiązania byłoby przedwczesne.

    K.G.: Poseł Platformy Obywatelskiej Jarosław Gowin, gość Sygnałów Dnia. Dziękujemy za wizytę i za rozmowę.

    J.G.: Bardzo dziękuję.

    (stenogram: J.M.)