Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 26.08.2008

W resorcie nie ma miejsca dla łapowników

Nie ma miejsca ani w Agencji, ani w resorcie rolnictwa dla osób, które wyciągają ręce nie po swoje.

Jacek Karnowski: Naszym gościem jest Marek Sawicki, Minister Rolnictwa, Polskie Stronnictwo Ludowe. Dzień dobry, panie ministrze.

Marek Sawicki: Dzień dobry panu, dzień dobry państwu.

J.K.: Panie ministrze, zacznijmy od spraw międzynarodowych. Wczoraj obie izby rosyjskiego parlamentu wezwały prezydenta, by uznał niepodległość Osetii Południowej i Abchazji. Jednocześnie 1 września szczyt Unii Europejskiej poświęcony Gruzji. Jak powinien zachować się przedstawiciel Polski, czyli premier, ma tu, szczycie? Do czego powinien wzywać?

M.S.: Ja myślę, że przede wszystkim do tego, żeby w sprawie Gruzji cała Unia Europejska, także całe NATO zajmowało takie same stanowisko, żeby występowało w sposób jednoznaczny, zdecydowany. Integralność Gruzji przez Polskę deklarowana wielokrotnie, popierana nie powinna być naruszana i myślę, że to, co w tej chwili obie izby parlamentu rosyjskiego ogłosiły to jest nic innego, jak ciąg dalszy zimnej wojny wokół Osetii, wokół Abchazji. W mojej ocenie i Rosji, i światu kompletnie niepotrzebnej.

J.K.: Kosowo tutaj pewną czkawką się odbija, no bo uznana została niepodległość prowincji i to jest precedens. Wówczas ostrzegano, że to będzie wykorzystywane.

M.S.: No tak, ale myślę, że tutaj nie nawiązujmy do tej sytuacji europejskiej, bo tu wiemy, że jeśli chodzi o Kosowo, tu też cała Unia Europejska wcześniej dosyć jednoznacznie się opowiadała. Zresztą ten konflikt zbyt długo tlił się, zbyt długo odnawiał, więc myślę, że to w tej chwili widać wyraźnie, że już i Kosowo, i Serbia pogodziły się, przynajmniej na taką skalę międzynarodową, ogólną i ten problem w mojej ocenie już jest praktycznie zażegnany. Natomiast tu wydaje mi się, że Rosja po prostu niepotrzebnie zaczepia, gra nie warta świeczki, konflikt kompletnie niepotrzebny ani Rosji, ani światu.

J.K.: Panie ministrze, pan ma sporo problemów w kraju, na przykład sadownicy blokują zakłady przetwórcze, domagają się podniesienia cen do 35 groszy za kilogram jabłka przemysłowego. Przetwórcy oferują 15 groszy. Tam to widać na zdjęciach w telewizji, w doniesieniach agencyjnych. To jest bardzo napięta sytuacja, bo dla tych ludzi to jest sprawa absolutnie podstawowa, dla sadowników, sprawa bytowa. Czy jest szansa na to, by jakoś im pomóc?

M.S.: Sytuacja jest bardzo napięta. My w Ministerstwie od kilku tygodni prowadzimy negocjacje, mediacje pomiędzy sadownikami a przetwórcami. Wydawało się dwa tygodnie temu, że porozumienie jest bliskie, gdyż wtedy proponowano tę cenę startową 23 grosze za jabłko przemysłowe, potem okazało się, że część przetwórców tych warunków nie dotrzymuje, producenci jabłek też uznali, że utrzymywanie cen na poziomie kilkunastu groszy za kilogram jest daleko idącym nadużyciem ze strony przetwórców, dlatego że jest to zdecydowanie poniżej kosztów. Jeszcze będziemy podejmowali próby dzisiaj, jutro porozumienia między stronami. Ja wielokrotnie zwracałem uwagę na to, że warto podpisać trwałe umowy, umowy kontraktacyjne, w których z jednej strony zobowiążą się partnerzy do określonej ilości surowca, do określonej ilości jabłka przemysłowego i za to jabłko zapłacą przetwórcy rolnikom przynajmniej na poziomie kosztów wytwarzania tego jabłka, produkcji tego jabłka.

J.K.: Ale pan ma jakieś możliwości nacisku na przetwórców przede wszystkim, żeby podnieśli ceny?

M.S.: Niestety, takich możliwości nie mam, ale wydaje mi się, że tutaj najlepszą formą działania jest rozmowa, mediacja, próba poszukiwania porozumienia. Chcę powiedzieć także, że proponowałem rolnikom, proponowałem przetwórcom, żeby ewentualnie w sytuacji, kiedy boją się ryzyka z nadmiarem tego koncentratu jabłkowego, który pozostał im jeszcze z ubiegłego roku. Jeśli się tego boją, to być może niech prowadzą system skupowy w komis, wstawienie tych jabłek na zasadzie takiej, że płacą przynajmniej 50% kosztów wytwarzania, a później uczciwie i przetwórcy, i rolnicy rozliczają się z dochodów czy z zysku w momencie sprzedaży.

Chcę powiedzieć także, że niezrozumiałą dla mnie rzeczą jest tłumaczenie przetwórców, że oto tego koncentratu jabłkowego z ubiegłego roku mają ogromne zapasy, gdyż w ubiegłym roku jabłek nie było, po przymrozkach mieliśmy bardzo słabe zbiory i wtedy pamiętamy, że za jabłko przemysłowe płacono nawet 95 groszy. Dzisiaj sadownicy wymawiają także przetwórcom, że nie była to cena konieczna, że można było utrzymać to na poziomie 50–60 groszy i też rolnicy wtedy by też te jabłka sprzedali, ale problemem prawdopodobnie jest koncentrat importowany, importowany z Chin i tutaj będziemy podejmowali działania, robimy rozpoznanie, na ile można zastosować mechanizmy ochrony celnej z jednej strony, z drugiej strony przeprowadzimy także kontrolę jakości tego koncentratu u przetwórców, żeby czasem nie było tak jak przypuszczają rolnicy, że ten koncentrat nie jest najlepszej jakości.

J.K.: Czyli w tych naszych rzekomo polskich sokach pijemy często chińskie jabłka?

M.S.: No, często się zdarza. Niech pan zauważy, że często mamy do czynienia z produkcją różnego rodzaju napojów w Polsce w zakładach przetwórczych wyprodukowanych na bazie koncentratu grejpfruta, pomarańcza, a okazuje się, że jabłka sprzedajemy zbyt mało, swoich rodzimych produktów nie potrafimy zareklamować, nie potrafimy sprzedać. I tu też zachęcam także sadowników, o tym wielokrotnie mówiłem, że potrzebne jest współdziałanie, potrzebne są duże, aktywne grupy producentów, grupy sadowników. Dla tych grup jest dzisiaj już program unijny wsparcia finansowego na inwestycje w tak zwane pierwsze przetworzenie, w przechowalnie, w chłodnie, część grup sadowników z tych środków już korzysta, kolejni...

J.K.: Bo problem jest taki, panie ministrze, że przetwórcy właściwie nie mają partnera albo mają bardzo... no, mają pojedynczych sadowników i mogą dyktować ceny, tak?

M.S.: Więc wczoraj właśnie jeden z dziennikarzy zwrócił uwagę na to, że rolnicy mówią, że nie chcą się jednoczyć, są indywidualistami, ale też rolnikom tłumaczę, że na jednolitym rynku europejskim nie ma indywidualistów, że praktycznie we wszystkich znaczących państwach ze znaczącym rolnictwem rolnicy są dobrze zorganizowani, najczęściej w formule spółdzielni, w których zarówno produkcja surowca, jak i przetwarzanie i sprzedaż odbywa się z udziałem właśnie rolnika jako właściciela.

J.K.: Ale o grupach producenckich słychać od wielu lat. I nie powstają.

M.S.: Tak, tylko myślę, że grupy producenckie do tej pory dostawały za małe wsparcie finansowe ze strony także budżetu. Otóż same dofinansowanie na administrowanie grupą i związane z wysokością sprzedaży, przetworzenia. Tam dla grup sadowników to jest dziesięć osiem, osiem sześć procent, natomiast dla innych grup producentów poza sadownictwem jest to pięć cztery, cztery trzy dwa procent w kolejnych latach od wartości. Jest to wsparcie zbyt małe, dlatego też w tej chwili dla grup producentów będziemy również proponowali przesunięcie części środków z tak zwanej wartości dodanej na inwestycje właśnie w grupach producentów, gdzie też z dofinansowaniem na poziomie 50% grupy producentów mogłyby właśnie budować własne przechowalnie, chłodnie, być może także zakłady tak zwanego pierwszego przetworzenia.

J.K.: Panie ministrze, Puls Biznesu na pierwszej stronie informuje dziś: „Świński dołek ćwierćwiecza. Pogłowie trzody jest najniższe od 83 roku”. Będą bankructwa, a wszystko przez to, że złoty jest silny i płynie import wieprzowiny...

M.S.: I to jest także efekt kilku poprzednich lat, w których mieliśmy również zamkniętą możliwość sprzedaży naszej wieprzowiny na rynki wschodnie. To jest embargo rosyjskie, to jest embargo ukraińskie i ta sytuacja plus bardzo wysokie ceny zbóż w ubiegłym roku sprawiła, że nasi rolnicy ograniczyli znacząco produkcję i w tej chwili rzeczywiście poziom tej produkcji nie jest wysoki. Ale z drugiej strony ma pan rację – nadwartościowy złoty sprawia, że opłaca się importować różnego rodzaju elementy, nie zawsze tej najlepszej jakości w sensie szynka, schab, tylko być może często zdarza się, że są to tzw. przednie ćwiartki, o których często się mówi. I duże firmy międzynarodowe, koncerny międzynarodowe mięsne zysku realizują na tych pierwszej klasy produktach właśnie w swoich państwach, natomiast te pozostałe produkty jako uboczne sprzedają rzeczywiście przy tych relacjach na przetwórnie, na masarnie również w Polsce, również w innych państwach Unii Europejskiej.

J.K.: Bo w rządzie zdaje się jest różnica zdań, ludowcy dużo chętniej patrzą na interwencję na rynku walutowym czy na próbę osłabienia złotego.

M.S.: Myślę, że tutaj musi być większa współpraca Rady Polityki Pieniężnej i ministra finansów, bo utrzymywanie tego stanu to jest nie tylko sprawa trudnej sytuacji w przetwórstwie i sprzedaży produktów rolnych, ale także w innych dziedzinach gospodarki.

J.K.: Wczoraj w Olsztynie zamknięto fabrykę mebli, 400 osób, to wszystko...

M.S.: Jest praktycznie...

J.K.: ...między innymi dlatego, że ten eksport przestał się po prostu opłacać.

M.S.: Praktycznie te zakłady, które produkują w oparciu o krajowy surowiec i eksportują na zewnątrz w ramach... na jednolity rynek europejski, przy tych relacjach kursowych rzeczywiście przestaje im się opłacać. Natomiast...

J.K.: A jakie narzędzie by pan proponował, panie ministrze?

M.S.: Natomiast ci, którzy mają, że tak powiem, koncerny międzynarodowe, różnego rodzaju powiązania w ramach spółek–matek, spółek–córek, to ci mogą rzeczywiście sobie realizować zyski w jednym państwie lepsze, w innym państwie generować straty i w ramach całego koncernu regulować, powiedzmy, warunki te w dochody.

J.K.: A jak obniżyć siłę złotego? Jakie konkretnie narzędzie zastosować?

M.S.: Panie redaktorze, zostawmy to ministrowi finansów, zostawmy to Radzie Polityki Pieniężnej. Ja nie jestem finansistą...

J.K.: A to będzie postulat postawiony na Radzie Ministrów?

M.S.: Ja nie jestem finansistą, mnie trudno jest w tej chwili te rzeczy podpowiadać i sugerować. Jak pan zauważył, problemów w samym resorcie rolnictwa mam sporo, w związku z tym muszę zająć się ich rozwiązywaniem, zajmuję się ich rozwiązywaniem.

J.K.: A (to dokończę tylko) czy to jest oficjalne żądanie PSL–u w ramach... nazwijmy to żądanie koalicjanta, o.

M.S.: Nie, myślę, że to nie jest żądanie. To są rozmowy, które mają miejsce, to są tematy, o których rozmawiamy. Myślę, że także w Platformie Obywatelskiej ten problem jest widziany. Więc z pewnością ten temat nie będzie pomijany.

J.K.: To porozmawiajmy jeszcze o jednym problemie. Akcja CBA w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa dotknęła między innymi Jarosława G. (to jest dyrektor gabinetu dyrektora Agencji) i jeszcze jedną osobę. O co tam chodzi, panie ministrze? Za co tam brano łapówki?

M.S.: Panie redaktorze, nie znam sprawy, ja nie mam informacji ani z CBA, ani z prokuratury, natomiast chcę wyraźnie powiedzieć, że nie ma miejsca ani w Agencji, ani w resorcie rolnictwa dla osób, które wyciągają ręce nie po swoje. I ja nie mam dzisiaj gwarancji, nie jestem dzisiaj pewien, czy ta akcje potwierdzi się wyrokiem sądu, ale uczynię wszystko – i tak również wczoraj rozmawiałem z kierownictwem Agencji – żeby organy właściwe, organy śledcze, prokuratura, sąd, wyjaśniły sprawę do końca i tutaj udzielimy wszelkiej pomocy tym organom.

J.K.: A dyrektor Agencji może stracić stanowisko?

M.S.: Myślę, że poczekajmy. Prezes Agencji wyraźnie powiedział, że od kilku miesięcy odsunął pana Jarosława G. od wykonywania swoich obowiązków. Powiem też, że to zdarzenie nie ma żadnego związku z budową systemu informatycznego. Tyle co wiem, to dotyczy to właśnie firm, które dokonują tak zwanej kontroli na miejscu, sprawdzania prawidłowości wypełnienia wniosek, pomiaru działek i nie mają żadnego wpływu na budowę systemów informatycznych czy na akredytacje związane z uruchamianiem programów, kolejnych programów w ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich. Te działania nie są zagrożone, utrzymujemy kolejne akredytacje i w założonym harmonogramie te działania będą realizowane, zarówno modernizacja gospodarstw, pomoc techniczna, niebawem już i sprawa związana z różnicowaniem w kierunku działalności nierolniczej. Więc chcę uspokoić i rolników, i opinię publiczną, że tu zagrożenia nie ma. Natomiast to zdarzenie nie powinno mieć miejsca, nie ma prawa się powtarzać i...

J.K.: Panie ministrze, tam jeszcze podał się do dymisji i pan przyjął tę dymisję Przemysław Litwiniuk. To jest dyrektor pańskiego gabinetu...

M.S.: Tak, tylko chcę powiedzieć...

J.K.: No, jak znam politykę, do dyrektor gabinetu to jest bardzo bliski współpracownik.

M.S.: Tylko chcę powiedzieć tak, ze pan Litwiniuk nie ma żadnych zarzutów, pan Litwiniuk nie był w sprawie pana Gajews... pana Jarosława G. przesłuchiwany, natomiast ze względu na to, że obaj pochodzą z jednego regionu, że też kiedy ze sobą razem pracowali, w związku z tym, żeby nie było jakichkolwiek podejrzeń, utrudnień w sprawie prowadzonego śledztwa, rzeczywiście pan Litwiniuk złożył rezygnację z szefa Gabinetu Politycznego, ta rezygnacja została przyjęta. Tak jak powiedziałem, jestem za tym, żeby rzeczywiście wszelkie sprawy z tym związane były w pełni wyjaśnione...

J.K.: A pan znał Jarosława G., panie ministrze?

M.S.: Tak, wcześniej znałem pana Jarosława G., ale w ostatnim czasie, kiedy byłem ministrem rolnictwa, bezpośrednich kontaktów nie miałem. Pozostałych dwóch panów w ogóle nie znam. Tak jak powiedziałem, pan Jarosław G. nie miał żadnego wpływu na to, co się działo w Agencji, jakie podejmowane były decyzje. Poczekajmy do ostatecznego orzeczenia sądu w tej sprawie...

J.K.: To jeszcze o jedną sprawę zapytam...

M.S.: ...bo niech pan zauważy, prokuratura wystąpiła z wnioskiem o aresztowanie, a wobec tego pana nie ma ani aresztowania, ani poręczenia majątkowego, ani innych sankcji, więc poczekajmy, zobaczymy, co się stanie, co z tego wyjdzie.

J.K.: Panie ministrze, chciałem jeszcze zapytać, bo dziś Fakt informuje, że wybory już na jesieni mogą się odbyć, że tak powiedział im anonimowy polityk Platformy, bo prezydent wetuje ustawy, a koalicjant przysparza coraz więcej kłopotów, no i rządzić się nie da. Dlatego Platforma rozważa możliwość wcześniejszych wyborów. To taki straszak na koalicjanta i na prezydenta?

M.S.: Nie, to jest, panie redaktorze, częsta formuła właśnie stosowana przez dziennikarzy. Ja ostatnio z wieloma rozmawiam i jak nie ma autora wypowiedzi, a jest określona przygotowana teza, no to wtedy się powołuje na tak zwanego anonimowego rozmówcę, no i oczywiście ta teza dalej się rozwija, a anonimowy rozmówca nigdy nie jest znany. Więc ja nie słyszałem...

J.K.: Ale czasem można się domyślić, kto to jest.

M.S.: Ja nie słyszałem takich...

J.K.: Jak ktoś bystrze obserwuje, to czasami...

M.S.: Ja nie słyszałem takich głosów i takich opinii, żeby tutaj spieszyło się w tej chwili czy Platformie, czy PSL–owi do wyborów, no ale jeśli będzie taka decyzja, to z pewnością, tak jak każda partia, Polskie Stronnictwo Ludowe też jest gotowe.

J.K.: Bardzo dziękuję. Marek Sawicki, Minister Rolnictwa, był gościem Sygnałów Dnia. Bardzo dziękuję, panie ministrze.

M.S.: Dziękuję bardzo.

(J.M.)