Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 09.09.2009

Pudrowany sojusz SLD–PiS

Mamy do czynienia z jeszcze lekko ukrywanym, pudrowanym sojuszem SLD–PiS, który według mnie się przekształci w sojusz polityczny, bo PiS taki jest.

  • Jakub Urlich: W naszym studiu Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Dzień dobry.

    Bronisław Komorowski: Dzień dobry, witam panów i witam wszystkich słuchaczy.

    Henryk Szrubarz: Panie marszałku, był pan zaskoczony wczoraj informacją o zatrzymaniu prezesa ZUS–u Sylwestra R. przez ABW?

    B.K.: No tak, takie informacje nie są wcześniej przekazywane w układzie władzy, no bo chodzi o to, aby takiego „klienta” nie spłoszyć, prawda, a jeśliby prokuratura doszła do wniosku, że należy go aresztować, to żeby do końca nie był uprzedzony przez nikogo. Tak że było to, mam nadzieję, zaskoczenie dla wszystkich.

    H.S.: Również i pewne...

    B.K.: Również dla pana prezesa.

    H.S.: Również pewne, a może wielkie zaskoczenie dla tych, którzy pobierają pieniądze z ZUS–u, i obawy, czy te wypłaty nie są zagrożone.

    B.K.: Ja myślę, że... Nie słyszałem, mam emerytów wielu w kręgu rodziny znajomych, nikt się chyba tak naprawdę tym... nie był tutaj zaniepokojony, bo nie ma żadnego zagrożenia dla wypłat zusowskich z tytułu tego, że prezes ZUS–u, jak rozumiem, gdzieś kradł blachę na własny dom. I jest szybka decyzja pana premiera, ma być zdaje się dzisiaj ogłoszona osoba pełniąca obowiązki prezesa i myślę, że nie będzie żadnego, nawet najmniejszego sygnału o jakimkolwiek kryzysie ważnej instytucji, ważnej z punktu widzenia szczególnie osób właśnie biorących emeryturę, ubezpieczenia i tak dalej.

    H.S.: A jak pan skomentuje taką sugestię, że zatrzymanie prezesa ZUS–u było po to, żeby przykryć dyskusję na temat budżetu i te informacje o 52–miliardowym deficycie budżetowym, a także przykryć nieporozumienia i złe komentarze dotyczące nieodwołania ministra skarbu państwa?

    B.K.: Ja myślę, że przede wszystkim decyzja o nieodwołaniu ministra skarbu państwa została dobrze przyjęta, ze zrozumieniem. No, poza kręgami opozycji, która zawsze wszystko eksploatuje na niekorzyść, prawda, rządzących. Ale myśmy... Ja jestem głęboko przekonany, że pozostawienie na stanowisku ministra Grada zwiększa, a nie zmniejsza szanse rozwiązania problemów, które minister odziedziczył po swoich poprzednikach. Mam na myśli tu zarówno problem stoczni, które przecież są problemem od wielu lat zamiatanym pod dywan przez poprzednie ekipy, jak i problem negocjacji z Eureko, niesłychanie ważny z punktu widzenia także grożących nam wypłat odszkodowań z tytułu błędów popełnionych przez poprzednie ekipy. Więc myślę, że to było dobrze przyjęte. Natomiast, wie pan, nie wiem, na jakiej podstawie można by tego rodzaju zarzuty stawiać, że to jest, że tak powiem, szczególnie wybrana godzina, data i tak dalej. Myślę, że nie, po prostu sprawa dojrzewała, sprawa była od pewnego czasu... jakby istniały podejrzenia, prokuratura robiła swoje, przygotowywała decyzję, zapadła decyzja i aresztowano pana prezesa. Pewnie gdyby go aresztowano cztery dni wcześniej, też by taki zarzut był...

    H.S.: No ale gdyby go nie aresztowano, to zostałby odznaczony.

    B.K.: Nie, wie pan, ale... No to... No, nigdy się nie płoszy osoby podejrzanej przez wycofywanie na przykład wniosku o odznaczenie, no bo to byłby jakiś sygnał dla niego. Ja uważam, że zachowano się w tym wypadku absolutnie profesjonalnie, sprawa nie została ujawniona przedwcześnie, sprawa została zakończona przez decyzję prokuratury o aresztowaniu, teraz już jest sprawą... własnością sądu.

    J.U.: Panie marszałku, a czy premier zachował się profesjonalnie, zapowiadając kilka tygodni temu dymisję ministra Grada, a wczoraj już definitywnie się z niej wycofując?

    B.K.: Pan premier się wycofał z tej decyzji, przeprosił, jak słyszałem, opinię publiczną za pewne zamieszanie wywołane jego wypowiedzią, ale absolutnie uważam, że pana premiera należy pochwalić tutaj za to, że potrafił cofnąć się z własnej zapowiedzi w sytuacji, kiedy uznał, że to może być szkodliwe dla interesów polskich, mimo że mogło być bardzo wygodne wizerunkowo dla pana premiera. No cóż by szkodziło, wystąpiłby, mówił: zwalniam. Byłby, prawda, silnym premierem. Wyraźnie premier chce... wysłał opinii publicznej sygnał, że ludzie fachowi, nawet wtedy jeżeli coś i mi się nie udaje, ale nie z powodu własnych błędów, tylko trudności sytuacji, mają, powinni mieć poczucie bezpieczeństwa w pełnieniu swojej misji. Ja pana premiera chwalę za to, że się potrafił cofnąć z własnej zapowiedzi, która pewnie była taką emocjonalną wypowiedzą w sytuacji kłopotów prywatyzacyjnych.

    H.S.: A można go zganić też za zbyt pochopne wypowiedzi.

    B.K.: Wie pan, jeżeli pan znajdzie choć jednego polityka, który by nie wypowiedział czasem za szybko paru słów, to się nie zgodzę, jest pełno takich osób. Natomiast jest rzeczywiście niewielu, którzy potrafią się z tego wycofać. Pan premier Donald Tusk się wycofał.

    H.S.: No ale pan premier wczoraj...

    B.K.: I należy go w związku z tym nie ganić, a chwalić według mnie w tej sprawie.

    H.S.: Pan premier powiedział też, że wcale nie jest przesądzone, że uda się sprzedaż polskich stoczni, że to być może będzie w ogóle niemożliwe. To nie zabrzmiało dobrze.

    B.K.: No to znaczy, że premier nie zamierza kokietować opinii publicznej, tylko mówi, jak sprawy stoją. Bo przecież wszyscy wiemy, że problem polskich stoczni jest problemem nabrzmiewającym przez wiele, wiele lat, przez parę rządów – prawicowych, pisowskich, lewicowych, eseldowskich, które nie potrafiły tego problemu rozwiązać, ba, popełniły bł...

    H.S.: No i wszystkie rządy są...

    B.K.: ...popełniły wielki błąd – potraktowały kolebkę Solidarności jak symbol narodowy, do którego warto dopłacać, a nie jak przedsiębiorstwo, które musi zarabiać pieniądze. Ja byłem niedawno w Stoczni Gdańskiej. No, po prostu dramat, wszystko rzeczywiście jest wyeksploatowane, jest nienowoczesne. Zakład musi zarabiać pieniądze albo cały naród musi utrzymywać jak muzeum. Ci, którzy traktowali stocznię tylko i wyłącznie jak symbol, zrobili jej krzywdę. Dzisiaj wszyscy już mówią, łącznie ze związkami zawodowymi, wbrew temu, co same mówiły jeszcze parę lat temu: należy szybko znaleźć partnera prywatyzacyjnego, prawda? No, kiedyś to byłby kamień obrazy: „Gdzie? Prywatyzować kolebkę? Skandal!”. Dzisiaj związki zawodowe, w tym Solidarność, zabiega o to, aby sprywatyzować stocznie. No niestety, mądrość trochę po szkodzie.

    H.S.: Ale o zaniechania w tej sprawie oskarżane są wszystkie dotychczasowe rządy, panie marszałku, również i obecny.

    B.K.: No właśnie to mówię, tyle że obecny rząd musi to „piwo” wypić, prawda, za swoich poprzedników. Nie, ja tu nie widzę żadnego błędu obecnego rządu. Wręcz odwrotnie – widzę to, że ten rząd próbuje rzeczywiście sprywatyzować, tylko o wiele trudniej dzisiaj znaleźć dobrego inwestora strategicznego.

    H.S.: Panie marszałku, będzie dzisiaj głosowane weto prezydenta w sprawie ustawy medialnej?

    B.K.: Dzisiaj będą dwa punkty związane z mediami publicznymi: będzie sprawozdanie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, a potem będzie debata nad tak zwanym wetem prezydenta, czyli dzisiaj sejm podejmie jakby... zajmie stanowisko i w piątek będzie pewnie głosował te dwie sprawy.

    H.S.: Stanowisko Platformy Obywatelskiej jest oczywiste. Stanowisko Sojuszu Lewicy Demokratycznej już też, kilka dni temu okazało się, że jednak Sojusz Lewicy Demokratycznej nie pomoże Platformie odrzucić weta prezydenckiego...

    B.K.: No, co więcej – wiadomo, że pomoże Prawu i Sprawiedliwości utrzymać weto prezydenta. Tak że rzeczywiście mamy do czynienia z nową sytuacją, chyba będącą efektem zmiany na stanowisku przewodniczącego SLD. Pan Napieralski wyraźnie zmierza w kierunku porozumienia z Prawem i Sprawiedliwością w sprawach medialnych, ale jak powiedział pan prezydent Kwaśniewski, radzi nie lekceważyć tego sojuszu SLD–PiS...

    H.S.: No właśnie, panie marszałku, dlaczego wiadomo? Bo wszyscy politycy i z Sojuszu Lewicy Demokratycznej, i z Prawa i Sprawiedliwości mówią: to nieprawda, nie ma żadnego sojuszu ani taktycznego, ani tym bardziej strategicznego, że to wszystko są właściwie spekulacje medialne.

    B.K.: Tylko wie pan, to są słowa, a fakty są faktami – fakty są takie, że dokonano wyboru składu rad nadzorczych telewizji i radia, no, wyraźnie dzieląc między ludzi ściśle związanych, nie ukrywających swoich związków z SLD i z PiS–em, prawda? Są nazwiska ze strony lewicy głównie związane z panem Czarzastym i z panem Kwiatkowskim. A więc wraca, że tak powiem, ta sama ekipa, która rządziła mediami w czasach Leszka Millera i PiS.

    H.S.: Ale to również za sprawą Platformy Obywatelskiej...

    B.K.: Nie no...

    H.S.: ...która wycofała się z ustaleń z Sojuszem Lewicy Demokratycznej jeszcze przed głosowaniem.

    B.K.: Tyle że... Jednak ja chciałbym do tego wrócić, uważam, że to jest bardzo ważny moment zwrotny być może dla sceny politycznej. Rzeczywiście mamy do czynienia jeszcze z lekko ukrywanym może, pudrowanym sojuszem SLD–PiS, który według mnie się przekształci w sojusz polityczny, bo PiS taki jest. Zrobił swego czasu układ z Samoobroną, mimo że wcześniej się o niej wyrażał w jak najgorszych słowach, o SLD też mówiąc „związek przestępczy”, mówił, prawda, pan prezes Kaczyński. I rozumiem teraz z tym „związkiem przestępczym”...

    H.S.: No ale to było jednak dobrych parę lat temu.

    B.K.: No, wystarczy parę lat, aby przede wszystkim nie tyle upływ czasu, ile wyczucie własnego interesu – jeżeli są konfitury, chcemy je razem zjeść SLD z PiS-em, to będą jedli te konfitury, w tej chwili w mediach, a potem według mnie gdzie indziej. Tak że Polsce rzeczywiście grozi jakiś dziwaczny sojusz lewicy ze skrajną prawicą. Nie wiem, jak na to zareagują wyborcy obu tych ugrupowań, no bo oba te ugrupowania szły z zupełnie innymi hasłami do wyborów. Zapewniają jedni o swoim antykomuniźmnie głębokim – PiS, prawda, a lewica o swoim wstręcie do skrajnej prawicy. No ale tam, gdzie są frukta, tam, gdzie są konfitury, tam się zawiera szybko układ. Nie byłoby w tym niczego złego, bo można... warto przekraczać czasami bariery pomiędzy partiami politycznymi, no ale w tym wypadku według mnie polega to na zdezorientowaniu, kompletnym oszukaniu własnych wyborców.

    J.U.: Panie marszałku, ale czy w sejmie poza ustawą medialną obserwuje pan jakieś rzeczywiście inne znaki współpracy SLD z PiS-em?

    B.K.: Tak, tak, tak. Wiadomo... nikt się nie wypiera, że trwają rozmowy między PiS-em a SLD w sprawie...

    H.S.: A kto z kim rozmawia?

    B.K.: No, mówił o tym pan Lipiński, prawda, pan Napieralski się nie wypiera, wręcz odwrotnie – nawet podkreśla to. Więc spodziewam się, że w paru innych sprawach również dojdzie do...

    J.U.: W jakich?

    B.K.: ...do współdziałania. No, wie pan, ja mam swoje podejrzenia, ale to już lepiej mieć je, że tak powiem, na własny użytek, aby móc się lepiej do tego przygotować.

    J.U.: Nie jest to zbyt konkretne.

    B.K.: Nie, nie jest, nie jest. Ale konkretne jest w tej chwili ta sprawa bieżąca, jakim jest dzielenie wpływów w mediach publicznych między Lewicą a PiS-em.

    J.U.: Co ze sprawozdaniem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji za ubiegły rok?

    B.K.: No właśnie będzie debatowana na tym posiedzeniu sejmu i pewnie będzie przyjęta decyzja. Wydaje mi się, że będzie ona negatywna.

    H.S.: Również i w senacie z uwagi na przewagę senatorów Platformy Obywatelskiej ta decyzja może być negatywna.

    B.K.: Może być, aczkolwiek pragnę zwrócić uwagę, że swego czasu spekulowano, że właśnie może i PiS poprzeć negatywny wniosek opinii o Krajowej Radzie, żeby móc rozegrać tę sprawę w mediach publicznych na rzecz zmiany prezesa. Więc to różnie może być, ale to już decydują kluby parlamentarne. Ja poddaję pod opinię, potem pod głosowanie tę sprawę w sejmie.

    J.U.: Pan też działalność Krajowej Rady w ubiegłym roku ocenia negatywnie?

    B.K.: Oceniam negatywnie, tak. Oceniam negatywnie, dlatego że media publiczne były jednak poddane bezpośrednim wpływom partyjnym, w tym wypadku prawicowym, pisowskim, i wiele spraw było robionych według mnie głównie pod kątem potrzeb różnego rodzaju kampanii, a nie rzetelnego wypełniania misji publicznej. Ale zobaczymy, sam jestem ciekaw, jak w tej sytuacji zagłosuje Lewica i PiS.

    H.S.: Panie marszałku, co złego jest w projekcie uchwały przygotowanej przez Prawo i Sprawiedliwość, jeśli chodzi o upamiętnianie, uczczenie rocznicy tragicznej, bolesnej dla nas 17 września 1939 roku.

    B.K.: Tylko i wyłącznie to, że nie wiem, po co koledzy zgłaszają własny, partyjny, odrębny projekt, kiedy trzy tygodnie temu, pod koniec sierpnia prezydium sejmu, a więc także przedstawiciel PiS wiedzieli, że jest przygotowany projekt, który ma być projektem wspólnym dla wszystkich. Wtedy robił to marszałka zespół, prawda, mój gabinet. Taki projekt był przygotowany i raptem okazało się, że PiS zgłasza jako jedyna partia swój własny, partyjny, odrębny projekt. Więc trzeba by zapytać kolegów z PiS-u, co im przeszkadzało w projekcie wspólnym, przewidzianym jako... autorstwa marszałka, ale przewidzianym jako inicjatywa wspólna całego sejmu, a nie mnie, bo mi przeszkadza tylko i wyłącznie robota rozbijacka. Jedność polskiego sejmu w tej sprawie jest warunkiem jakiegokolwiek sukcesu. Jeżeli będziemy mieć cztery kluby w sejmie i cztery odrębne projekty uchwały w tej sprawie, to będzie pisk myszy, a nie, że tak powiem, głośny, mocny głos.

    H.S.: Ten projekt Prawa i Sprawiedliwości, panie marszałku, jest bardziej stanowczy czy mniej łagodny, bo tam czytamy: „Armia Czerwona przyniosła na ziemie polskie śmierć i pożogę, na porządku dziennym były ludobójstwo, morderstwo, gwałty, grabieże i inne szykany”.

    B.K.: No i co z tego wynika?

    J.U.: Prawda historyczna, mówi PiS.

    B.K.: No i dobrze, no to tylko pytanie: czy tą prawdę historyczną w rozumieniu PiS-u poprze na przykład Lewica, czy poprze pan Napieralski? Wydaje mi się, że nie, bo pan Napieralski już mówił, że w ogóle lepiej, żeby żadnej uchwały nie było. Więc zadaniem marszałka jest doprowadzenie do tego, aby sejm przyjął na zasadzie też wewnętrznego porozumienia i kompromisu jeden wspólny tekst, projekt uchwały, bo przebijanie się, że tak powiem, na ostrość sformułowań... No, jeszcze można było dopisać parę innych zbrodni i krwawych różnych... Jak pan mi da pięć minut, to ja napiszę dwa razy ostrzejszy tekst. Tylko pytanie: jak go przeprowadzić przez sejm, żeby był jeden, jedno stanowisko sejmu jako całości?

    H.S.: Może dojść do awantury w tej sprawie w sejmie?

    B.K.: Myślę, że nie. Myślę, że presja opinii publicznej jest na tyle silna w tej kwestii, że PiS po prostu zgodzi się na porozumienie.

    J.U.: To będzie już na tym posiedzeniu sejmu?

    B.K.: Tak, taka jest decyzja.

    J.U.: Bo przecież rocznica jest za tydzień.

    B.K.: No, z tym, że rocznica wypada pomiędzy posiedzeniami sejmu, więc marszałek Niesiołowski pracuje, dzisiaj o 14.00 spotyka się z przedstawicielami wszystkich klubów, no i będzie próbował doprowadzić do porozumienia. Jeżeli (...)

    J.U.: Jak pan ocenia jego szanse?

    B.K.: ...to w piątek będzie uchwała, a jeżeli nie, to dopiero na następnym posiedzeniu sejmu. Myślę, że jest duża szansa.

    H.S.: Na zakończenie, panie marszałku...

    B.K.: Dlatego że PiS według mnie chciał tylko zaistnieć politycznie. Zaistniał, a teraz według mnie nie zaryzykuje tego, żeby rozbić jedność polskiego parlamentu w tej sprawie.

    H.S.: Chciałem jeszcze pana zapytać o opinię dotyczącą generała Buka, który ma być dowódcą wojsk lądowych po generale Skrzypczaku.

    B.K.: Pan generał Buk jest bardzo naturalnym takim kandydatem. Nie słyszałem, żeby gdzieś funkcjonowały jakieś inne nazwiska. Jest absolwentem Wyższej Szkoły Wojsk Pancernych w Poznaniu, a to dobra szkoła była swego czasu. Więc życzmy panu generałowi sukcesów w pełnieniu swojej ważnej funkcji. Na pewno będzie tutaj osobą odgrywającą istotną rolę także w działaniach wojsk lądowych w Afganistanie. Więc pewnie jest to funkcja dosyć, że tak powiem, wymagająca dużych nie tylko umiejętności, ale także i umiaru, umiaru dowódczego.

    J.U.: Bronisław Komorowski, Marszałek Sejmu, w Sygnałach Dnia.

    B.K.: Dziękuję bardzo.

    (J.M.)