Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 27.06.2009

Ratujmy powodzian, ratujmy media publiczne

Trzeba się na chwilkę zatrzymać, popatrzyć sobie w oczy i powiedzieć: zróbmy, ale dobrze.

Jakub Urlich: Zaczynamy trzecią godzinę naszej audycji, będę z państwem do 9.00. Zaczynamy tę godzinę od naszego raportu powodziowego. Wiemy, że od kilku dni ta sytuacja powodziowa w całym naszym kraju, zwłaszcza na południu, jest niestety nie najciekawsza. Jaka jest obecnie? W studiu Władysław Stasiak, zastępca szefa Kancelarii Prezydenta. Dzień dobry, panie ministrze.

Władysław Stasiak: Dzień dobry, kłaniam się.

J.U.: Ale najpierw, pozwoli pan, połączymy się z Pawłem Frątczakiem, rzecznikiem Komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej. Dzień dobry.

Paweł Frątczak: Dzień dobry, witam.

J.U.: Jaka jest sytuacja dzisiejszego ranka? Gdzie jest najgorzej?

P.F.: W dalszym ciągu najwięcej pracy mamy w województwie podkarpackim, w okolicach Ropczyc i Dębicy, to są skutki usuwania nawału przede wszystkim wysokiej wody, która przeszła przez te miejscowości, a również wylania rzeki Wielopolki. Tam w dalszym ciągu ponad tysiąc strażaków usuwa skutki, wypompowuje wodę, podwyższa oraz umacnia wały przeciwpowodziowe. Sądzę, że działania te zostaną zakończone dopiero w przyszłym tygodniu gdzieś koło środy z uwagi na ilość i skalę zdarzeń.

Natomiast od wczoraj również z podobną sytuacją borykają się i mają dużo pracy strażacy na Dolnym Śląsku. W nocy w okolicach Kłodzka, Polanicy Zdrój, Stronia Śląskiego oraz Lądku tam wystąpiło kilka górskich rzek. Największe straty spowodowało wystąpienie rzeki Białej Lądeckiej. Tam w tej chwili staramy się przywrócić sytuację sprzed tej sytuacji, kiedy doszło do zalań. W Kłodzku sytuacja można powiedzieć, że jest już przywrócona do normy, tam w tej chwili działają strażacy właśnie z województwa dolnośląskiego, z tym, że również spoza tych miejscowości są dodatkowo ściągnięte jednostki z Wrocławia i okolic. Natomiast również oprócz prac związanych z wypompowywaniem wody nasze działania polegają na przywracaniu szlaków komunikacyjnych z uwagi na to, że było kilka dróg wojewódzkich, a także dwie drogi krajowe, droga krajowa nr 46 i 36 zablokowana przez konary drzew. No i również jak zawsze w tego typu przypadkach umacniamy wały przeciwpowodziowe lub je podwyższamy przy pomocy specjalistycznych zapór.

J.U.: Pan mówił o Podkarpaciu, mówił pan o Dolnym Śląsku, ale też Małopolska jest zalana, prawda?

P.F.: W ogóle dotyczy to wszystkich pięciu województw Polski Południowej, województwo małopolskie usuwa skutki dużej wody i opadów deszczu praktycznie od początku tego tygodnia. Dotyczy również to województwa śląskiego. Musimy przypomnieć tutaj radiosłuchaczom, że praktycznie rzecz biorąc w środę w województwie śląskim była najpoważniejsza z kolei sytuacja, tam ponad 400 interwencji strażaków w ciągu 1 doby tylko w powiecie bielskobialskim i pszczyńskim. Był zalany dworzec między innymi w Czechowicach-Dziedzicach, była nieprzejezdna przez kilka godzin droga krajowa numer 1, ale tam sytuacja się stabilizuje.

Natomiast, oczywiście, oprócz tych województw południowych również (to wszystko zależy, oczywiście, od pogody) takie zjawiska występują również niekiedy w innych województwach. Tak miało miejsce wczoraj, między innymi również w godzinach wieczornych, w województwie świętokrzyskim w okolicach Buska, gdzie wylała rzeka Koprzywianka i tam ponad 30 zastępów strażaków również starało się przywrócić sytuację i walczyć z żywiołem. Ale również tam już, jak to się mówi, można powiedzieć, że sytuacja również wraca do normy, natomiast to wszystko, o czym mówimy i sądzę, że również będzie mówił pan minister, to wszystko zależy niestety od pogody, to jest taki barometr. Jeżeli nie będzie padało, to sądzę, że dosyć szybko uda nam się pomóc tym wszystkim, którzy tej pomocy potrzebują.

J.U.: Bardzo dziękuję. Paweł Frątczak, rzecznik komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej. No, niestety na tę pogodę wpływu nie mamy, a prognozy nie są najlepsze. Przypominam – w studiu Władysław Stasiak, zastępca szefa Kancelarii Prezydenta. Panie ministrze, chciałoby się mieć jakiś wpływ na tę pogodę, prawda? Żeby przestało padać.

W.S.: Oj, chciało, chciało, rzeczywiście, zwłaszcza że to, co zobaczyłem wczoraj w powiecie ropczyckim, no, to jest krajobraz po bitwie po prostu, tak to można określić. To było bardzo gwałtowne, a oglądałem to, co się zdarzyło w samych Ropczycach, ale też byłem w wielu miejscowościach powiatów, zwłaszcza w gminie Wielopole, i rozmawiałem z wieloma spośród państwa poszkodowanych. No i to rzeczywiście robi wrażenie bardzo przygnębiające. Zdarzyło się to gwałtownie, woda wezbrała w sposób wyjątkowo gwałtowny, jedna osoba w ogóle porwana przez wodę zginęła w dramatycznych okolicznościach.

W tej chwili trwają prace i trzeba podkreślić wielką solidarność społeczną, pomoc sąsiedzką. Tam przybywają ludzie z sąsiednich powiatów, po to, żeby pomóc swoim rodzinom, ale przyjaciołom, znajomym. Niesamowite jest to po prostu takie okazanie solidarności. Pracują bardzo intensywnie zastępy strażaków z Państwowej Straży Pożarnej, ochotników. Wszyscy państwo, z którymi się spotkałem, bardzo chwalili strażaków, ich wsparcie, ale pracy jest naprawdę bardzo dużo. Nawet Komenda Powiatowa Państwowej Straży Pożarnej w Ropczycach została zalana, doznała bardzo poważnych szkód. Widziałem kościół w Ropczycach, tam – jak mi mówiono – rankiem pływały ławki po kościele. No, taki to był obraz sytuacji. Kiedy tam byłem, jeszcze nie było w większości miejscowości prądu, energii gazowej. Jest to przywracane. Będziemy musieli nad tym wszyscy popracować teraz solidnie.

J.U.: Będziemy musieli nad tym popracować, to niewątpliwie, ale do takiej pracy potrzebne są też pieniądze. Z tego, co wiemy, Kancelaria Prezydenta przeznaczyła jakieś środki pomocowe. Wczoraj mówiło się o 100 tysiącach złotych. Czy ta kwota się zmieniła?

W.S.: Nie, to jest tak, że cała administracja polska – prezydencka, rządowa, samorządowa – teraz musi stanąć razem, ramię w ramię po to, żeby pomóc poszkodowanym. Tutaj musimy wszyscy być razem w jednym szeregu, panu prezydentowi bardzo zależy na tym, żeby tak właśnie było. I musimy połączyć swoje wysiłki. My nie mamy wielkiego budżetu ze swojej strony, natomiast chcemy szybko dotrzeć z tą pomocą. Uzgodniłem z panem starostą po oględzinach tego miejsca, po konsultacji na miejscu, że możemy pomóc w czymś konkretnym i pomagamy, umówiliśmy się, że pomożemy w remoncie szkół ponadgimnazjalnych w Ropczycach, na te remonty przeznaczamy 100 tysięcy złotych.

J.U.: No ale są inne miejscowości, też mogą liczyć na pomoc Kancelarii?

W.S.: Nie, tutaj... znaczy to jest... Ja bym chciał, żeby cała administracja działała razem, nie ścigajmy się, raczej połączmy wysiłki. Jest fundusz w budżecie państwa na ten cel przeznaczony, to są miliony złotych. Był tam pan premier Schetyna. Ja rozmawiałem z panem premierem Schetyną, rozmawiałem z szefem Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. Tu musi pomóc całe państwo polskie. Obojętnie, z jakiego budżetu – Kancelarii, budżetu państwa. Był na miejscu pan wojewoda, deklarował pomoc, był na miejscu pan marszałek województwa, który też deklarował pomoc. Musimy połączyć nasze wysiłki i musimy być szczerzy. Nikt, kto mówi, że pomoże z dnia na dzień, nie ma racji. Tam po prostu potrzebna jest żmudna praca i połączenie naszych wszystkich wysiłków, ale zwłaszcza budżetu państwa, zwłaszcza tej części budżetu państwa, która ma konkretnie przeznaczone rezerwy z celowej rezerwy rządowej, która ma przeznaczone środki na pomoc dla ofiar powodzi, tak zdefiniowane.

J.U.: Pan mówi o tej konieczności współpracy w tej tragicznej sytuacji. Z tych rozmów, które pan wczoraj odbył, jak słyszeliśmy, z premierem Schetyną i nie tylko, wynika, że rzeczywiście jest szansa na taką współpracę? Bo te ostatnie już nie powiem tygodnie, miesiące czy nawet lata wskazują, że o współpracę nawet w trudnych sytuacjach jest, no, dość ciężko.

W.S.: Ja myślę, że tutaj jest... tak powinno być i tak jest. Taka jest intencja pana prezydenta, jak powiedziałem, prezydentowi zależy, żeby cała administracja polska razem ramię w ramię akurat stawała w takich sytuacjach. Tak po prostu musi być, tu nie ma dyskutować, tak trzeba zrobić.

J.U.: Panie ministrze, potrzeby są wielkie...

W.S.: Z całą pewnością. Mosty chociażby, przecież, no właśnie, tam przecież jest kłopot, wiele mostów zostało naruszonych, jeżeli nawet nie zerwanych, trzeba będzie naprawiać z drogi. To nie są żarty. Jeżeli ktoś mówi, kto gdzie tam przyniesie walizkę pieniędzy. Nie, nie żartujmy z tego. Tu jest potrzebny cały program pomocy i wykorzystania naprawdę rezerwy budżetowej na ten cel, żeby skutecznie pomóc powodzianom.

J.U.: A nie odnosi pan wrażenia, że my co jakiś czas spotykamy się właśnie z takim kataklizmem i mam wrażenie, że nie wyciągamy z tego wniosków, to znaczy że nadal te zabezpieczenia przeciwpowodziowe, mimo tej tragedii sprzed 12 lat, z 97 roku, nadal okazuje się są nieskuteczne.

W.S.: Owszem, ja akurat zajmowałem się swego czasu analizą takich zdarzeń, a już w szczególności powodzi z 1997 roku. To, oczywiście, był dramat na niebywałą zupełnie skalę, ogólnokrajową. I wiele rzeczy zostało zaniedbanych, to prawda, ma pan rację. To znaczy to nigdy nie jest tak, że można się w stu procentach zabezpieczyć przed powodzią, nigdzie to się nie zdarza, trzeba podejmować później już środki ratownicze, ale rzeczywiście można zrobić dalece więcej. W 2007 roku został przyjęty rządowy program ochrony przed powodzią Podkarpacia, właśnie tamtego rejonu, także rejonu Wisłoki, Wisłoka. On musi być kontynuowany. Po prostu to trzeba zrobić. To nie są żadne oszczędności, jeżeli się oszczędza na takich programach, bo szkody, zapewniam, są dalece większe, a przeżycia poszkodowanych dalece bardziej dramatyczne.

J.U.: Więc co? Przez te 12 lat nic nie zostało zrobione na terenie Polski?

W.S.: Nie, tak na szczęście nie jest, że tak w ogóle, ale myślę, że można by znacznie więcej.

J.U.: Myśli pan, że teraz będą na to pieniądze? Nie tylko trzeba będzie odbudować zalane miejscowości, ale rozumiem także zrekonstruować zniszczone wały i inne zabezpieczenia.

W.S.: No ale oczywiście, po to są programy, po to ten uchwalony program, żeby ochrona przed powodzią znacząco się poprawiła. Nie dała gwarancji, ale znacząco się poprawiła. Czy znajdą się pieniądze? No, jak się nie znajdą, to znowu będzie ten sam kłopot, to po prostu trzeba dokonać wyboru – czy coś się chce zrobić raz, a dobrze, czy po prostu ciągle łatać dziury i ciągle stawiać ludzi w skrajnie dramatycznej sytuacji.

J.U.: Panie ministrze, zmieńmy teraz temat. Jaka będzie decyzja prezydenta co do nowej ustawy medialnej?

W.S.: A, to już wielokrotnie deklarowałem, deklarowali też koledzy z Kancelarii, że decyzja będzie ogłoszona wtedy, kiedy zostanie podjęta, czyli po dotarciu ustawy do pana prezydenta, po zasięgnięciu odpowiednich opinii, po skonsultowaniu tejże. Natomiast wątpliwości są natury zupełnie zasadniczej, to można powiedzieć dzisiaj, już wyraźnie, zwłaszcza sprawa finansowania. To nie może być tak, że przygotowuje się jakiś koncept, a jednocześnie nie zapewnia trwałych źródeł finansowania, bo obojętnie, co by było, no to jest po prostu bez sensu. To tylko chaos, chaos i jeszcze raz chaos.

J.U.: A więc weto?

W.S.: Wtedy, kiedy będzie decyzja, będzie decyzja. Jak mówię, na dzisiaj ogląd tego projektu to właściwie jedyne skojarzenie – chaos i tyle, no, konstrukcja bez żadnych podstaw.

J.U.: Ale, panie ministrze, o finansowaniu mediów publicznych, o tym, że to finansowanie kuleje, mówi się od lat i nikt nic nie zrobił, cały czas ściągalność abonamentu spada, teraz rzeczywiście po tych deklaracjach, że abonament zostanie w ogóle zniesiony, jest kompletne załamanie. Nie można tego wszystkie zwalać na tę jedną ostatnią ustawę.

W.S.: No tak, tylko że raczej trzeba wymyślić dobre rozwiązania, a nie złe, to znaczy... Zwalać., no to... Jeżeli dobrą alternatywą jest likwidacja mediów publicznych, no to można powiedzieć: nie zwalajmy. Jeżeli intencja jest taka, żeby zlikwidować media publiczne. Ale jeżeli intencja jest taka, żeby działały i działały dobrze, to po prostu trzeba przygotować coś porządnego.

J.U.: Co możemy zrobić w takiej sytuacji, jeżeli ustawa, no, załóżmy, zostanie zawetowana lub skierowana do Trybunału Konstytucyjnego, będzie obowiązywała ta stara ustawa, a abonament nadal będzie... ściągalność abonamentu nadal będzie spadać?

W.S.: No, po prostu potraktować tę sprawę poważnie i potraktować poważnie takie wyzwanie, które się nazywa media publiczne, z pełnym szacunkiem dla nazwy i przygotować taki projekt prawa, przekroczyć doraźne podziały partyjne, przygotować taki projekt prawa, który rzeczywiście będzie spełniał kryterium troski o media publiczne.

J.U.: No ale to mówimy o kolejnych miesiącach prac, prawda? Tymczasem działać trzeba już teraz.

W.S.: A widzi pan inne rozwiązanie? Tylko takie tak naprawdę. Jeżeli ktokolwiek ma szacunek dla sensu działania, to tylko takie rozwiązanie jest możliwe. Może, ja nie wiem... może jakaś rozmowa o mediach, może jakieś w końcu... może jakieś normalne rozwiązanie, poważne rozwiązanie, które zapewni trwałe źródła finansowania. Nie, to nie jest tak, że jak ktoś powie: biegnijmy, biegnijmy, przebierajmy nogami, bo coś tam... No, tu akurat analogia do powodzi, no bo nie róbmy długofalowego programu, bo nie mamy finansowania, bo nie mamy czegoś, a, powódź przyjdzie albo nie przyjdzie, zobaczymy, co będzie. No przepraszam, to trochę takie podobne podejście i w tym przypadku. No niestety, trzeba się na chwilkę zatrzymać, popatrzyć sobie w oczy i powiedzieć: zróbmy, ale dobrze.

J.U.: Czyli ratujmy media publiczne, tak jak teraz ratujemy miejscowości zalane przez powódź, ale myślmy też perspektywicznie.

W.S.: No, myślę, że zdecydowanie tak.

J.U.: Bardzo dziękuję. Minister Władysław Stasiak, zastępca szefa Kancelarii Prezydenta, w Sygnałach Dnia.

(J.M.)