Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 13.01.2010

Polscy ratownicy cały rok w gotowości

Teraz dwie z naszych pięciu grup poszukiwawczo–ratowniczych mają dyżur i jeżeli będzie taka decyzja, jesteśmy gotowi się zebrać i lecieć.
  • Przemysław Szubartowicz: Witam państwa. Moim gościem jest młodszy brygadier Mariusz Feltynowski, Krajowe Centrum Koordynacji Ratownictwa i Ochrony Ludności Państwowej Straży Pożarnej. Witam pana.

    Mł. bryg. Mariusz Feltynowski: Witam serdecznie.

    P.S.: No właśnie, tragedia na Haiti, trzęsienie ziemi, tysiące pod gruzami, dodatkowo zniszczone biura, hotele, sklepy, domy mieszkalne, chaos. My sobie nie potrafimy wyobrazić za bardzo takiej sytuacji w Polsce, ale jednak kilka zdarzeń u nas także było tak dramatycznych. Co pierwsze przychodzi do głowy czy też co powinniśmy czy co powinno się robić w takiej sytuacji? Jak to ogarnąć, taką tragedię, z punktu widzenia specjalisty?

    M.F.: W pierwszej sytuacji wiadomo, że panuje faza chaosu, osoby najpierw muszą się same pozbierać, wyciągnąć – te, które przeżyły – spod gruzów gołymi dłońmi pozostałych ludzi, którzy na szczęście uniknęli kataklizmu. W następnej kolejności ściągane są ekipy ratownicze z kraju oraz z państw ościennych, a potem przychodzi taki moment, że potrzebny jest ciężki sprzęt i profesjonalne ekipy międzynarodowe. I w chwili obecnej mamy już taką sytuację, że część grup jest w drodze, na dobrą sprawę pierwsze zaczynają lądować, wtedy będzie szerszy obraz sytuacji na miejscu, jaka ma miejsce, bo wiadomo, że zbiegły się trzy niekorzystne okoliczności. Praktycznie 16 km od stolicy zaludnionego państwa, kilka kilometrów poniżej poziomu morza. To jest gwarancja tego, że jeszcze przy siedmiostopniowym trzęsieniu ziemi kataklizm będzie ogromny i ilość ofiar pewnie będzie liczona w tysiącach.

    P.S.: Jeden z przedstawicieli organizacji charytatywnych „Żywność dla ubogich” donosi, że ludzie usiłują odkopać ofiary przy świetle latarek i że jego zdaniem liczba jest znacznie większa niż kilkaset, już teraz słyszymy, że może wejść w tysiące. No ale, właśnie, okazuje się również, że nie ma tam łączności komórkowej, nie ma łączności innej, prądu, właściwie pozostaje tylko łączność satelitarna. Jak organizować akcję w takiej sytuacji, kiedy – właśnie tak jak mówię – panują tam warunki skrajne i trudne?

    M.F.: Na dobrą sprawę pierwsza ekipa międzynarodowa, która przybywa, jeżeli cała infrastruktura państwa została zniszczona i nie ma telefonów satelitarnych oraz sprzętu teleinformatycznego do organizacji takiego sztabu, przywozi ze sobą sprzęt, który umożliwia kolejnym ekipom ratowniczym wejście do działań oraz wspiera władze lokalne, bo nie należy o tym zapominać, że zawsze pomoc międzynarodowa jest wsparciem władz lokalnych, taki sprzęt. Wtedy jest podejmowana decyzja przez władze lokalne, gdzie ekipy międzynarodowe mają się udać, gdzie najpierw szukać, gdyż rozeznanie sytuacji jest zawsze dokonywane przez władze miejscowe.

    P.S.: A ekipa z Polski również jest w drodze?

    M.F.: Nie jesteśmy w drodze. My jesteśmy dostępni jako ratownicy przez cały rok, również teraz dwie z naszych pięciu grup poszukiwawczo–ratowniczych mają dyżur i jeżeli będzie taka decyzja, że mamy lecieć, jesteśmy gotowi się zebrać i lecieć. Trzeba jednak brać pod uwagę pewną rzecz – że po trzęsieniu ziemi na dobrą sprawę 72–96 godzin to jest taki realny czas na wyciąganie żywych osób...

    H.S.: No właśnie, bo to jest najważniejsza kwestia, bo rozumiem, że akcja jest nastawiona właściwie wyłącznie czy głównie na to, żeby ratować jeszcze żywych ludzi.

    M.F.: Zdecydowanie. Pierwsza faza działań jest to zawsze ratowanie żywych osób, równolegle oczywiście są prowadzone już działania pomocy humanitarnej oraz w kolejnej fazie projekty również takie, które trwają miesiącami, a nawet latami, ale najpierw ratuje się oczywiście żywe osoby, te, które pod gruzami przeżyły. A więc najpierw trzeba je zlokalizować, wyciągnąć, zaopatrzyć medycznie, przekazać służbom ...

    P.S.: Właśnie, a jaka jest technika takiego ratunku, zwłaszcza w tak ekstremalnych sytuacjach? Ponieważ pamiętamy w Polsce, jak się niemalże równo cztery lata temu zawaliła hala Międzynarodowych Targów Katowickich, tam była ogromna tragedia i również toczyła się walka. No ale to był punktowo, miejscowo ulokowany budynek, a tutaj mamy jednak radykalnie inną sytuację.

    M.F.: W Polsce przeszkolone ekipy również takie do działań poszukiwawczo–ratowniczych, które oprócz urządzeń technicznych posiadają również psy poszukiwawczo–ratownicze, i wtedy na dobrą sprawę po zlokalizowaniu, oznaczeniu takiego miejsca, gdzie znajduje się żywa osoba, wchodzi się krok po kroku z kolejnym sprzętem, najpierw takim, który uszczegółowia, gdzie taka osoba się znajduje, nawiązuje się z nią kontakt, prowadzi wsparcie psychologiczne i krok po kroku odgruzowywuje się, robi się dojścia, dostępy, zaopatruje medycznie, dostarcza się wodę, światło, żeby jak najwięcej żywych ofiar uratować.

    P.S.: Oczywiście zdarzają się też cuda, czyli że ludzie... jak długo mogą przetrwać w takich warunkach? Ja mówię „cuda”, ponieważ słyszy się czasami, że ktoś bardzo długo, jeszcze na sam koniec akcji ratowniczej był odnajdywany w takich gruzach.

    M.F.: Wszystko zależy od warunków pogodowych oraz konstrukcji budynków. Inna specyfika była w Iranie, w Algierii, tu jest inny typ budynku. Warunki klimatyczne są korzystne, a więc ten czas będzie pewnie sprzyjał temu, że osoby pod gruzami przeżyją znacznie dłużej, gdyż nie ma tam minusowej temperatury, w związku z tym nawet pewnie po tych 4–5 dniach jeszcze będą znajdować się – tak jak pan to powiedział – cuda, a więc osoby będą wydobywane spod gruzów.

    P.S.: Właśnie, a jeżeli pan mógłby wskazać jakąś radę dla osób, które mogłyby się znaleźć w takiej sytuacji i mogłyby nas ewentualnie słuchać lub też, ponieważ mamy zimę i zdarzają się, jeszcze niedawno całkiem również pod Wrocławiem zawalił się dach magazynu, takie sytuacje mogą się zdarzać, o czym pamiętać i co robić?

    M.F.: Przede wszystkim pamiętać o tym, żeby starać się ulokować przy ścianach grubych, czyli nośnych, które nie składają się jako tako, oraz przy infrastrukturze domu, na przykład grzejnik jest doskonałym źródłem dźwięku. W związku z tym, jeżeli uległby zawaleniu dach budynku, to stukając w taki grzejnik, nawiązujemy kontakt z osobami, które nas szukają. Najpierw jest faza nawoływania, rozstawione są geofony, które powodują to, że operator takiego urządzenia odbiera dźwięk, wtedy jest próba nawiązania kontaktu, czyli jest to tylko dźwięk, który osoba poszkodowana wydaje, prosi o pomocy czy na dobrą sprawę tylko jakaś konstrukcja jeszcze trzeszczy.

    P.S.: Czy taka akcja ratownicza na Haiti może potrwać długo według pana? Bo rozumiem, że oczywiście pan mówi: 72 godziny pierwsze się liczą, ale potem, trzeba jeszcze coś robić z tym wszystkim, co zostało.

    M.F.: Ja mówię tylko 72–96 godzin to jest można powiedzieć ta sytuacja, gdy jest bardzo duże prawdopodobieństwo znalezienia żywych osób, normalnie 7 do 10 dni jest to faza działań ratowniczych, wtedy władze lokalne podejmują decyzję o zakończeniu działań ratowniczych i przejściu w kolejną fazę, a więc w fazę odbudowy. Wtedy dopiero wchodzi ciężki sprzęt na gruzy, na których już jest potwierdzenie, że nie ma żadnych żywych osób, zdejmowany jest ciężkim sprzętem technicznym, faza odgruzowywania, wydobywane są zwłoki, równolegle idą programy pomocowe. Dlatego tutaj duży apel do organizacji pozarządowych, bo wiadomo, że faza działań ratowniczych się kończy, przychodzi kolejna faza działań humanitarnych.

    P.S.: No właśnie, to było trzęsienie ziemi o sile 7 stopni w skali Richtera. Mówi się, że ono było najsilniejsze w tym regionie od ponad 200 lat. Więc to jest wyjątkowa tragedia, wyjątkowe wydarzenie. A czy pan się spotkał z podobnymi w swoim zawodowym doświadczeniu, z podobnymi zdarzeniami czy przynajmniej zbliżonymi i mógłby to przypomnieć czy ocenić?

    M.F.: Tragiczne trzęsienie ziemi w skutkach miało miejsce również w Pakistanie w 2005 roku, w którym zarówno braliśmy udział w dwóch fazach: w fazie pomocy ratowniczej z grupą poszukiwawczo–ratowniczą działającą tam, a następnie z udzielaniem pomocy humanitarnej, czyli w tej drugiej fazie. Nasze grupy poszukiwawczo–ratownicze są bardzo doświadczone, bo można powiedzieć, że 25 lat temu w Armenii zaczęło się i dopiero potem powstał system międzynarodowej pomocy takiej skoordynowanej. Od 99 roku byliśmy zarówno dwukrotnie w Turcji, 2003 rok – Iran, następnie Algieria, Pakistan. Więc doświadczonych ratowników, sprzęt mamy. Na dodatek tego można powiedzieć, że w zeszłym roku uzyskaliśmy certyfikat Międzynarodowej Organizacji ds. Poszukiwań i Ratownictwa świadczący o tym, że jesteśmy na najwyższym światowym poziomie.

    P.S.: Polscy ratownicy są z w gotowości, jak słyszymy mogą pomóc w każdej chwili, jeśli tylko zapadnie taka decyzja, opowiadał nam o tym młodszy brygadier Mariusz Feltynowski z Krajowego Centrum Koordynacji Ratownictwa i Ochrony Ludności Państwowej Straży Pożarnej. Dziękuję panu za rozmowę. Ja tylko powiem, że u nas prawdopodobnie tego typu zdarzenie się nie może przytrafić, bo nie ma trzęsień ziemi, ale odśnieżajmy dachy i uważajmy jeszcze na tę zimę.

    M.F.: Dziękuję serdecznie.

    (J.M.)