Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 02.07.2008

Na demonstrację siły – wniosek do prokuratury

71 doniesień do prokuratury, które były przygotowane, już nie wyszły, bo odcięto nam dostęp do tej dokumentacji.

Marek Mądrzejewski: Naszym gościem jest Jan Olszewski, były Premier, a od 9 listopada 2007 roku szef Komisji Weryfikacyjnej WSI. No i pytanie: czy jeszcze szef?

Jan Olszewski: Dzień dobry państwu.

M.M.: Czy jeszcze szef?

J.O.: Tak, jeszcze, mimo opinii tu przeciwnej, którą przed chwilą wygłosił pan poseł mecenas Kalisz, jeszcze ciągle przewodniczący, dlatego że Komisja Weryfikacyjna, także i kompetencje jej przewodniczącego zostały określone ustawą, która ciągle obowiązuje. I tego zmienić, nawet rozporządzeniem premiera, nie można.

M.M.: Czy nie żałuje pan, że to pan sam wyznaczył termin 30 czerwca jako termin zakończenia prac Komisji?

J.O.: Oczywiście, że dzisiaj żałuję, ale, no, może w mojej naiwności ówczesnej uważałem, w momencie, kiedy otrzymałem nominację, sprawdziłem, ilu żołnierzy i pracowników WSI czeka jeszcze na weryfikację, mniej więcej zorientowałem się w naszych możliwościach technicznych i uznałem, że to jest termin realny, chociaż, oczywiście, napięty. Ale ta sprawa była pilna, dlatego że 30 września kończy się termin dla wielu z tych ludzi przeniesionych do rezerwy kadrowej.

M.M.: Czyli czekających na to, czy będą mogli podjąć pracę, czy nie.

J.O.: Czekających na rozstrzygnięcie. Gdyby do tego czasu rozstrzygnięcie nie nastąpiło, to oznaczało automatyczne odejście z wojska, konieczność odejścia z wojska. No, to jest sprawa, wtedy była sprawa przeszło półtora tysiąca ludzi i przede wszystkim ja tę sprawę miałem na uwadze, kiedy ten termin wyznaczałem.

M.M.: Dlaczego Komisja w tym terminie nie zrealizowała swych zamierzeń?

J.O.: No, bo po prostu okazało się od początku, że nie mogła normalnie działać. Mianowicie narzędziem, takim podstawowym narzędziem pracy Komisji to są, oczywiście, tajne akta tych weryfikowanych pracowników. To wszystko są dokumenty opatrzone klauzulą ścisłej tajemnicy. I w związku z tym system komputerowy, z którego korzystamy, musi mieć specjalny atest. To jest specjalny system teleinformatyczny chroniony. I uruchomienie tego systemu w nowej siedzibie, jak mnie zapewniali specjaliści, to była kwestia miesiąca czasu i to rzeczywiście był termin do przyjęcia. No, ale okazało się, że po prostu tego teleinformatycznego systemu nam przez cały czas niemal Komisji nie włączano z przyczyn, które technicznie nie dadzą się niczym usprawiedliwić. Włączono je dopiero 6 czerwca, tak że myśmy z tego systemu korzystali dopiero w ostatnich trzech tygodniach naszej pracy.

M.M.: No to drugie pytanie z cyklu...

J.O.: A cały czas pracowaliśmy właściwie metodami chałupniczymi, ale...

M.M.: Znaczy akta czytamy, długopis...

J.O.: Tak, tak, długopisy, prawda, maszyny do pisania...

M.M.: To ciekawe rzeczywiście...

J.O.: Więc trzeba to mieć na uwadze. Ale jest jeszcze druga rzecz, dużo gorsza, której nawet takim wysiłkiem fizycznym nie można było zniwelować, mianowicie po prostu SKW zamknęło nam kancelarię tajną, bo prowadzili to ich pracownicy delegowani do tego i po prostu zostali w pewnym momencie decyzją szefa tej służby odwołani. Co oznaczało zamknięcie kancelarii na trzy miesiące. No i tego już w żaden sposób odrobić nie mogliśmy. Tu tych trzech miesięcy po prostu zabrakło. Gdyby nam pozwolono działać dobrze do końca września, no to byśmy to prawdopodobnie teraz w tych warunkach skończyli.

M.M.: Pod warunkiem, że nie pojawiłyby się inne przeszkody.

J.O.: No, następne, oczywiście, przeszkody.

M.M.: Pan wnioskował do premiera Tuska o przedłużenie na 2–3 miesiące prac Komisji.

J.O.: Tak, zwracałem na to uwagę. Ja zwracałem uwagę już chyba w marcu, że jeżeli będą trwały te przeszkody, to my tego terminu nie dotrzymamy i że trzeba się liczyć z koniecznością jego przedłużenia. A później sygnalizowałem tą sprawę i na komisji sejmowej, i panu prezydentowi, i panu premierowi. Bezskutecznie.

M.M.: Rozumiem, że w związku z tą obstrukcją szukał pan pomocy.

J.O.: Tak, ja zwracałem się tutaj przede wszystkim na posiedzeniu Sejmowej Komisji Służb Specjalnych, przedstawiłem tę sytuację właśnie w marcu chyba. Wysłuchali sobie tego spokojnie i rezultatów, oczywiście, nie było.

M.M.: Ale ta Komisja – tak jak komisje sejmowe – jest po prostu pewnym odzwierciedleniem układu parlamentarnego, trybem głosowania podejmowane są decyzje. Nie wiem, czy można na nią liczyć w tego rodzaju sytuacjach.

J.O.: Wtedy było jeszcze gorzej, bo wtedy to był ten okres, kiedy przedstawiciele PiS-u nie brali udziału w tej Komisji, tak że to był taki kadłubowy organ, z którym miałem możliwość rozmawiać, no ale liczyłem na dobrą wolę i na to, że to jest pewien wspólny interes, żeby tę weryfikację dokończyć. Okazało się, że byłem kolejny raz naiwnym człowiekiem.

M.M.: Nazwał pan odebranie tych dokumentów przez SKW „odebraniem gangsterskim”, bezprawnym. „Gangsterskie” to silne słowo...

J.O.: Bo nie mogę tego... Tak, to prawda. Ja nie mam tendencji do używania takich słów...

M.M.: Właśnie.

J.O.: ...i bardzo się tego nawet wystrzegam, ale tutaj niestety to jest adekwatne do tego, co się stało. Dlaczego? Właściwie całe akta Komisji zostały przejęte w tej chwili przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego, a akta, które tam są, które były przez nas użytkowane to nie są akta Kontrwywiadu. To w części były akta pracowników Kontrwywiadu, tych weryfikowanych, ale były także akta Wywiadu Wojskowego, ABW, Żandarmerii Wojskowej, prokuratur, policji, bo korzystaliśmy z różnych źródeł, także IPN–u. I wszystkie te akta zostały... znaczy przepraszam, może tak powiem – po zakończeniu prac Komisji obowiązkiem przewodniczącego, czyli moim, było zwrócenie tych akt właścicielom.

M.M.: I tego już nie mógł pan zrobić.

J.O.: I ten proces od wczoraj od rana powinien się zacząć. Ale w momencie, kiedy przyjechałem do pracy, okazało się, że akt właśnie nie ma, bo zostały wywiezione, bo zostały wszystkie, łącznie zresztą z naszymi, wytworzonymi przez samą Komisję, przejęte.

M.M.: No właśnie, bo tutaj jest pewien problem, na który Antoni Macierewicz zwracał uwagę, mianowicie materiały dotyczące zawiadomienia czy sugestii wszczęcia śledztw. Rozumiem, że to jest jeden z efektów pracy Komisji...

J.O.: Tak, bo myśmy...

M.M.: I to nie są akta, do których uzurpuje sobie prawo Służba Kontrwywiadu.

J.O.: Kontrwywiadu, zwłaszcza że część tych doniesień dotyczyła ich funkcjonariuszy, tych funkcjonariuszy weryfikowanych. Wśród weryfikowanych pracowników dawnego WSI to prawie 2/3 to są dzisiaj ci, którzy są czynni jeszcze, to pracownicy Kontrwywiadu właśnie. To była jedna z zasad, podstaw, dla których ja uznałem, że muszę zmienić siedzibę Komisji, bo nie mogę prowadzić tego w siedzibie instytucji, której pracowników ja weryfikuję.

M.M.: No i którzy, jak rozumiem, w jakiejś tam części zasługują na to, aby zainteresowały się nimi sądy, a wcześniej prokuratura.

J.O.: Tak jest, 71 doniesień do prokuratury, które były przygotowane, już nie wyszły, bo odcięto nam dostęp do tej dokumentacji.

M.M.: No, jako że w tej chwili to wszystko będzie skrywane w cieniu tajemnicy państwowej, to rzeczywiście szanse na to, żeby działo się z tym coś wedle pana zamiarów czy zamiarów Komisji, to znaczy żeby to nabrało jakiejś drogi prawnej, te szanse szalenie maleją. Mało – minister Klich z oddali, ale bardzo czujnie całej sprawie się przyglądał i w ramach jakby rewanżu twierdzi, że dwustu dokumentów brakuje, czyli jakby sugeruje, iż Komisja coś przed SKW ukryła czy starała się zataić, wywieźć, no, nie wiem, jak to w ogóle nazwać, jak interpretować.

J.O.: Wie pan, jeżeli przy takim trybie wywożenia tych akt zostało gdzieś zagubionych czy wykradzionych tylko dwieście dokumentów, to muszę powiedzieć, że i tak udało im się to bardzo dobrze przeprowadzić. Podejrzewam, że braki mogą być nawet większe albo zniszczenia po prostu w trakcie tego rodzaju gwałtownej wyprowadzki, bo przecież przeprowadzono ją bez dokonywania żadnych niezbędnych w wypadku takich materiałów osłoniętych klauzulą największej tajemnicy procedur.

M.M.: Czy zważywszy na te wszystkie zastrzeżenia, o których pan mówi, nie wiem, dzisiaj, jutro pójdzie pan do prokuratury, żeby zawiadomić o popełnionym przestępstwie?

J.O.: Tak, chciałbym... Niestety to będzie dopiero prawdopodobnie jutro, bo chciałbym, żeby to była wspólna decyzja wszystkich członków Komisji Weryfikacyjnej, no, a ponieważ część to są ludzie spoza Warszawy, więc dopiero jutro będzie można zrobić takie wspólne zebranie i złożę taki wniosek, żebyśmy wspólnie w tej sprawie wystąpili. Ale jeżeli nawet nie będę miał wsparcia do tego wniosku, to złożę sam, bo uważam, że to za swój obowiązek.

M.M.: Najkrócej – czy WSI się odradzają?

J.O.: Nie, ja myślę, że... Ale jeżeli już przy tym temacie jesteśmy, to chciałbym tylko na jedną rzecz zwrócić uwagę – że to działanie jest z pozoru kompletnie irracjonalne, bo przecież wszyscy wiedzieli, że ja w ciągu tych dwóch tygodni po zawieszeniu prac Komisji, przerwaniu prac Komisji, muszę te materiały odesłać. I to było zaplanowane. Nawet te dwa tygodnie jeszcze wcześniej przedłużono delegacje pracowników Kontrwywiadu, którzy nas obsługiwali. I jeżeli zdecydowano się na taki krok, to znaczy że to jest po prostu demonstracja siły zrobiona świadomie po to, żeby pokazać tym ludziom ze środowisk, które są zainteresowane w zlikwidowaniu Komisji, że władza stoi po ich stronie w tej sprawie.

M.M.: Jan Olszewski, szef Komisji Weryfikacyjnej WSI, był naszym gościem. Dziękuję bardzo.

J.O.: Dziękuję bardzo, do widzenia państwu.

(J.M.)