Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 08.06.2009

Dobra legitymacja zobowiązuje

Nie czuję się już jak ten biurokrata w Brukseli, tylko czuję się jak ktoś, kto dostał poparcie społeczne. I to jest dobre samopoczucie.

Wiesław Molak: Krótko przed wyborami w Platformie Obywatelskiej pojawiło się coraz więcej głosów krytyki wobec kandydatury Danuty Huebner, a wczoraj okazało się jednak, że był to „złoty strzał” Donalda Tuska. Pani komisarz zgarnęła w Warszawie ponad 300 tysięcy głosów. I w naszym studiu pani profesor Danuta Huebner...

Danuta Huebner: Dzień dobry wszystkim, tak, dzień dobry.

W.M.: ...jedna z wielkich zwycięzczyń tych wczorajszych eurowyborów. Pytaliśmy...

D.H.: W każdym razie osoba szczęśliwa i zadowolona z wyniku.

W.M.: Widać na zdjęciach i widać w naszym studio.

D.H.: Tak?

H.S.: 306 tysięcy 794 głosy w Warszawie.

D.H.: Myślę nieskromnie, że procenty są ważniejsze, bo to rzeczywiście jest... było bardzo miło, że warszawiacy nie tylko poszli, ale i zagłosowali, bo w Warszawie frekwencja, wszystko na to wskazuje, była dużo wyższa niż przeciętnie w Polsce i to jest bardzo dobra wiadomość myślę dla nas wszystkich, także dla tych, którzy kandydowali i udało się zachęcić warszawiaków do tego, żeby zdążyli do urn.

Henryk Szrubarz: Jak pani myśli, dlaczego w Warszawie największa frekwencja? Mieszkańcy stolicy są bardziej świadomi swoich praw, a także i obowiązków?

D.H.: Ja patrzyłam też wczoraj na te słupki, które pokazywały udział różnych grup wiekowych w wyborach, i rzeczywiście w dużych miastach generalnie frekwencja jest większa i wśród ludzi relatywnie młodych ta frekwencja jest większa. I myślę, że to są te właśnie grupy, ludzie młodzi, którzy się zmobilizowali także tym razem, i to oni chyba zadecydowali o tym, że w mieście była taka duża frekwencja, w Warszawie też. Natomiast na pewno jest to środowisko bardziej świadome, są to studenci, są to myślę także pracownicy różnych firm, którzy mają więcej kontaktów międzynarodowych, którzy więcej jeżdżą po Europie. I to prawdopodobnie sprawia, że rzeczywiście świadomość praw, które demokracja nam dała, a także jakby poczucie może i współodpowiedzialności za Europę i świadomość tego, że można wpływać poprzez swoich przedstawicieli, może być po prostu wyższa.

W.M.: A nie miała pani obaw o ten swój wynik? Mówiło się bardzo dużo o zmianie pani orientacji politycznej.

D.H.: Ale to chyba się przestało mówić. Ja myślę, że na początku. Natomiast ciekawe było, nigdy nie byłam podejrzewana o orientację, bo nie byłam związana partyjnie z SLD, natomiast rzeczywiście tak usłyszałam, kiedy się okazało, że przyjęłam ofertę pana premiera, że nagle byłam taką cenną osobą. I to było też miło usłyszeć, ale usłyszałam to rzeczywiście po fakcie.

H.S.: Pani się sprzeciwia tym opiniom dotyczącym pani orientacji politycznej czy sympatiom politycznym?

D.H.: Znaczy ja weszłam do administracji publicznej po raz pierwszy w życiu w 91 roku i mówiłam o tym już parokrotnie, że może paradoksalnie, ale weszłam, bo zaprosił mnie Jurek Eysymontt, który był wtedy w Porozumieniu Centrum, a potem współpracowałam właściwie z wszystkimi rządami, natomiast faktycznie ministrem do spraw europejskich byłam w rządzie SLD, ale po raz pierwszy zajmowałam się... byłam wiceministrem w rządzie pana premiera Pawlaka. A więc to też tak bardzo różnie bywało. I inne osoby odpowiedzialne za sprawy europejskie też pracowały z różnymi rządami.

H.S.: W Warszawie zdecydowane zwycięstwo Platformy Obywatelskiej, no i pani osobiście, natomiast w Krakowie zdecydowane zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości.

D.H.: A można powiedzieć, żeby nie mylić Krakowa z Małopolską i Świętokrzyskim? Dlatego, że nie porównujemy Warszawy z Krakowem. Może wtedy ja nie wiem, jakie byłyby wyniki, bo pewnie będziemy wiedzieć, jak w samym Krakowie to wyszło. Natomiast mówimy jednak o Małopolsce i o Świętokrzyskim i porównujemy z Warszawą. Wydaje mi się, że to są trudne...

H.S.: Tego się nie da, nie powinno się porównywać...

D.H.: Zupełnie różna struktura myślę także i wyborców, ale także różna skala, jeżeli chodzi o wielkość okręgów.

H.S.: Poseł Zbigniew Ziobro mówił dzisiaj w rozmowie z nami kilkanaście minut temu o tym, jak bardzo mało, niewiele wręcz, 1%, taka liczba tutaj padła, wykorzystujemy unijnej pomocy, unijnych środków, które możemy wykorzystać, że to jest właściwie dramatycznie mało. Jak pani skomentowałaby tego rodzaju informacje?

D.H.: To jest właśnie taka dziwna informacja, która krąży po Polsce od 2004 roku, natomiast do tej pory...

H.S.: Z czego bierze się taka „dziwna” informacja?

D.H.: Nie wiem, z jakiejś potrzeby prawdopodobnie budowania kapitału politycznego na niewiedzy ludzi, na pokazywaniu, że rządy są nieudolne czy że marszałkowie są nieudolni, wojewodowie są nieudolni. Natomiast składa się tak pięknie, że do tej pory ani jednego euro Polska nie utraciła, że, oczywiście, trzeba jak najszybciej, bo to nie chodzi o to, żeby nie utracić, chodzi o to, żeby jak najszybciej, jak najlepiej wykorzystać. Natomiast Polska jest mniej więcej w połowie stawki, w połowie grupy wszystkich państw członkowskich, dzisiaj także z wykorzystaniem już tych nowych środków. Zmieniłam sporo w regulacjach, tak żeby umożliwić lepszy dostęp do środków dla małych i średnich przedsiębiorców, uprościliśmy bardzo w ostatnich miesiącach politykę, wprowadziliśmy nową zaliczkę, bardzo dużo zrobiliśmy, żeby w Polsce tych środków pobudzających jednak działalność ekonomiczną w czasach kryzysu, żeby tych środków było jak najwięcej właśnie w tym roku, w przyszłym roku. I mam nadzieję, że uda się z polityki, z funduszy strukturalnych uczynić takie narzędzie antykryzysowe. Natomiast nie wprowadzajmy opinii publicznej w błąd, jest ponad już w tej chwili myślę 100 tysięcy projektów zrealizowanych ze środków europejskich, jest ponad 10 tysięcy nowych w tej chwili, już przyjętych do realizacji w ramach nowej perspektywy budżetowej. Idzie zupełnie dobrze, ale z całą pewnością trzeba zrobić wszystko, żeby szło szybciej.

W.M.: Ale nasi słuchacze nawet pisząc do nas, mailując czy wpisując esemesy, mówią o własnych przykładach, jak trudno czasami spełnić wszystkie warunki tutaj, w Polsce, żeby te pieniądze trafiły do ich kieszeni.

D.H.: Z całą pewnością są to środki publiczne, które muszą... żeby uzyskać, które trzeba przejść przez pewne procedury, to nie są pieniądze, które rozdaje się, tylko to są pieniądze, które są przyznawane na projekty, które mieszczą się w priorytetach rozwoju Polski. Ministerstwo Rozwoju Regionalnego, które jest instytucją odpowiedzialną za koordynację wykorzystania funduszy strukturalnych, opracowuje systemy, reguły, one są wszystkim myślę dobrze znane. I fakt, że do tej pory udało się wykorzystać wszystko, co było do wykorzystania, świadczy jednak o tym, że Polacy potrafią spełnić także i te wymogi proceduralne i środki są wykorzystane. Wystarczy pojeździć po Polsce i zobaczyć, ile projektów jest zrealizowanych.

H.S.: No ale z drugiej strony narzeka się na uciążliwe procedury, które trzeba spełnić...

D.H.: Tak.

H.S.: ...żeby uzyskać pomoc z Unii Europejskiej, dofinansowanie. Opozycja, ale nie tylko opozycja, krytykuje sposób, zaawansowanie wykorzystywania unijnych środków w tym roku. Jak to wygląda z pani perspektywy, z perspektywy komisarza europejskiego?

D.H.: Po pierwsze chciałabym powiedzieć jednak o tych procedurach, dlatego że one są skomplikowane inaczej, powiedziałabym, trzeba się przyzwyczaić do przepisów, które wynikają z prawa europejskiego. Oczywiście, to, z czym trzeba walczyć, to jest dodatki do procedur wynikających z prawa europejskiego, które na ogół w wielu krajach administracje regionalne, administracje narodowe dodają. I myślę, że kolejne rządy i rząd poprzedni, pani minister Gęsicka i rząd obecny, pani minister Bieńkowska zrobiły wiele, żeby uprościć na poziomie Polski procedury. Natomiast równolegle wprowadziliśmy bardzo wiele zmian w ciągu ostatniego pół roku, udało się przekonać państwa członkowskie, udało się przekonać Parlament Europejski, że trzeba te procedury uprościć, że nie ma zagrożenia dla budżetu europejskiego, jeżeli procedury są łatwiejsze. I już w tej chwili ogromne zmiany weszły w życie i mam nadzieję, że to pomoże, że to przyspieszy także wykorzystanie środków w Polsce.

Natomiast pamiętajmy też i o tym, że to nie chodzi tylko o wykorzystanie każdego euro, co się Polsce do tej pory bardzo dobrze udaje, ale chodzi o to, żeby to były projekty, inwestycje, które naprawdę zmieniają Polskę, które budują podstawy rozwoju na długie, długie lata, które budują konkurencyjność polskiej gospodarki, które poprawiają poziom kwalifikacji ludzi. Polska ma bardzo dobre programy zarówno na poziomie regionalnym, jak i na poziomie narodowym. To, czego trzeba pilnować, to na pewno jak najsprawniejsze wykorzystanie środków.

H.S.: No ale w tej chwili nie ma żadnych zagrożeń, jeśli chodzi o wykorzystywanie tych funduszy, które zostały nam w tej perspektywie budżetowej do 2013 roku przyznane?

D.H.: Musimy dokończyć wykorzystanie funduszu spójności, który jest do końca 2010 roku dostępny dla Polski. To jest... ja nie pamiętam w tej chwili dokładnych danych, ale to jest jeszcze około prawdopodobnie 2 miliardów euro do zainwestowania do końca przyszłego roku w te duże projekty infrastrukturalne i w ochronę środowiska. Podejrzewam, że mobilizacja w rządzie i w samorządach jest pełna i te wszystkie środki zostaną wykorzystane. Natomiast co do nowego okresu zagrożenia żadnego, oczywiście, na razie nie ma, jesteśmy na początku całego okresu i jestem właściwie przekonana, że środki zostaną w pełni i dobrze zainwestowane.

W.M.: Pani komisarz, Europa w kryzysie, ludzie boją się o siebie, bardziej chcą opieki, pomocy swoich rządów, a nie pomagania innym. To znaczy, że Unia znowu się chwieje w swoich posadach i zasadach?

D.H.: Właśnie myślę, że udało się odeprzeć te pokusy, te ciągoty, żeby zapomnieć o solidarności i żeby pójść taką ścieżką, która donikąd prowadzi, a mianowicie ścieżką protekcjonizmu. Kiedy słuchaliśmy niektórych przywódców europejskich pod koniec ubiegłego roku, kiedy Europa, kiedy Komisja Europejska przygotowała taki pakiet antykryzysowy, wtedy rzeczywiście mówiło się o tym, żeby chronić siebie, chronić własne przedsiębiorstwa, własne...

H.S.: Zwłaszcza mówił to prezydent Francji.

D.H.: ...przemysły. Między innymi, tak. Ale dzięki Polsce między innymi, bardzo mocnej postawie także rządu polskiego udało się ten protekcjonizm myślę zdusić w zarodku i on dzisiaj już nie jest takim modnym hasłem i wszyscy sobie uświadamiają, że protekcjonizm może dzisiaj nawet pomóc, ale już w średnim okresie obraca się zawsze przeciwko nam z powrotem. Więc to na pewno jest ścieżka, na końcu której nie ma nic, co byłoby dobre dla obywateli. I tej groźby myślę nie ma, ale na pewno trzeba pilnować, żeby ta najważniejsza wartość integracji europejskiej, jaką jest solidarność, żyła i była przestrzegana. I to jest rola Polski także między innymi.

W.M.: A co mają powiedzieć pracownicy stoczni, pracownicy Opla?

D.H.: Pracownicy stoczni, udało się, myślę, do tej pory...

W.M.: Ale nie wszystkim.

D.H.: ...trzymajmy kciuki, żeby... No, wie pan, oczywiście trudno jest mówić komuś, kto traci pracę, że inni także tracą pracę, czasy kryzysu są takimi czasami, kiedy rzeczywiście trzeba mobilizować wszelkie wsparcie, żeby jak najmniej ludzi utraciło pracę. Natomiast dla stoczni polskich udało się znaleźć rozwiązanie bezprecedensowe, po pięciu latach, normalnie takie decyzje zapadłyby w ciągu dwóch lat, tu się udało przedłużyć ten okres i znaleźć rozwiązanie, które pozwoli utrzymać w Stoczni Gdyńskiej i Szczecińskiej działalność produkcyjną właśnie w tym sektorze. No i Stocznia Gdańska też wszystko wygląda na to, że jest na dobrej drodze. Z ostatnich komunikatów z zeszłego tygodnia pana ministra Grada i pani komisarz Nelly Kroes wynika, że jesteśmy blisko dobrego finału.

H.S.: No tak, ale przy tej okazji opozycja podnosi zarzut, że na przykład stocznie w Republice Federalnej Niemiec...

D.H.: A to jest nieprawda.

H.S.: ...są lepiej traktowane przez Komisję Europejską niż polskie stocznie.

D.H.: Nie ma takiej możliwości. Prawo jest jednakowe dla wszystkich, a Komisja Europejska jeszcze dodatkowo ma tę ważną myślę funkcję i wartość w swoich działaniu, że ona chroni najsłabszych. I po to jest polityka pomocy państwa, polityka konkurencji prowadzona przez Komisję Europejską, żeby nie dawać większych szans tym, którzy mają większe budżety i którzy mogliby więcej wsparcia swoim przedsiębiorstwom zaoferować, tylko prawo jest jednakowe dla wszystkich, a w czasie kryzysu mylimy tzw. pomoc ratunkową, którą otrzymały banki czy niektóre przedsiębiorstwa, z tą pomocą strukturalną, jaką dostały kiedyś nasze stocznie. Ta pomoc ratunkowa jest na 6 miesięcy i albo ją trzeba oddać, albo trzeba uzasadnić, że... przejść przez taką samą procedurę, jak polskie stocznie. Nie ma innych reguł.

H.S.: Pani profesor, według ostatnich badań statystycznych Polska znajduje się wśród tych 3 krajów, które są jeszcze na plusie, jeśli chodzi o produkt krajowy brutto. No ale były minister finansów i premier, obecnie w Międzynarodowym Funduszu Walutowym, Marek Belka mówi, że ten kryzys właściwie jeszcze przed nami i ta głęboka recesja, że być może to tsunami do nas przyjdzie. Z kolei opozycja, Prawo i Sprawiedliwość mówi na przykład, jeśli chodzi o nasze wyniki gospodarcze: mogłyby być lepsze, gdyby lepiej wykorzystywać unijne środki, że ten wzrost nie wynosiłby na przykład 0,8, ale na przykład 2–3%.

D.H.: Wie pan, dlatego już w listopadzie, pod koniec listopada ubiegłego roku ja zaproponowałam taki pakiet antykryzysowy właśnie w ramach polityki, w ramach funduszy strukturalnych, przedłużyliśmy możliwość wykorzystania środków z poprzedniego okresu do czerwca, do końca czerwca tego roku, daliśmy w kwietniu ponad 860 milionów euro dodatkowej zaliczki, która jest taką płatnością bezpośrednio do budżetu, uprościliśmy procedury umożliwiające szybsze zatwierdzanie projektów europejskich, wcześniejsze uzyskiwanie środków na duże projekty, a także ogromne ułatwienia dla małych i średnich przedsiębiorców. Więc wprowadziliśmy dużo takich drobnych zmian do regulacji, które powinny przesunąć część tych środków, które normalnie byłyby inwestowane dopiero w 2012/13 roku, właśnie na 2009/10. Wszystko po to, żeby umożliwić te antykryzysowe działania poprzez te inwestycje publiczne, które z Unii Europejskiej przychodzą, i na pewno wszystko trzeba zrobić, żeby te możliwości, które stworzyliśmy w Komisji Europejskiej, żeby w Polsce wykorzystano.

W.M.: Taki sms od naszej słuchaczki...

D.H.: Tak?

W.M.: ...„Proszę zapytać panią komisarz, co zrobi dla przeciętnego Kowalskiego. Ja mam wyższe wykształcenie, 39 lat pracy i 1200 złotych emerytury, to wstyd”, za znakiem zapytania.

D.H.: Tak. Ja myślę, że musimy zrobić w tej chwili wszystko w Unii Europejskiej, żeby wesprzeć polityki, narodowe polityki rządów przy wychodzeniu z kryzysu. I stąd to, co już robię w ramach polityki regionalnej czy funduszy strukturalnych, temu właśnie służy, żeby było jak najmniejsze bezrobocie i żeby były jak największe inwestycje publiczne i tylko wzrost właściwie może poprawić... może być tą perspektywą dla nas wszystkich Polaków, perspektywą wzrostu płac, perspektywą wzrostu wydajności pracy, konkurencyjności. I działajmy na szczeblu lokalnym, regionalnym, narodowym i europejskim, niech każdy robi swoje. Ja obiecuję, że będę robić wszystko, co do mnie należy.

H.S.: Pani profesor, 14 lipca przestanie pani być komisarzem ds. polityki regionalnej?

D.H.: No, zobaczymy, na razie jestem komisarzem, który przeszedł wielki egzamin w postaci wyborów i czuję się... nie czuję się już, jak niektórzy mówią, jak ten biurokrata w Brukseli, tylko czuję się jak ktoś, kto dostał poparcie społeczne. I to jest dobre samopoczucie. I zobaczymy, co będzie dalej.

W.M.: Ma pani legitymację.

D.H.: Mam legitymację, tak jest, i to bardzo dobra legitymacja.

W.M.: Bardzo dziękujemy za rozmowę. Danuta Huebner, Platforma Obywatelska. Wszystkiego dobrego w Brukseli i w Strasburgu.

D.H.: Dziękuję bardzo. Wszystkiego dobrego dla wszystkich Polek i Polaków.

H.S.: 306 tysięcy 794 głosy w Warszawie.

(J.M.)