Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 28.03.2008

Memorandum rosyjsko–unijne to dla Polski koniec embarga

To, co będziemy sprzedawali zależy w tej chwili wyłącznie od zaradności naszych eksporterów i także od zaradności partnerów po stronie rosyjskiej.

Jacek Karnowski: Naszym gościem jest Marek Sawicki, Minister Rolnictwa, Polskie Stronnictwo Ludowe. Dzień dobry, panie ministrze.

Marek Sawicki: Dzień dobry.

J.K.: Panie ministrze, w środę w Brukseli podpisano memorandum o bezpieczeństwie produktów roślinnych eksportowanych z Unii Europejskiej do Rosji. Co to memorandum oznacza dla nas, dla Polski?

M.S.: Panie redaktorze, ja cieszę się, że pan zaczyna rozmowę od tej ważnej dla polskiego rolnictwa, polskiej gospodarki sprawy, bo jak pan sam zauważył w rozmowie przed Sygnałami, to kraj przez trzy tygodnie zajmuje się tylko tym, czy traktat mamy przyjmować od przodu, czy od tyłu, a nieważne, co w tym traktacie jest. Natomiast tu rzeczywiście w ostatnich dniach wiele ważnych rzeczy działo się w Brukseli dotyczących polskiego rolnictwa. Pan wspomniał o tym memorandum, które praktycznie zamyka proces negocjacji wewnątrzeuropejskich, ale także polsko–rosyjskich odnośnie relacji handlowych. Ja przypomnę, że my już mamy dwustronne porozumienia: memoranda w sprawie bezpieczeństwa żywnościowego weterynaryjnego, tj. podpisane 18 grudnia ubiegłego roku, i później 19 stycznia porozumienie fitosanitarne, które nie obejmowało kwestii pozostałości pestycydów, dlatego że ta sprawa była rzeczywiście negocjowana w ramach Wspólnoty, Polska uczestniczyła w tych negocjacjach i mając gwarancję, że ten proces jest kończony, nie było potrzeby, żeby w naszym memorandum fitosanitarnym te sprawy zawierać. W tej chwili mamy te wszystkie obszary uzgodnione, zamknięte, pozostają jeszcze pewne kwestie techniczne odnośnie wymiany samych druków i uzgodnień systemu kontroli...

J.K.: Panie ministrze, bo to jest tak, że rosyjscy eksperci będą teraz wizytowali kraje unijne, sprawdzając poziom kontroli tych pestycydów w produktach rolnych, tak?

M.S.: Panie redaktorze, nie tylko rosyjscy eksperci, ale zgodnie z prawem międzynarodowym każdy kraj kupujący produkty spożywcze ma prawo do kontroli partnera, od którego kupuje. To dotyczy Rosjan, to dotyczy Ukrainy, Stanów Zjednoczonych, Chin, Japonii. Nie ma tu żadnego wyjątku. Natomiast...

J.K.: Na jakie produkty to otwiera rynek?

M.S.: Natomiast chcę powiedzieć, że Rosjanie nie są aż tak chętni do kontrolowania wszystkiego i wszystkich, bo nie mają tylu inspektorów, żeby zbadać wszystko. Natomiast oni podpisując te memoranda, zobowiązują się, że będą uznawali w dużym stopniu świadectwa fitosanitarne, weterynaryjne wydawane przez służby kontrolne Wspólnoty, a więc także przez służby kontrolne Polski. Natomiast, oczywiście, z naszej strony pozostaje jakby większa odpowiedzialność za jakość tych produktów i za zgodność z wydanymi świadectwami. Więc tu po naszej stronie jest rzeczywiście duża odpowiedzialność i nasze służby są do tego gotowe. Zresztą wielokrotnie w tej materii były sprawdzane, co, oczywiście, nie gwarantuje, że w stu procentach każdy produkt jest idealny i że nie zdarzą się przypadki jakichś tam nadużyć czy łamania prawa, tylko wtedy, oczywiście, zgodnie z prawem polskim będziemy bezwzględnie takie przypadki ścigali.

Natomiast co to nam daje? To nam daje to, że już z tego sezonu wiosenno–letniego zarówno owoce miękkie, jak i pozostałe owoce sadownicze, warzywa będą mogły być sprzedawane na rynkach rosyjskich bezpośrednio do konsumpcji. Ta sprzedaż na konsumpcję dotychczas była jeszcze nie otwarta.

J.K.: Bo dotychczas tylko hurtowo można było, tak? I tam przetwarzane?

M.S.: Dotychczas hurtowo, głównie na przetwórstwo, na przemysł, natomiast nie na konsumpcję. Natomiast to ostatnie memorandum rosyjsko–unijne sprawia, że możemy również sprzedawać produkty do bezpośredniej konsumpcji.

J.K.: Czego jeszcze nie możemy sprzedawać do Rosji?

M.S.: Nie ma już takich ograniczeń, jeśli chodzi o produkty rolno–spożywcze. To, co będziemy sprzedawali zależy w tej chwili tylko i wyłącznie od zaradności naszych eksporterów i także od zaradności partnerów po stronie rosyjskiej.

J.K.: Czyli teczka pod tytułem rosyjskie embargo jest już zamknięta, odłożona ad acta?

M.S.: Teczka pod tytułem rosyjskie embargo jest już zdecydowanie zamknięta, odłożona ad acta i tu chcę wyraźnie powiedzieć, że nasze zaangażowanie zarówno w grudniu, styczniu, jak i później w lutym w negocjacjach wspólnotowych sprawiło, że brukselscy urzędnicy także przyspieszyli, bo zauważyli, że to nie tylko Polska, ale wcześniej Niemcy, ale także wcześniej Litwa dwustronnie porozumiały się z Rosją i Komisja Europejska musiała zaktywizować się w swoich negocjacjach po to, żeby nie okazało się, że oto państwa Wspólnoty indywidualnie ustalają sprawy relacji handlowych z państwami trzecimi.

J.K.: Podsumowując tę sprawę – to był problem polityczny w tym sensie, że Rosjanie używali pewnych instrumentów sanitarnych właśnie, by dokuczyć Polsce, niewygodnej z racji polityki wschodniej. Nie chcę wchodzić w ocenę polityki wschodniej, tylko pytam: czy to był motyw polityczny?

M.S.: Panie redaktorze, z pewnością w jakimś sensie był to motyw polityczny. Z poprzednikiem w dzisiejszych Sygnałach pan o tym rozmawiał. To jest problem naszego silnego zaangażowania na Ukrainie. My, oczywiście, przez zaangażowanie na Ukrainie, które było konieczne, ale straciliśmy dużo w relacjach gospodarczych, handlowych z Rosją, ale jednocześnie przy tym zaangażowaniu na Ukrainie nie zyskaliśmy praktycznie nic w relacjach gospodarczych z Ukrainą.

Więc ja myślę, że dzisiejsza wizyta pana premiera Tuska również sprawi, że Ukraina będzie otwarta handlowo dla Polski, bo skoro na Ukrainie wymiana handlowa z Niemcami jest bardzo dobra, z wieloma innymi państwa Wspólnoty jest bardzo dobra, a my nadal nie możemy swoich produktów tam sprzedawać, bo albo mamy po stronie ukraińskiej bardzo wysokie cła, albo nadal służby weterynaryjne ukraińskie nie są w stanie porozumieć się z naszymi co do uznawania świadectw weterynaryjnych polskich, a więc europejskich świadectw weterynaryjnych, to widać wyraźnie, że tam interwencja premiera w tych sprawach jest potrzebna.

I przed wyjazdem rozmawiałem o tym także z wicepremierem Waldemarem Pawlakiem, żeby te kwestie, ja bym powiedział, partnerstwa handlowego z Ukrainą były także podnoszone, bo nam zależy na tym bardzo, żeby Ukraina była członkiem NATO, żeby Ukraina była członkiem Wspólnoty, żeby Ukraina weszła rzeczywiście już realnie w krąg Światowej Organizacji Handlu. Więc Ukrainie też powinno zależeć na tym, żeby partner, który jest ich swego rodzaju promotorem był traktowany przez nich poważnie.

J.K.: Na Białorusi zatrzymania dziennikarzy, takie szeroko zakrojone uderzenie w niezależne media. Jak pańskim zdaniem, zdaniem pańskiego Stronnictwa powinna wyglądać polska polityka wobec Białorusi? Jak wyglądają te relacje gospodarcze?

M.S.: Ja myślę, że na Białorusi wydarzyło się w ostatnich dniach coś złego, coś niepokojącego, bo to Białoruś leżąca pomiędzy Polską, Ukrainą Rosją wydawałoby się, że powinna zauważyć te ocieplające się relacje pomiędzy trzema dużymi partnerami i że pomiędzy tymi trzema dużymi partnerami ważnym też krajem gospodarczo i politycznie jest Białoruś i że te relacja powinny się poprawiać. I dziwię się, że w tej chwili w Białorusi tłumione są niezależne czy wolnościowe tendencje i ruchy, że jest to skierowane i przeciwko mediom, i przeciwko organizacjom wolnościowym. Zupełnie dla mnie sytuacja niezrozumiana. Ale z drugiej strony wydaje mi się, że to są takie już jakby ostatnie podrygi systemu obecnego prezydenta i mam nadzieję, że wzorem sąsiadów Białoruś też zdobędzie się na demokrację.

J.K.: A jak Polska powinna zachowywać się wobec Chin, które tłumią protesty w Tybecie? Czy powinniśmy wykonywać daleko idące gesty? No, jako Polacy, jako naród szczególnie ceniący wolność mamy pewnego rodzaju moralne zobowiązanie.

M.S.: Mamy moralne zobowiązania, ba, my często jako Polacy stajemy w awangardzie światowych ruchów wolnościowych. To z jednej strony dobrze, z drugiej niekoniecznie, bo jeśli przyjrzymy się innym potęgom gospodarczym typu Niemcy, Stany Zjednoczone, to widać wyraźnie, że tam mamy do czynienia z większym wyważeniem tych wszystkich spraw. Natomiast w Polsce my częściej, że tak powiem, podejmujemy decyzje o charakterze bardziej politycznym niż gospodarczym.

J.K.: A czy pan wie, panie ministrze, jak to było z tą decyzją o niejechaniu na otwarcie olimpiady podjętą przez premiera Tuska? Bo najpierw w Dzienniku duży komunikat, taki mocny, że tak powiem, że nie jadę, bo to gest solidarności, tak to można było odczytać między wierszami, wczoraj, gdy premiera o to pytali dziennikarze, premier mówi: „ale nic nie chcę powiedzieć, bo właściwie nigdy nie chciałem jechać”, tak jakby wycofywał się troszeczkę.

M.S.: Nie wiem, premier na rządzie o tym nie informował, nie mówił. Z pewnością szefowie wielu państw, w tym i Polski, w ceremonii otwarcia nie wezmą udziału, ale z drugiej strony ja uważam, że złą rzeczą jest, że wielki świat demokratyczny nie potrafi sobie poradzić z problemem Chin i Tybetu przez dziesiątki lat, a wtedy, kiedy mamy do czynienia ze świętem sportowym, kiedy ten także świat demokratyczny zdecydował się to święto sportowe powierzyć Chinom, mamy do czynienia z eskalacją tego typu działań. Ja nie do końca jestem przekonany, że to, co dzieje się dzisiaj w Tybecie, jest tylko i wyłącznie samą inicjatywą Tybetańczyków, że tu wydaje mi się, że także zewnętrzne środowiska polityczne...

J.K.: A kto?

M.S.: Nie wiem, kto. No, panie redaktorze, myślę, że wielu ludziom zależy na tym czy są takie środowiska, którym zależy na tym, żeby niekoniecznie na świecie był spokój, na świecie był pokój i wiemy, że mimo że wszyscy walczą o pokój, to ciągle od setek lat gdzieś tam są zarzewia różnego rodzaju konfliktów i niepokojów. Ja współczuję Tybetańczykom, ja nie akceptuję tego, co Chiny robią w całym Tybecie, ale też trzeba oddzielić Chiny od Chińczyków i od olimpiady. I tutaj byłbym daleko od tego, żeby w związku z tymi wydarzeniami w pełni bojkotować olimpiadę, a już namawiać sportowców do tego, żeby w niej nie brali udziału, to myślę, że przesada.

J.K.: Panie ministrze, jeszcze króciutko, jednym zdaniem – czy ta zmienna pogoda, opady śniegu ostatnio, czy to jakoś może zaszkodzić plonom, czy na razie brak sygnałów?

M.S.: Ja mam nadzieję, że ta pogoda, którą mamy w ostatnich dniach nie będzie miała większego wpływu na plony, na rośliny, natomiast obawiam się, że jeśli ta zmienność klimatyczna będzie się utrzymywała i tego typu zjawiska wystąpią w końcówce kwietnia, początku maja, to rzeczywiście możemy mieć powtórkę z poprzedniego roku.

J.K.: Bardzo dziękuję. Marek Sawicki, Minister Rolnictwa, PSL. Dziękuję, panie ministrze.

M.S.: Dziękuję bardzo.

(J.M.)