Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 02.08.2008

Wyruszają pielgrzymki do Częstochowy

Tutaj chcę dziękować tym, którzy przygotowują dla nas swoje domy, którzy otwierają swoje serca, przygotowują pola namiotowe

Wiesław Molak: W sierpniu polskie drogi i bezdroża zapełnią się – jak co roku – pielgrzymami. Kierunek: Częstochowa i Święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, w Polsce zwane także Świętej Matki Boskiej Zielnej. W naszym studiu ksiądz Bogdan Bartołd. Dzień dobry.

Ks. Bogdan Bartołd: Dzień dobry, witam serdecznie.

W.M.: Proboszcz Parafii Archikatedralnej Św. Jana Chrzciciela na Starym Mieście, wieloletni rektor warszawskiego Kościoła Św. Anny, Akademickiego Kościoła, i legenda duszpasterstwa akademickiego. No i jak, proszę księdza, zaregowali na zmianę studenci, wychowankowie?

Ks. B.B.: Myślę, że to są takie związki ludzkie piękne. Na pewno miałem dużo wyrazów wdzięczności, ale trochę i żalu, że to już pewien etap się kończy. Aczkolwiek ksiądz biskup powiedział, mówi: „Słuchaj, masz swoje lata, czas spoważnieć”, no i wyznaczył mi nową placówkę duszpasterską – Archikatedrę Warszawską, ale muszę powiedzieć, że nadal utrzymuję dobre kontakty z kościołem św. Anny i z młodzieżą, która mnie nawiedza, no i którą będę jeszcze w tym roku prowadził na Jasną Górę.

W.M.: No właśnie, tak łatwo księdzu nie pozwolą odejść z tego, co wiem.

Ks. B.B.: No, nie pozwolą, ale myślę sobie, że powoli, powoli jakoś trzeba tak rzeczywiście zgodnie z wolą biskupa się ustatkować, natomiast sądzę, że zawsze jakoś będę związany, bo zostawiam tam dużo przyjaciół, a i te relacje myślę, że będą bardzo długie i stąd trwałe.

W.M.: No i niedaleko od kościoła św. Annny do katedry.

Ks. B.B.: Tak, no więc to jest dwieście metrów, tak że jeżeli tylko wyjdę na Plac Zamkowy, widzę Kościół Akademicki św. Anny i mogę powiedzieć, że teraz mam dwa swoje ulubione kościoły: Kościół Akademicki i Archikatedrę Warszawską.

W.M.: Ostatnia akademicka pielgrzymka pod przewodnictwem księdza Bogdana Bartołda. Jak ona będzie wyglądała?

Ks. B.B.: No właśnie, to jest takie moje ostatnie przewodniczenie, dlatego że pielgrzymka akademicka zawsze jest związana z Rektoratem Kościoła Św. Anny i z rektorem Kościoła Św. Anny. Ja myślę, że to to jest nie tylko moje takie osobiste pragnienie, ale i dla tychże pielgrzymów. Hasło już myślę, że dużo opisuje, bo w tym roku pielgrzymujemy pod hasłem: „Dziękujmy Bogu”. My tak bardzo często jesteśmy – ci, którzy proszą w różnych intencjach, ci, którzy zawsze będą błagać Pana Boga – i tak jesteśmy może tym zaaferowani, że czasami już nie mamy czasu, żeby podziękować. I chcemy tę pielgrzymkę właśnie ofiarować w takim dziękczynieniu. Myślę, że tyle mamy darów i tak ciągle jesteśmy obdarowywani, że to słowo wdzięczności, to słowo „dziękuję” Bogu i tym, którzy są obok nas jest niesamowicie potrzebne, bo postawa wdzięczności wyzwala w człowieku tyle dobra, a myślę jednocześnie i tyle pokory, że uczymy się siebie nawzajem szanować, kochać, miłować i uznać to, że jesteśmy tak sobie bardzo potrzebni.

W.M.: Studenci na wakacjach. Wrócą na swoją pielgrzymkę? Dużo ich będzie?

Ks. B.B.: Już wracają. Chcę powiedzieć, że od 31 lipca rozpoczęliśmy zapisy w kościele św. Anny, te zapisy trwają do 4 sierpnia, aczkolwiek jeżeli ktoś będzie chciał dotrzeć i w trakcie naszego pielgrzymowania, również ma taką możliwość. No, chcę z radością powiedzieć, że już mamy ponad 600 osób zapisanych w pielgrzymce pieszej, natomiast jest taka nowa inicjatywa od kilku lat – pielgrzymka duchowa, którą również zaproponowali pątnicy, ci, którzy z różnych powodów nie mogą wziąć udziału w pielgrzymce, i oni chcą wspierać nas modlitwą, tu, będąc w Warszawie, w swoich miejscach pracy. No, niesamowita inicjatywa. A ta inicjatywa przekłada się również na tych pątników wędrujących, bo od kilku lat pątnicy mówią: Proszę księdza, dzięki tym pątnikom duchowym (bo każdy pątnik duchowy ma pod opieką swoich pielgrzymów), wie ksiądz, chyba mniej tych bąbli jest i łatwiej się idzie.

W.M.: Czy trzeba być studentem, żeby pójść z wami?

Ks. B.B.: Nie, my jesteśmy taką grupą otwartą. Jedyny warunek, który stawiamy, to jest warunek następujący: po pierwsze intencja pielgrzymowania, po drugie trzeba być młodym duchem. A czy się ma lat piętnaście, czy się ma lat dziewięćdziesiąt, nie ma znaczenia.

W.M.: Jaka jest historia polskich pielgrzymek?

Ks. B.B.: No, myślę, że historia polskich pielgrzymek sięga do historii biblijnych, dlatego że ludzie od wieków, można powiedzieć, pielgrzymowali. Taką pielgrzymką, która trwała bardzo długo, to była pielgrzymka narodu wybranego z Ziemi Egipskiej do Ziemi Obiecanej 40 lat. Natomiast jeżeli chodzi o pielgrzymowanie polskie, no to najstarszą pielgrzymką jest, oczywiście, pielgrzymka warszawska, pielgrzymka paulińska, która już niedługo będzie obchodziła 300–lecie, trzysta razy już będą ruszali na szlak pątniczy. Natomiast uważam, że jeśli chodzi o pielgrzymowanie, to jest to w naturze człowieka. Człowiek chce wędrować do miejsc szczególnych, świętych, ważnych, potrzebnych. No i chodzi.

W.M.: Lubimy chodzić. Kiedy było najwięcej pielgrzymów na polskich drogach?

Ks. B.B.: Najwięcej pielgrzymów na polskich drogach było w roku 1991. Myślę, że starsi pątnicy będą ten czas pamiętać. To było Światowe Spotkanie Młodzieży z Ojcem Świętym Janem Pawłem II. Muszę powiedzieć, że nawet jeśli chodzi o akademicką pielgrzymkę, ta pielgrzymka, która liczy około 5 tysięcy, to w 91 roku liczyła około chyba 20 tysięcy. Ale to było szczególne pielgrzymowanie, bo to było pielgrzymowanie właśnie na spotkanie z Janem Pawłem II, a ponadto część pielgrzymów szło na jego zaproszenie nie tylko z Polski, ale można powiedzieć z całego świata.

W.M.: Wtedy na Błoniach pod klasztorem było ponad 2 miliony ludzi.

Ks. B.B.: Tak, to było chyba jedno z największych zgromadzeń, zgromadzeń ludzi młodych, bo to w większości byli ludzie młodzi. Byłem wtedy, w 91 roku, i powiem, że to były niesamowite wrażenia. To, co się dokonywało wtedy w sercach i duszach młodych ludzi, ale myślę i duszpasterzy.

W.M.: Ja też byłem.

Ks. B.B.: Bardzo się cieszę.

W.M.: Po co się pielgrzymuje? Już wspomnieliśmy o tym – żeby się pomodlić w jakiejś intencji, przeprosić, podziękować, spotkać innych ludzi, którzy przez te dwa tygodnie będzie łączył z nami ten sam trud, los, no i modlitwa.

Ks. B.B.: Myślę, że człowiek potrzebuje (ja to tak nazywam, mimo że pielgrzymowanie jest trudem) takiego duchowego oddechu. Myślę, że człowiek potrzebuje naładowania tych duchowych akumulatorów. My potrzebujemy takich szczególnych chwil, które możemy ofiarować Panu Bogu w duchu miłości, ale i też drugiemu człowiekowi. Potrzebujemy wspólnoty. Ja sądzę, że człowiek jest tak obdarowany różnymi właściwościami duchowymi, że w tejże pielgrzymce to wszystko może zrealizować. Nieprzypadkowo pielgrzymki są nazywane rekolekcjami w drodze. I tak chyba jest. Z każdej pielgrzymki – i to mam świadectwa pątników – wracamy inni, przemienieni, lepsi. Niektórzy mówią, żeby częściej pielgrzymować, bo tej przemiany tak na długo nie wystarcza. Ale myślę, że każdy, kto przeszedł ten szlak pątniczy, kto miał tę możliwość właśnie tego duchowego rozwoju, to powiem, że staje człowiekiem innym, człowiekiem, który jest bardziej otwarty.

W.M.: A czy zdarzyło się księdzu kogoś wyrzucić z pielgrzymki?

Ks. B.B.: No, niestety, zdarzyło się, ale to są dla mnie bardzo bolesne chwile. To nie tyle, że wyrzucam kogoś. Jeśli powiedzmy ktoś jakoś narusza w sposób rażący regulamin pielgrzymowania, no, sam jakoś wyklucza się z naszej wspólnoty. Pamiętam takie historie, że nawet kiedyś ktoś przyszedł i mówi: proszę księdza, ten regulamin jest za trudny, ja w tym roku jeszcze nie mogę pielgrzymować, bo ja na przykład, no, nie mogę rzucić palenia...

W.M.: Nie dam rady, tak?

Ks. B.B.: ...nie dam rady od razu, mówi, ale w przyszłym roku, proszę księdza, chyba jednak się znowu wybiorę.

W.M.: Ksiądz Twardowski tak mówi o pielgrzymowaniu: „Wracasz jeszcze myślami do pielgrzymki. Zobaczy, ilu tam różnych ludzi spotkałeś: księdza, siostrę, brata, nie tylko tych, których znałeś już i którzy ciebie znali. Przecież w swojej drodze tyle razy stawałeś wobec tych, którzy podziwiali ciebie, pomagali, otworzyli swoje serce, dom. A z drugiej strony wobec tych, wśród których budziłeś dezaprobatę, drwinę. No i po pielgrzymce kolejne spotkania te po jednej, przed drugą, spotkania radosne, dobre, pełne wspomnień, zabawy, modlitwy. I znowu tylu ludzi wokół mnie, wokół ciebie. Potrafisz ich zliczyć? Potrafisz sobie choć połowę przypomnieć?”. Te pielgrzymki to także spotkania z ludźmi przede wszystkim, prawda?

Ks. B.B.: Tak, to są niesamowite te spotkania.

W.M.: Uczenie się nawzajem siebie.

Ks. B.B.: Tak. I to są takie spotkania, które zostają na wiele lat. Ja bardzo się cieszę również, że na pielgrzymce mamy takie spotkania, które owocują na przykład małżeństwami. To są niesamowite rzeczy i myślę jedno z piękniejszych doświadczeń, gdzie na przykład poznają się młodzi ludzie na pielgrzymce, a za dwa, trzy lata proszą o to, żeby pobłogosławić ich związek małżeński...

W.M.: Ładnie ksiądz pilnował.

Ks. B.B.: Właśnie, na pielgrzymce. Ja powiem tak – to są poznania innych ludzi, które owocują myślę sobie właśnie w taki sposób, że jest ten rozwój miłości. Ja się bardzo cieszę. Przecież... przyznam się tutaj i panu redaktorowi, i państwu, że w naszej pielgrzymce jedną z najczęściej powtarzanych modlitw modlitwa o dobrego męża, o dobrą żonę...

W.M.: O dobrą rodzinę.

Ks. B.B.: O dobrą rodzinę. I powiem, że to jest dla mnie wielka radość. I te pielgrzymkowe małżeństwa, jak my je określamy, no, są fantastyczne, bo my już mamy pielgrzymkowe dzieci z tychże małżeństw, które kontynuują już również to pielgrzymowanie swoich rodziców. No, a ponadto iluż się tam rzeczywiście poznaje przyjaciół, znajomych. Naprawdę jesteśmy taką jedną wędrującą Bożą rodziną.

W.M.: I pomagacie sobie w drodze?

Ks. B.B.: Bez tego byśmy nie doszli. Ja tu chcę jeszcze jedną rzecz powiedzieć, że pielgrzymowanie nasze nie byłoby możliwe, gdyby nie kochani gospodarze. Tutaj od razu już chcę dziękować, bo mamy już telefony, którzy przygotowują dla nas swoje domy, którzy otwierają swoje serca, przygotowują pola namiotowe. Oni też uczestniczą właśnie w tym pielgrzymowaniu. Proszę sobie wyobrazić, że dla niektórych rok to nie jest od 1 stycznia do 31 grudnia...

W.M.: Tylko od pielgrzymki...

Ks. B.B.: ...ale rok to jest od pielgrzymki do pielgrzymki. Mówią: dlaczego jesteście tak krótko? Czy wy wiecie, że jesteście tymi, którzy dają nam taki promyk światła i nadziei?

W.M.: Czy te masowe pielgrzymki to tylko taki nasz polski obyczaj, jak czasami słyszymy? Ale chyba nie.

Ks. B.B.: Nie, to jest, myślę, w ogóle tak w naturze ludzkiej to już wpisane to pielgrzymowanie, bo przecież ludzie pielgrzymują do różnych miejsc na świecie. Chcę powiedzieć, że przecież to pielgrzymowanie jest różnorodne, bo jest nie tylko pielgrzymowanie piesze, ale jest pielgrzymowanie autokarowe, mamy pielgrzymki rowerowe. Słyszałem teraz, że uruchamia się pielgrzymka na wrotkach. Ja sądzę, że to jest już...

W.M.: Oby nie było tylko pielgrzymek internetowych, bo to wtedy chyba (...)

Ks. B.B.: No, to jest może taka trochę specyficzna pielgrzymka, natomiast myślę, że tam, gdzie jest włączony trochę trud i włączona intencja, to myślę, że cały świat... Zresztą wiele osób przyjeżdża nawet z zagranicy do nas na pielgrzymkę. My mamy taką grupę wojskową, gdzie mamy żołnierzy armii amerykańskiej, niemieckiej, słowackiej, ukraińskiej, litewskiej. No, nigdy nie zapomnę, jak pierwszy raz przyjechali Amerykanie, ci, którzy raczej nie chodzą, bo oni na ogół to jeżdżą, i po, nie wiem, takim pierwszym etapie podchodzi żołnierz amerykański, którzy przeszedł siedem kilometrów i pyta mnie: – Father, ojcze, a gdzie są nasze samochody? Ja mówię: – My tu pieszo chodzimy. – A u was nie ma samochodów? Mówię: – Nie ma. A pod koniec pielgrzymki powiedział: – To jest fantastyczne (...)

W.M.: Jak to dobrze, że u was nie ma samochodów. Jakich ludzi ksiądz spotykał na swoich pielgrzymkach?

Ks. B.B.: Powiem, że różnych. Pielgrzymka ma to do siebie, że jest wspólnotą bardzo otwartą. Są ludzie ci, którzy jakoś chcą umocnić swoją wiarę, są ci, którzy poszukują. Nigdy nie zapomnę spotkania z młodym człowiekiem, który posiadał szczególną fryzurę, bo to był chyba taki metrowy, można powiedzieć, czub na głowie, który poprosił mnie o spotkanie (on był na pielgrzymce, to było kilka lat temu) i mówi: proszę księdza, poprosiłem księdza o krótką rozmowę. A rozmowa wyglądała w ten sposób, że mówi: chcę podziękować. Pielgrzymują z nami ludzie starsi, młodsi, pielgrzymują z nami studenci, pielgrzymują z nami również ludzie ze świata kultury, osobistości znane, również ze świata mediów. Ja powiem tak: ci, którzy chcą, to idą.

W.M.: Pielgrzymka to także spowiedź?

Ks. B.B.: Tak, to jest taka szczególna spowiedź. Myślę, że tylko na pielgrzymce można zobaczyć kapłana i obok idącego penitenta, w drodze się spowiadają.

W.M.: Rozmawiają.

Ks. B.B.: Tak, rozmawiają, spowiadają. Natomiast ten piękny gest – znak krzyża i „Ja ciebie rozgrzeszam”, no, muszę powiedzieć, że bardzo często płyną łzy z oczu pątników i doświadczają tej niesłychanej łaski miłosierdzia Bożego.

W.M.: Codziennie msza święta?

Ks. B.B.: Codziennie msza święta, codziennie konferencje. No i to, co jest najcudowniejsze, aczkolwiek może nie bardzo lubiane przez pątników – pobudki poranne, godzina 4.00, 4.10, 3.50.

W.M.: To tak jak na Sygnały Dnia, proszę księdza.

Ks. B.B.: Ja myślę, że to chyba coś z tego jest, dlatego też myślę, że możemy wspólnie pielgrzymować.

W.M.: Czy wszystko już przygotowane? Buty...

Ks. B.B.: Wszystko. Pątnik przygotowuje się, myślę, cały rok do pielgrzymki. Oczywiście, jeden z najważniejszych atrybutów to są rozchodzone, dobre buty, coś od deszczu, jakiś plecaczek nieduży i to wszystko.

W.M.: A kiedy się lepiej idzie – w deszcz czy w upał?

Ks. B.B.: No, mimo wszystko powiem, że zdecydowanie słońce nam bardziej sprzyja. To znaczy jeśli to jest deszcz przejściowy, pielgrzymi łakną, pragną takiego deszczu. Ale jeżeli ten deszcz trwa trzeci, czwarty, piąty dzień, a pamiętam pielgrzymkę, gdzie od wyjścia z Warszawy do wejścia na Jasną Górę padało, to pielgrzymi uznali to jedno: Ten trud był potrzebny, zmyło z nas wszystko. Proszę księdza, czy ksiądz nie widzi, że jesteśmy superczyści?

W.M.: Dziennie to jest ile kilometrów?

Ks. B.B.: Dziennie przechodzimy około 30–40 kilometrów. No i myślę, że to jest taki właściwy etap dzienny, aczkolwiek dla niektórych jest to bardzo trudne doświadczenie. Ten etap jest, oczywiście, podzielony, to nie idziemy od razu, natomiast po trzech, czterech dniach pątnicy mówią: czy trochę nie dołożyć?

W.M.: A czy kiedyś po jakiejś pielgrzymce podszedł do księdza ktoś i powiedział: wie ksiądz, tyle słyszałem dobrego o pielgrzymkach, a zawiodłem się, nie tak to sobie wyobrażałem, nie tak to miało być.

Ks. B.B.: To są bardzo sporadyczne głosy tego typu. Ja na ogół muszę powiedzieć, że większość osób, które wędruje na pielgrzymkach, którzy podejmują ten trud, raczej liczą się z tym, że będzie to trudne, że czasami, powiedzmy, będą również sytuacje takie, no, bym powiedział, wymagające wielkiego hartu ducha. Natomiast czasami niektórzy mówią może nie tyle, że są niezadowoleni, ale mówią tak: proszę księdza, może więcej pokuty? To są osoby takie, które są bardziej pokutnie nastawione. Natomiast powiem, że przez te różne prośby takie mamy różne grupy w pielgrzymce, mamy grupy bardziej takie, bym powiedział, radosne, ale i mamy grupy pokutnicze, mamy grupy takie, gdzie nie ma śpiewu, gdzie jest tylko recytacja, gdzie jest cisza. Więc zawsze proponuję: jeżeli ktoś ma jakieś szczególne upodobania, to zawsze coś dla siebie znajdzie.

W.M.: Dziękuję bardzo. Dobrej drogi.

Ks. B.B.: Dziękuję ślicznie, dziękuję bardzo.

W.M.: Ksiądz Bogdan Bartołd, proboszcz Parafii Archikatedralnej Św. Jana Chrzciciela na Starym Mieście, wieloletni rektor warszawskiego Kościoła Św. Anny, no i dla nas legenda duszpasterstwa akademickiego. Dziękujemy.

(J.M.)