Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 16.07.2009

Konstrukcja + interpretacja = zero zysku NBP

Obecny system jest tak skonstruowany, że przy interpretacji, którą stosuje Narodowy Bank Polski, tak naprawdę z NBP nigdy nie będzie zysku.

Wiesław Molak: W naszym studiu kolejny gość: Minister Finansów Jacek Rostowski. Dzień dobry, witamy w naszej audycji.

Jacek Rostowski: Dzień dobry panom, dzień dobry państwu.

Henryk Szrubarz: Panie ministrze, liczy pan na to, że nowelizacja budżetu szybko przejdzie w sejmie, w senacie i zostanie podpisana przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego?

J.R.: Tak.

H.S.: Kiedy to się stanie?

J.R.: Powinna otrzymać III czytanie w piątek albo w sobotę, potem w senacie będzie nie w przyszłym tygodniu, tylko w następnym, no i potem prezydent ma 14 dni na podpisanie.

H.S.: No, dzisiaj minister z Kancelarii Prezydenta Paweł Wypych powiedział, że prezydent raczej nie będzie żadnych przeszkód stawiał, że właściwie odpowiedzialność za budżet ponosi rząd przede wszystkim.

J.R.: Oczywiście, jeśli chodzi o sam budżet sensu stricte, to oczywiście tak jest, prezydent nie ma możliwości niepodpisania budżetu.

W.M.: Pakiet podoba się pracodawcom, ale związkowcom już zdecydowanie mniej.

J.R.: To jest pytanie?

W.M.: No... [wesołość w studiu]

J.R.: Znaczy, wie pan, ja myślę, że to jest dobra nowelizacja na ten czas kryzysu, musieliśmy...

H.S.: Mówimy tutaj o pakiecie antykryzysowym.

J.R.: A, to przepraszam, źle zrozumiałem, chwileczkę. Przedtem to pan mówił o nowelizacji. To znaczy nie, w pakiecie antykryzysowym na 13 chyba punktów, uzgodnień, to 11 zostało ogólnie jakby uzgodnione przez wszystkie strony, są dwa punkty, co do których nie ma pełnej zgody. W jednym mam wrażenie, że głównie związkowcy mają problem, to jest kwestia po pierwsze płacy minimalnej, a co do drugiego, pracodawcy to jest kwestia zniesienia tzw. ustawy kominowej w spółkach Skarbu Państwa.

H.S.: Panie ministrze, ale związkowcy mają też zastrzeżenia, jeśli chodzi o pomoc zakładom, które znalazły się w kryzysie, bo właściwie takie były założenia, takie były wyniki negocjacji ze związkami zawodowymi, że te firmy, tylko te firmy, które mają problemy wynikające z sytuacji kryzysowej, mogą liczyć na jakieś łagodniejsze traktowanie i w ogóle np. jeśli chodzi o elastyczne wprowadzenie czasu pracy. To miało dotyczyć właśnie tylko tych firm w kryzysie, natomiast rząd chce, żeby to dotyczyło wszystkich zakładów pracy.

J.R.: Myśmy jasno mówili, że to ma dotyczyć wszystkich, bo chcemy stworzyć sytuację, w której łatwiej będzie ludziom znaleźć pracę w każdym przedsiębiorstwie, nie tylko...

H.S.: No ale właśnie...

J.R.: ...nie tylko w tym, który ma kłopoty, bo nasza odpowiedzialność jako rząd jest zapewnić jak największej ilości ludzi pracę i zminimalizować bezrobocie. Oczywiście, te przedsiębiorstwa, które mają szczególne kłopoty, powinny mieć dodatkowe możliwości elastycznego reagowania i dlatego jest wprowadzony w tym pakiecie system tak zwany postojowego wsparcia, w którym ludzie nie muszą... mogą pozostać w zakładzie, dostając pewną pomoc, nie pracując... no, na ograniczony okres czasu, ale jednak żeby nie musieli tej pracy stracić. Ale najważniejsza forma walki z bezrobociem, to jest walka z bezrobociem nie w tych zakładach, które mają trudności, ale ogólnie, w całej gospodarce, wśród zdrowych firm. I tutaj elastyczność pomaga właśnie tym firmom i utrzymać ilość pracowników, i nawet zwiększyć.

H.S.: Ale który zakład nie ma kłopotów? I właśnie tego rodzaju zarzuty padają i krytycy tego pomysłu twierdzą, że właściwie niewiele zakładów skorzysta z tej pomocy, co, oczywiście, jest na rękę rządowi, bo to będzie mniej kosztowało.

J.R.: To znaczy jeżeli pan powiedział, że mało zakładów ma kłopoty, to bardzo się cieszę, ale tym bardziej uważam...

H.S.: Który zakład nie ma kłopotów, o.

J.R.: Nie no, chwileczkę. Wszystkie zakłady, które mają kłopoty, będą mogły korzystać z postojowego. Te, które nie mają, będą mogły korzystać z bardziej elastycznych form rozliczania czasu i dzięki temu będą mniej ludzi zwalniały, będą więcej ludzi zatrudniały. Jest to dobre i dla przedsiębiorców, ale co najważniejsze – dla pracowników, dla ludzi szukających pracy albo dla ludzi mających pracę, którzy nie chcą ją stracić.

H.S.: Panie ministrze, wracając jeszcze do nowelizacji budżetu, wczoraj gość Sygnałów Dnia, pani poseł Natalli–Świat powiedziała, że ta nowelizacja... powtórzyła zresztą zarzuty, że ta nowelizacja jest opóźniona. A jakie są konsekwencje opóźnienia nowelizacji? Otóż podała przykład, który w miniaturze pokazuje te konsekwencje. Otóż w tej nowelizacji rząd proponuje zabranie pieniędzy z rezerwy, która miała być przeznaczona na poakcesyjne wsparcie obszarów wiejskich. A co to oznacza? Otóż że 500 najbiedniejszych gmin w Polsce miało dostać pieniądze na różne zadania realizowane w tych gminach, między innymi na działania społeczne, ale nie tylko, na przedszkola na przykład, szkoły. Gminy rozpoczęły te projekty, mają popodpisywane umowy i dzisiaj mówi się, że tych pieniędzy nie będzie.

J.R.: Znaczy gminy nie powinny podpisywać jakiekolwiek umowy, kiedy nie mają już przekazane pieniądze. Więc ja nie bardzo rozumiem, jak coś takiego mogło się stać. Bardzo jasno określiliśmy, że będzie nowelizacja, będą musiały być cięcia. Jeśli chodzi o ten konkretny program, to także zastanawiamy się, jak im pomóc, żeby troszeczkę... żeby mogli jakoś przez ten okres przedostać się. Ale naprawdę ogólne zasady finansów publicznych i ustawy o finansach publicznych są takie, że póki pieniądze nie są przydzielone, to zobowiązania nie powinny być podejmowane. Ale to jest, oczywiście, poważny, ważny przykład, ale ogólnie rzecz biorąc powiedziałbym dokładnie odwrotnie – teraz kryzys się ustabilizował na świecie, teraz sytuacja gospodarcza w Polsce także jest nam lepiej znana, ustabilizowała się, teraz mamy twarde dane dotyczące tego, co się stało w budżecie w I półroczu i dlatego teraz jest właśnie najlepszy moment, żeby ten budżet znowelizować bez tego, żeby było ryzyko, że byśmy musieli go jeszcze raz znowelizować. Byłoby bardzo poważnym błędem próbować nowelizować ten budżet w styczniu czy w lutym, czy w marcu, nie mając tych informacji.

W.M.: (...)

J.R.: Co więcej... Przepraszam, jeśli mogę.

W.M.: Proszę bardzo.

J.R.: Co więcej, bardzo niebezpieczne w tamtych czasach, kiedy kryzys szalał, kiedy wszyscy patrzyli się na wszystkich z olbrzymią nieufnością, w tamtym czasie zwiększenie deficytu było zupełnie wykluczone, niemożliwe byłoby, niebezpieczne dla finansów publicznych Polski. Założono by wtedy, że Polska nie ma zamiaru przeprowadzać oszczędności i być poważnym, wiarygodnym dłużnikiem, krajem. I to, co możemy dzisiaj zrobić bezpiecznie, to znaczy zwiększyć deficyt o 9 miliardów złotych, wtedy nie mogliśmy tego zrobić.

W.M.: Gazeta Prawna wyliczyła, że rząd oszczędza na dzieciach, o tym mówiliśmy. 750 tysięcy z nich żyje w nędzy, to jest pierwsza strona dzisiejszej Gazety Prawnej.

J.R.: No to naprawdę bardzo poważna i smutna sprawa, ale to nie działania...

W.M.: Chodzi o te rezerwy solidarności społecznej.

J.R.: A nie, rezerwa solidarności społecznej była stworzona, żeby pomóc ludziom, którzy cierpią na skutek tego kryzysu, nie na skutek niestety bardzo dotkliwej, ale biedy, która istnieje od wielu, wielu, wielu lat – i za rządów PiS, i za rządów SLD, i za poprzednich rządów też. Ta rezerwa została stworzona po to, żeby pomóc tym ludziom, którzy na skutek tego kryzysu będą mieli konkretne problemy. Okazało się, że gospodarka polska jest bardziej odporna na ten olbrzymi kryzys niż można było się obawiać, wobec tego część tej rezerwy rozdysponowaliśmy, a resztę nie musieliśmy rozdysponować, ale będziemy mieli podobną prawdopodobnie w budżecie na 2010 rok. Czyli będziemy także gotowi elastycznie reagować. Ale tutaj powiem państwu tak: 70 mln przekazaliśmy właśnie z tej rezerwy na stypendia dla uczniów z biednych rodzin, dla szkolnych dzieci, żeby zapewnić, że mimo koniecznych oszczędności w Ministerstwie Edukacji będziemy mogli te stypendia zapewnić.

H.S.: Panie ministrze, mówił pan, że zysk Narodowego Banku Polskiego, czy ogłosił pan, że po maju wynosi kilkanaście miliardów złotych, a tymczasem wczoraj chyba członek zarządu Narodowego Banku Polskiego Zdzisław Sokal powiedział, że jest w kontakcie z audytorem i on nie przekazywał żadnych informacji odnośnie 10 mld złotych nadwyżki. A w dzisiejszej Gazecie Wyborczej na przykład były wiceminister finansów Stanisław Gomułka mówi wprost: „Niech rząd nie narusza niezależności Narodowego Banku Polskiego. Wystarczy, że do końca tego roku złoty umocni się o 5–10%, a teraz mamy okres, w którym złotówka się umacnia, i Narodowy Bank Polski nie będzie miał żadnego zysku”.

J.R.: Proszę pana, bardzo szybko – po pierwsze to, o czym mówiliśmy, to są dochody z bieżącej działalności. Czyli to są prawdziwe pieniądze, które zarobił Narodowy Bank Polski, ale to jeszcze nie jest zysk. Zysk się oblicza trzydziestego pierwszego...

H.S.: I one jeszcze nie zostały przekazane do budżetu, prawda?

J.R.: Nie tylko, ale nawet zysk nie został, bo od zysku trzeba obliczyć koszty. I właśnie tutaj toczy sie dysputa – jak te koszty liczyć? Obecny system jest tak skonstruowany, że przy interpretacji, którą stosuje Narodowy Bank Polski, tak naprawdę z Narodowego Banku Polskiego nigdy nie będzie zysku, bo w czasach aprecjacji są koszty, są straty wynikające z tej aprecjacji, a w czasach deprecjacji to trzeba tworzyć rezerwy, które konsumują wszystkie zyski więc... czy wszystkie przychody. Ten system tak został skonstruowany, że tak naprawdę z Narodowego Banku Polskiego nigdy zysków nie będzie... znaczy nie skonstruowany co do zasady, ale konstrukcja plus interpretacja samego zarządu. My chcemy, żeby ta konstrukcja pozostała. Nie będzie żadnego zamachu na niezależność i nie ma żadnego zamachu na niezależność banku centralnego.

H.S.: Ale wypowiedzi pana ministra powodują zamęt.

J.R.: Przepraszam, przepraszam, nie, nie, bynajmniej. Nie ma żadnego zamachu, nie było żadnego, ale chcemy, żeby interpretacja tego systemu była zrównoważona, całościowa, a nie wybiórcza i bardzo restrykcyjna, żeby normalnie także był zysk z tej instytucji, bo z działania banku centralnego normalnie państwo zyski powinno dostać.

H.S.: Panie ministrze, płaci pan abonament?

J.R.: Tak.

H.S.: Radiowo–telewizyjny?

J.R.: Oczywiście.

W.M.: A płaci pan abonament w Wielkiej Brytanii? Bo pan jest obywatelem dwóch krajów.

J.R.: To chyba moja żona płaci abonament w Wielkiej Brytanii.

W.M.: Chyba czy na pewno?

J.R.: Wie pan, ona się tym zajmuje w tej chwili.

H.S.: Nie ma pan zastrzeżenia do tego rodzaju finansowania mediów publicznych?

J.R.: Proszę państwa...

H.S.: A zatem, skoro pan płaci i tu, i tu...

J.R.: Nie no, póki trzeba płacić, takie jest obowiązujące prawo, to płacę, ale myślę, że jest trochę paradoksalne, może to będzie niepopularne na tej antenie powiedzieć, mimo wszelkiej sympatii dla panów, żeby była instytucja, która ma i abonament, i może emitować reklamy, czyli jest i państwowa, i komercyjna. To jest trochę dziwne.

H.S.: Można się zgodzić, że będziemy tylko i wyłącznie działali na podstawie finansowania abonamentowego.

J.R.: A może tylko na zasadzie reklam.

H.S.: A w Wielkiej Brytanii?

J.R.: W Wielkiej Brytanii tylko abonament.

H.S.: No właśnie, i tam (...)

J.R.: Ale trzeba by wybrać. Poza tym, oczywiście, wtedy jest potrzebna bardziej ścisła definicja misji publicznej.

W.M.: A może politycy napiszą nową ustawę medialną, która znowu trafi do kosza...

J.R.: Kilka razy już próbowano.

W.M.: No właśnie.

H.S.: Spotka się pan w tym tygodniu z szefami klubów parlamentarnych PO, PSL i Sojuszu Lewicy Demokratycznej?

J.R.: Jeżeli będzie taka możliwość, to bardzo chętnie.

H.S.: Podobno taka możliwość będzie.

J.R.: No, zobaczymy.

H.S.: I konieczność również jest – plan awaryjny Platformy Obywatelskiej w sprawie ustawy medialnej i pomocy mediom publicznym finansowej.

J.R.: Proszę pana, ja nie pilotowałem tej ustawy. Zawsze jestem do dyspozycji szefów klubów.

W.M.: Ale ma pan pieniądze, panie ministrze.

J.R.: No, nie całkiem, po pierwsze dlatego, że minister finansów jakby zarządza całością budżetu, a nie decyduje o poszczególnych kawałkach.

W.M.: Dziękujemy bardzo za rozmowę. Minister Finansów Jacek Rostowski w Sygnałach Dnia.

J.R.: Dziękuję państwu.

(J.M.)